[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nadąsał się. Wzruszył ramionami.
- Oj, odczep się ode mnie - zajęczał.
- Nie odczepię się. W każdym razie dopóki nie powiesz mi prawdy. Czy ojciec dał ci
jakiÅ› narkotyk?
Jego czujne, wystraszone spojrzenie powiedziało jej, że trafiła.
- Dał, no i co z tego? Zresztą to był tylko skręt.
- Tylko skręt, powiadasz. Twój ojciec przeszedł ciężką chorobę. I co robi?
Narkotyzuje się, ciebie w to wciąga, a ty mi mówisz,  co z tego . Co w ciebie wstąpiło,
synku?
- Jesteś strasznie staroświecka, mamuś. Zrozum wreszcie, że palenie trawy niczym się
nie różni od palenia tych twoich głupich Marlboro. - Rozkręcił telewizor na cały regulator. -
Zejdz na ziemię, mamuś. W dzisiejszych czasach wszyscy palą... wszyscy palimy, więc
niepotrzebnie tyle nadajesz.
Katherine wiedziała, że z człowiekiem pijanym lub będącym pod wpływem narkotyku
nie ma sensu dyskutować, nawet, jeśli jest nim jej własny syn.
- Masz rację, chyba rzeczywiście nie jestem w stanie powstrzymać cię od robienia
czegoś, co robią wszyscy - rzekła. - Ale powiem ci jedno. Nie spotkałam nikogo, kto by brał
narkotyki, palił trawę, wąchał kokainę czy co tam jeszcze i miał umysł w porządku.
Narkotyki niszczą mózg, synku, paraliżują myślenie.
Jej słowa nie robiły na nim wrażenia. Ugryzł kawałek pizzy, popił piwem i mruknął,
nie odrywajÄ…c oczu od ekranu:
- Dobranoc, mamuś. Idz już spać.
Ciężkim krokiem powlokła się do swojej sypialni. Jej myśli wróciły do Jean-Claudea i
Palm Springs. Postanowiła, że Tommym zajmie się dopiero w przyszłym tygodniu, a przez
najbliższe kilka dni nie będzie się niczym martwiła.
- Nic mnie już nie powstrzyma - zanuciła cicho, szczotkując włosy. - Nic mnie już nie
powstrzyma.
Biały bungalow Quentina w Palm Springs znajdował się przy jednej z uliczek
odchodzących od Bob Hope Avenue. Okna wychodziły na grubą zieloną murawę pola
golfowego i fioletowawe, zapierające dech w piersi, góry Jacinto. Jean-Claude i Kitty dotarli
tam po lunchu, w największy upał. Jean-Claude natychmiast zaproponował kąpiel w basenie.
- Nie ma tu żadnej służby - oznajmił. - Domek jest mały, poza tym Quentin lubi
spokój i dyskrecję. Podobnie jak ja.
 I jak ja - pomyślała Katherine, rozbierając się w ogromnej sypialni w stylu lat
pięćdziesiątych. Na ścianach wisiały urocze indiańskie obrazki, a wypolerowaną drewnianą
podłogę pokrywały azteckie dywany.
W domu były tylko dwie sypialnie; większa dostała się Katherine. Jean-Claude nie
tracił czasu na rozpakowywanie walizki - wstawił ją do sypialni i wrócił po kilka toreb z
jedzeniem, które stały pod tylnymi drzwiami.
Katherine włożyła obcisły czarny kostium kąpielowy i obejrzała się w dużym lustrze.
Skrzywiła się.
- Jestem stanowczo za gruba - mruknęła do siebie. - Lepiej zacznij się odchudzać,
moja droga, bo inaczej Gabe znowu wezwie ciÄ™ na dywanik.
Rzuciła na łóżko najnowszy scenariusz w żółtej okładce, zatytułowany:  Rodzina
Skeffingtonów, odcinek 106.- Kto to zrobił?
Powinna koniecznie przeczytać go przez ten weekend, ale w tej chwili nie była w
stanie się skoncentrować na niczym innym poza Jean-Claudeem. Na myśl o tym, co ją czeka,
dostała gęsiej skórki. Zrobiło jej się zimno mimo upału.
On tymczasem, pogwizdując, rozkładał w kuchni zakupy. Bardzo porządny facet.
Zupełnie jak żona.  Właśnie takiego mi potrzeba - pomyślała Katherine, która nie była kurą
domową, nigdy nie przepadała za gotowaniem czy robieniem zakupów, a tym bardziej
obecnie, kiedy każda jej wyprawa do sklepu powodowała małe zamieszanie.
Poczuła się gotowa, żeby stawić czoło gorącemu południu w Palm Springs. Basen,
którego część była zacieniona przez wysokie palmy, migotał w słońcu zapraszająco.
Niewielki wybieg z tyłu domu robił wrażenie dobrze utrzymanego, kaktusy wznosiły się
strzeliście, meble na patio były stare, lecz wyszorowane do czysta, a materace na dwóch
leżakach pokryto śnieżnobiałymi ręcznikami.
W drzwiach od kuchni pojawił się Jean-Claude z tacą zimnych napojów. Miał na sobie
niebieskie spodenki kąpielowe, które ujawniały jego pięknie umięśnione ciało.
- Voila - postawił tacę na stole i podał jej plastikowy kubek w wisienki. - Ulubiony
napój madame. Szampan z sokiem brzoskwiniowym.
Czy on zawsze tak wszystko pamięta? U Betty Katherine wspomniała mimochodem,
że uwielbia koktajl Bellini i oto stał przed nią, zrobiony z Kruga i soku wyciśniętego ze
świeżych brzoskwiń. Jak mu się udało tak prędko go przygotować?
- Mamy tutaj gosposiÄ™ na przychodne. Wzywamy jÄ…, kiedy jest pilnie potrzebna. -
Uśmiechnął się. - Bardzo posłuszna dziewczyna.
- Czy takie kobiety lubisz?
- Nie. Lubię, żeby kobieta była energiczna, inteligentna i bardzo piękna. Jak ty. - Stał
blisko niej, przewyższając ją wzrostem, bo była bez pantofli. Pochylił głowę i zanurzył twarz
w jej włosach.
- Pachniesz tęczą stwierdził. - Tęczą i bzami.
- Uwielbiam tęczę i bzy - przyznała, popijając koktail. Jednocześnie pomyślała, że
tęcza chyba nie pachnie. - To najlepszy Bellini w moim życiu. Wszystko ci się tak udaje?
- Prawie wszystko. - Uniósł kieliszek. - Możesz się sama przekonać.
Spojrzała na niewielki kort tenisowy.
- Przypuszczam, że w tenisie też jesteś mistrzem.
- Sprawdz mnie - odparł z uśmiechem. - Niestety, lubię wygrywać.
- To zupełnie jak ja - stwierdziła Katherine.
Od towarzystwa Jean-Claudea i koktajlu cudownie kręciło się jej w głowie. Kiedy
rozejrzała się za papierosem, Jean-Claude domyślnie podsunął jej swoją złotą papierośnicę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl