[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie Å‚udz siÄ™.
- Bynajmniej. Może teraz ja powinienem opowiedzieć ci
pewną historię z mojego życia, która uświadomi ci, kim są dobrzy
i zli chłopcy w tej chytrej grze, w którą grasz. I może zrozumiesz,
kogo tak naprawdę usiłujesz chronić.
- Jedyną osobą, którą usiłuję chronić, jestem ja sama.
- Allie, Chastain jest mordercą. Ma na sumieniu śmierć wielu
niewinnych ludzi, których spotkał straszny koniec tylko dlatego,
że jakiś skurwysyn ze slumsów zapragnął czegoś, czego nie może
mieć. Wzruszyła ramionami.
- Zaskocz mnie czymÅ›, czego nie wiem.
- Czy to nic dla ciebie nie znaczy? Naprawdę jesteś aż taką
egoistką, że potrafisz przejść do porządku dziennego nad jego
zbrodniami?
Czekał na reakcję Allie, mając nadzieję, że choć trochę
ukruszy mur jej ryzykanckiego oporu. Pragnął choć trochę ją
zmiękczyć.
Ale kiedy spojrzała na niego, wzrok miała aż nadto wnikliwy i
skupiony.
- Kto dokonał zbrodni, o której mówisz? Cholera! Jest sta-
nowczo zbyt bystra. Przeniósł spojrzenie na szosę.
- O kim mówisz?
- Ta sprawa ma dla ciebie znaczenie osobiste. Czemu? Która z
jego licznych zbrodni tak bardzo tobą wstrząsnęła?
Syknął ze złością.
- Obiecałem ci opowieść, tak? Więc słuchaj, oto ona. Dotyczy
łowcy nagród, który nazywał się Jed Walsh. Zwietny facet, naj-
lepszy. Dobrze wykonywał swoją robotę. Ludzie go szanowali.
On zaś pomagał ludziom i kiedy trafił na dziecko ulicy, zajął się
nim.
- Ile lat miało to dziecko? - zapytała tonem tak obojętnym, że
nie potrafił rozsądzić, czy naprawdę interesuje ją ta historia.
- Trzynaście. Prawdziwy łobuz, z takich, w których sprawie
ludzie dzwonią na policję, prosząc, aby coś z tym zrobić. Aro-
gancki. Pewny siebie.
- Pewne rzeczy się nie zmieniają - mruknęła.
- Ale inne tak. Jed wziął chłopaka pod swoje skrzydła,
nauczył go roboty, wpoił mu poczucie dumy i własnej wartości,
nauczył odpowiedzialności. Zrobił z niego mężczyznę.
Ross z wysiłkiem przełknął ślinę. Nie przypuszczał, że ta wi-
wisekcja wspomnień tak na niego podziała. Pamięć podsunęła mu
twarz Jeda z tamtych czasów, kiedy spotkali się po raz pierwszy;
kiedy jawił mu się jak najbardziej surowa matka. I Jeda w ćwierć
wieku pózniej, lekko pochylonego, uwięzionego w ciele, które nie
chciało już funkcjonować tak sprawnie jak dawniej. A mimo
wszystko nadal był najsilniejszym facetem, jakiego znał.
- I co się z nim stało? - zapytała łagodnie Allie.
- W końcu przeszedł na emeryturę, dawno po terminie,
głównie dlatego że poważnie zaczęło szwankować mu zdrowie i
wreszcie zmuszony był przyznać, że przyszedł na niego czas. Za
oszczędności całego życia udało mu się wykupić dom, w którym
mieszkał, i uważał, że zrobił dobry interes. Rzeczywiście, miał
wyczucie. Po paru latach, kiedy ta lokalizacja zyskała na wartości
i zaczęli się wokół niej kręcić deweloperzy, wykupując wszystko,
co się da, ceny skoczyły do nieba. I okazało się, że Jed ma naj-
bardziej pożądaną działkę w okolicy. A twój kumpel Chastain
zaczął węszyć, kombinując, jakby tu tanio wykupić Jeda.
- On nie jest moim kumplem! - zaprotestowała ostro. W jej
głosie zabrzmiała grozba... ostrzeżenie, że da mu popalić, jeśli
zbytnio jej dopiecze.
Zignorował ją.
- Jed nie gonił za forsą. To miejsce było jego domem. I chciał
tam dożyć w spokoju swoich lat. A Chastain nie pozwolił mu na
to. Dla niego nie liczyła się odpowiedz  nie". Nasłał więc na nie-
go drugiego z twoich przyjaciół, Taylora. A w takich sprawach
Taylor jest dobry, jak sama wiesz. Potrafi przekonać ludzi do
sprzedaży, nie ułatwia życia właścicielom nieruchomości. -
Zerknął kontrolnie na Allie, lecz jej mina nie wyrażała żadnych
uczuć. - Dobra, przecież znasz te sprawy. Niby nic się nie działo.
Rozumiesz, wybite okna, coraz częściej odcinane woda i prąd.
Lokatorzy zaczęli wyprowadzać się z budynku i Jedowi coraz
trudniej było znalezć nowych na ich miejsce. Jednak Jed był
koszmarnie uparty. Wszak przez większość życia miał do czynie-
nia z ludzmi ze społecznych dołów i jakoś dawał sobie radę. Nie
dał się tak łatwo nastraszyć. Lecz pewnego dnia Taylor złożył mu
wizytę. Taylor wyszedł z budynku, a Jed już tam pozostał.
- Zabił go?
- Jed zmarł na atak serca. Doprawdy, dziwne. Szwankowało
mu serce i zawsze miał pod ręką pigułki na wypadek, gdyby
pojawiły się bóle w klatce piersiowej. Leżały na stoliku obok fo-
tela, w którym siadywał i w którym widziałem go tego dnia przed
południem. Kiedy wieczorem przyjechało pogotowie, Jed siedział
w fotelu martwy. I nigdzie nie było pigułek.
- Sądzisz, że Taylor je zabrał?
- Wiem to. Jed zażywał je za każdym razem, kiedy tylko
pomyślał o Chastainie i Taylorze. A tu jeden z nich odwiedza go
w jego własnym mieszkaniu! Koroner stwierdził, iż Jed zmarł na
atak serca dokładnie w czasie wizyty Taylora. Nietrudno połączyć
elementy łamigłówki, prawda? Wiedziałem, co się stało; wszyscy
wiedzieli. Ten skurwysyn stał tam i patrzył, jak stary człowiek
umiera, czekając, aż będzie mógł przejąć jego posiadłość. %7łycie
człowieka za drogi skrawek ziemi w Nowym Jorku. Dobry in-
teres, nie?
- Rozumiem, że Chastain wykupił budynek? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl