[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z krzykiem.
 Nie ucieknÄ™. ProszÄ™.
Usiadłam okrakiem na jego nogach i dotknęłam klatki piersiowej.
Spojrzałam na niego błagalnie, ale nie patrzył mi w oczy. Miał pochyloną
głowę, jakby bił się sam ze sobą. Włosy zasłoniły mu twarz jak czarna kurtyna
i miałam ochotę odgarnąć je z drogi. Nagle podniósł szybko głowę i spojrzałam
w jego oczy. Tylko że& tam już nie było oczu. Wciągnęłam szybko powietrze,
widząc puste oczodoły. Kości raziły swoją bielą, a szczęka wykrzywiona była
w dziwnym grymasie. Poczułam jak kościste dłonie zaciskają się na moich
nadgarstkach i miałam ochotę wrzeszczeć.
Nie zrobiłam jednak tego.
Przecież to nadal był mój Fang. To, co widziałam, było jedynie powłoką,
pod którą chciał ukryć swoją prawdziwą naturę. Wiedziałam, że w głębi serca
był dobry i czuły. Nigdy nie zrobiłby mi krzywdy. Chowa się tylko za maską
oschłości i chłodu, ponieważ nie ma innej broni.
Ustabilizowałam oddech i poczułam, jak moje serce zwalnia. Miałam
wrażenie, że ciemność w oczodołach rzuca mi wyzwanie, które z radością
podjęłam. Uśmiechnęłam się nieśmiało, uwolniłam rękę z mocnego uścisku
i dotknęłam palcem białej kości pod oczodołem. W dotyku była gładka i zimna,
ale nieodpychająca. Mój palec ruszył w dalszą drogę i przejechał po żuchwie.
Stałam się bardziej odważna i odpięłam jego koszulę, by znalezć dwanaście
par żeber i mostek. Położyłam na nim dłoń, ale nagle to miejsce stało się
ciepłe. Spostrzegłam, że nie dotykam już kości, tylko płonącą żarem skórę.
Jego silne dłonie znalazły się na moich ramionach i jednym silnym
ruchem zagarnęły mnie pod siebie. Fang znalazł się na mnie i uśmiechnął się
demonicznie. W jego zielonych oczach płonął ogień. Lśniły złowrogim blaskiem
zapowiadając mi godziny wielkiej przyjemności.
 Myślałam, że kościotrupy nie czują pożądania  droczyłam się z nim.
 Naprawdę?  mruknął.  Zaraz przekonasz się o tym na własnej
skórze.
Odchyliłam głowę, a jego gorące usta znalazły się na mojej szyi. Jego
ręce już ściągały ze mnie spodnie. Tak bardzo tego pragnęłam. Tak bardzo
pragnęłam jego.
Zaczął drobnymi pocałunkami wyznaczać ścieżkę na moim dekolcie.
W końcu uwolnił piersi i poświęcił im dużo swojej uwagi. Wiłam się pod nim
ponaglająco. Jego dłonie były dosłownie wszędzie i z każdą kolejną sekundą
mój mózg pękał. Miałam wrażenie, że zaraz zostanie z niego papka.
Przeklinałam jego powolność, ale jednocześnie pragnęłam, by nigdy nie
przestawał.
Co jest w nim takiego, że czuję te wszystkie rzeczy?
 Powiedz, że będziesz mnie kochać  szepnął. Prawie go nie usłyszałam.
 Fang. Ja nigdy nie przestanę cię kochać.
I w końcu się to stało. Znów poczułam, jak wypełnia mnie sobą
i pragnęłam, aby trwało to wiecznie. Nasze ciała splotły się w miłosnym tańcu
i już nic nie miało znaczenia. Tylko tu i teraz. Tylko on. Wkrótce poczułam
zbliżające się wyzwolenie i z radością czekałam, aż moje ciało rozpadnie się na
milion kawałków.
Dużo pózniej leżeliśmy wtuleni w siebie. Jego klatka piersiowa grzała mi
plecy, a ramiona opasywały mocno. Jedna z jego nóg przygwozdziła mnie
dodatkowo do podłoża i w głębi siebie dziękowałam za dodatkowy koc
rozłożony na zimnej skale. Czułam się jak zamknięta w żywej klatce zrobionej
z litych mięśni. I niech mnie cholera, jeżeli byłam z tego niezadowolona.
Czułam się jak kot po wypiciu miski słodkiej śmietanki. Mało brakowało,
a zaczęłabym się oblizywać.
 Cassandra?  szepnÄ…Å‚ Fang.
 Tak?  powiedziałam rozleniwiona.
 Czy chciałabyś nigdy tego wszystkiego nie doświadczyć?  zapytał.
 Tak  odpowiedziałam bez wahania.  Chciałabym żyć normalnie.
 Wtedy nigdy byśmy się nie poznali.
Zamarłam na chwilę i poczułam, jak Fang sztywnieje w oczekiwaniu na
moją odpowiedz. Obróciłam się w jego ramionach i spojrzałam w oczy.
 Zginęłabym za normalność. Umarłabym, nie mając ciebie. Jeżeli
miałabym wybierać pomiędzy jedną śmiercią a drugą, wybrałabym tę o wiele [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl