[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się odpowiedzialności za ten pomysł. - A więc zajęliśmy się
tym. Chcesz jeszcze kawy? - Nie czekając na odpowiedź,
ponownie napełniła mu kubek.
Christopher patrzył na ojca ze zdumieniem.
- Nie podziękujesz? - zapytał.
- Dziękuję - bąknął, zerknął na Josha i przeniósł wzrok na
Gloryanne. - Tobie też.
- Nie ma za co - odpowiedziała. - Warto było, choćby po to,
żeby widzieć Josha, obijającego się o ściany. Nie widziałam
jeszcze nikogo, kto budziłby się równie długo.
- Hej - zaprotestował chłopak. - Nie każdy wstaje jak
wystrzelony
z
wyrzutni.
Rankiem
jesteś
rześka
do
obrzydliwości.
- Lubię poranki. - Glory podsunęła Loganowi talerz z tostami.
- Wszędzie jest tak cicho. Początek dnia daje wrażenie
nieskończonych możliwości.
Czując na sobie świdrujący wzrok Logana, zebrała naczynia i
wstawiła je do zlewu. Podeszła do drzwi wiedząc, że postępuje
jak tchórz.
- Zostawcie talerze w zlewie - poleciła, zdjęła fartuch i
włożyła kurtkę. - Później wrzucę wszystko do zmywarki.
- Dokąd idziesz? - zapytał Christopher.
- Wezmę torebkę i rozgrzeję dżipa.
- A co z twoim śniadaniem? - nalegał chłopiec. Wzruszyła
ramionami i otworzyła siatkowe drzwi.
- Zjadłam grzankę. - Uśmiechnęła się do dziecka łagodnie.
- A ty przestań rozmawiać i pospiesz się. - Spojrzała na
zegarek. - Wrócę za dziesięć minut po was i po ciastka, wiec
lepiej nie traćcie czasu.
49
Zatrzymała się na ganku, słysząc pytanie Logana.
- Ciastka? O co chodzi?
- To na Dzień Kolumba, tato. - W głosie Christophera brzmiał
entuzjazm. - Pani Sandman pytała, czy czyjaś mama nie zechce
pomóc, no to powiedziałem, że Glory zechce.
- Christopher...
- Glory powiedziała, że w Dzień Kolumba każdy, kto ma na
imię Krzysztof, powinien pomóc. I zobacz, nawet znalazła te
małe flagi, żeby je wpiąć i żeby ciastka wyglądały jak „Nina",
„Pinto" i „Auntie Maria". Niezłe, prawda?
Odpowiedź Logana zagłuszyła ironiczna uwaga Josha:
- To „Santa Maria" i „Pinta", głupi.
- Nieprawda - zaprzeczył Christopher z godnością.
- Prawda - sprzeciwił się Josh.
- Przestańcie, chłopcy - zażądał Logan.
Glory usłyszała skrzypnięcie krzesła i kroki Logana.
Zaczerwieniła się na myśl o tym, że gdy ją zobaczy, posądzi o
podsłuchiwanie. Szybko odeszła.
- Co to jest? - zapytał Logan Gloryanne.
Było południe. Stali naprzeciwko siebie na ganku.
Gloryanne, oparta o siatkowe drzwi, przeklinała swego pecha.
Od pamiętnego ranka, gdy przez nią zaspał, unikała go.
Wiedziała, że nadejdzie czas konfrontacji.
Teraz stali twarzą w twarz, bez świadków, jakimi mogliby
być chłopcy. Przyłapał ją na gorącym uczynku. Chciała
najpierw przekonać go do swego pomysłu, a później przyznać,
że już go zrealizowała.
Nie chodziło o nic złego i nie chciała nic ukrywać. Pragnęła
jedynie uniknąć kolejnej kłótni.
- No więc? - Gestem podbródka Logan wskazał to, co
trzymała na rękach i jednocześnie uniósł brew. Wyraz jego
twarzy zwiastował nadciągającą burzę.
Spuściła wzrok, jakby aż do tej chwili nie wiedziała, że
trzyma na ręku szczeniaka.
50
- To? Och. To jest Fred. Jak go wyszkolimy, będzie ci
przynosił gazety. - Przerwała i dodała nieśmiało: - Mam
nadzieję, że lubisz psy?
Logan przyjrzał się szczeniakowi.
- To nie pies, to kuc - oświadczył. - Skąd go wzięłaś? I co z
nim zrobisz?
- Dostałam go od Nielsena - odpowiedziała, podając nazwę
sklepu wielobranżowego w Nile. - Potrzebowałam kilku rzeczy i
kiedy weszłam do sklepu, on tam był. Jedyny, który został.
- Z pewnością. Zdajesz sobie sprawę z tego, że suka Bridget
Nielsen to dog?
- Tak. Bridget powiedziała też, iż, jej zdaniem, ojcem był pies
Barnharda.
Fred spojrzał na nią z miłością, chwycił brzeg jej
ciemnozielonej koszulki w zęby i zaczął energicznie żuć.
Logan zacisnął wargi.
- A może też wspomniała, że pies Barnharda to bernardyn?
- Możliwe - przyznała niechętnie Gloryanne. Obrzucił
szczeniaka krytycznym spojrzeniem.
- Jest brzydki - oznajmił.
- Nieprawda. Jest uroczy.
- Ma kolor błota, oczy jak koraliki, nogi jak bocian, a łapy i
uszy wielkie jak talerze. Sądzisz, że jest uroczy?
Unosząc Freda wyżej, Glory rzuciła Loganowi urażone
spojrzenie i skierowała się do kuchni.
- Uroda to nie wszystko.
- Tak? - Wzruszył ramionami i skrzyżował ręce na piersiach.
- Pewnie masz rację, ale to nie ma znaczenia, ponieważ
oddasz go z powrotem.
Zatrzymała się, gdy dotarło do niej znaczenie jego słów. W jej
oczach błysnął upór.
- Nie.
- Nie mam czasu na zajmowanie się psem - oświadczył z
kamiennym spokojem.
51
Uniosła podbródek.
- Nie wiedziałam, że masz psa.
- Wiesz, co mam na myśli.
- Nie, nie wiem. Fred jest mój.
- Wspaniale. Przynosisz do domu szczeniaka, w którym
Christopher od razu się zakocha. Kiedyś znudzi ci się zabawa w
„Domek na prerii" i wyjedziesz. Wówczas albo mój syn będzie
miał złamane serce, albo ja stanę się właścicielem psa wielkości
ciężarówki. - Patrzył na nią, jakby chciał ją sprowokować.
Gloryanne nie podjęła wyzwania.
- Znów do tego wracamy - stwierdziła. Postawiła szczeniaka
na podłodze i wyprostowała się. - Nigdzie nie jadę. Mieszkam
tutaj.
- Teraz- powiedział z naciskiem.
- W porządku - zgodziła się, unosząc ręce w geście poddania
się. - Nie chcę się kłócić. Mieszkam tu teraz. Nie upoważnia cię
to jednak do decydowania o tym, czy mogę mieć psa, czy też
nie.
Otworzył usta, zamknął je i w jego oczach odmalował się
zawód. Glory postanowiła wykorzystać chwilową przewagę,
żeby zakończyć dyskusję.
- Trochę się boję spać sama w tym mieszkaniu nad garażem.
Fred będzie moim obrońcą i towarzyszem. Jeśli chodzi o
Christophera, on też ucieszy się z nowego kolegi. Może tego nie
zauważyłeś, ale większość czasu spędza sam.
- Nie potrzebuję porad odnośnie wychowywania mojego syna.
- I wcale ich nie udzielam - odparła. - Ktoś jednak musi ci to
powiedzieć. Przez cały czas pracujesz, a co z chłopcem? A może
wcale cię to nie obchodzi?
- Chwileczkę, zaczekaj... - zaczął, lecz przerwał mu wrzask [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl