[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cierpliwości, powtarzał sobie. Cierpliwości. Jego ciało
pulsowało, domagało się spełnienia, ale lekceważył to. Dotykał
195
jej tylko dłońmi i ustami, z obawy, że zapomni, co jest
najważniejsze i szybko zaspokoi swoje pragnienie. Całą noc,
mamy całą noc, powtarzał sobie.
Zacisnęła mu dłonie na plecach, wygięła się w łuk, jakby
błagała o więcej pieszczot. Spełnił tę prośbę, aż jęknęła z
rozkoszy.
Szepnęła jego imię. W odpowiedzi zerwał się z łóżka i
sięgnął do paska szortów. Nagi, pochylił się nad nią. Miała
szorty na gumkę, tym łatwiej było je ściągnąć. Zaplątały się na
jej tenisówkach, więc szybko je zdjął. Była naga, tak jak on.
Tak miało być, pomyślał mgliście. Właśnie tak miało być.
Uniósł jej stopę do ust, pocałował kostkę, łydkę. To samo
zrobił z drugą stopą.
Powoli przesuwał się coraz wyżej, poznawał ją ustami, aż nie
mogła już dłużej wytrzymać.
Minął ciemny trójkąt, zostawiał to na koniec. Dmuchnął
lekko w pępek; roześmiała się lekko, beztrosko. Skoro nadal
chce się śmiać, wszystko jest porządku.
Położył się o b o k niej, wziął ją za rękę i przyciągnął do
siebie.
- Dalila - szepnął. T y m razem przyjęła komplement.
Głośno wciągnął powietrze, gdy jej drobna dłoń zamknęła się na
nim. Prawie umierał z rozkoszy.
Z braku doświadczenia dotykała go trochę niezdarnie, ale nie
zrezygnowałby z tej chwili za żadne skarby. Wydawało się, że
Tess instynktownie wie, co sprawi mu przyjemność. Panował
nad sobą resztkami sił, gdy jej usta zamknęły się na jego sutku i
przekonał się, że jest równie wrażliwy jak ona na tę pieszczotę.
Przez kilka minut leżał bez ruchu, sparaliżowany rozkoszą.
Pożądanie narastało. Wreszcie Tess szarpnęła go lekko, jakby
chciała wciągnąć go na siebie.
Była otwarta i gotowa, ujęła nawet jego biodra, jakby go
ponaglała.
Jeszcze jedno nie dawało mu spokoju.
- Może zaboleć, Tess.
196
- Wiem - szepnęła. - Wiem...
Wszedł w nią jednym silnym ruchem i ogarnęła go fala
rozkoszy, wstrząsała całym jego ciałem, całą jego istotą.
Usłyszał, jak jęknęła, bezradnie, cicho, i zamarł.
Wziął jej twarz w dłonie i zasypał pocałunkami.
- Przepraszam - szeptał - przepraszam...
Zesztywniała, wstrzymała oddech. W końcu głośno
wypuściła powietrze z płuc i nabrała tchu.
- Już dobrze? - zapytał zmartwiony.
- Lepiej.
- PrzestanÄ™.
- Nie. - Zacisnęła dłonie. - Nie! - Jakby na potwierdzenie
tych słów, uniosła się lekko, poruszyła instynktownie,
zmysłowo. Zapomniał o całym świecie. Pozwolił, by
poprowadziła go do spełnienia. Wydawało się, że zna drogę.
Wkrótce eksplodował na milion kawałków.
- W każdej chwili możesz mi obciąć włosy - powiedział
pózniej.
Szczęśliwa, zachichotała z twarzą wtuloną w jego ramię.
Słuchał tego z przyjemnością: to znaczy, że nie zrobił jej
krzywdy, że nie żałuje tego, co miedzy nimi zaszło.
Tylko że jeszcze nie szczytowała. Musi coś na to poradzić.
Przyłapał się na rozważaniach, ile zniesie, zanim wstyd wezmie
górę.
Jezu, z doświadczoną partnerką wszystko jest o wiele
Å‚atwiejsze. Z drugiej strony...
Z drugiej strony za żadne skarby świata nie chciałby
przegapić tego doświadczenia z Tess. Szczerze mówiąc,
podobała mu się jej świeżość, jej zachwyt nad wszystkim, co
nowe.
Nagle przyszedł mu do głowy pomysł.
- Zaraz wracam - powiedział i pocałował ją w czoło.
Wyciągnęła ręce, jakby nie chciała go puścić. Nigdy w życiu nie
czuł się równie dobrze.
197
W łazience zmoczył gąbkę ciepłą wodą. Po powrocie do
sypialni przysiadł na skraju łóżka i delikatnie umył jej uda.
W pierwszym odruchu zareagowała nerwowym chichotem,
ale zaraz się odprężyła, pozwalając, by robił co zechce ciepłą,
mokrą gąbką . Po chwili Tess jęczała cicho, mimowolnie
poruszajÄ…c biodrami.
Jack przyjął zaproszenie, odłożył gąbkę i wślizgnął się
między jej uda, tak że mógł pieścić ją ustami. W pierwszej
chwili znieruchomiała, ale wkrótce zapomniała o całym świecie,
poddawała się jego pieszczotom, jęcząc gardłowo.
Wznosiła się coraz wyżej, a Jack rozkoszował się jej reakcją
jakby sam to przeżywał. Nagle wplotła palce w jego włosy,
jakby z obawy, że odejdzie. Chwilę pózniej osiągnęła szczyt z
przejmujÄ…cym krzykiem.
Czasami życie jest takie piękne. Tak cholernie piękne.
Prysznic był ciepły. Jack wciągnął Tess do kabiny i trzymał
ją w ramionach. Była miękka, ciepła i drobna, przymknęła oczy,
uśmiechała się lekko. Podobała mu się taka. Oddałby wiele,
żeby zawsze taka była.
Szkoda, że to nie potrwa dłużej. Ta myśl popsuła mu humor.
Przypomniał sobie, że Tess w rzeczywistości jest kłótliwa i
złośliwa. A teraz będzie jeszcze gorsza, bo widział ją bez tarczy
ochronnej, bezbronną. Poznał cudowną, łagodną kobietę.
Zwietnie... Jeśli jeszcze bardziej pogorszył sytuację, Steve i
Brigitte nie darują mu do końca życia.
Jednak na razie nie chciał o tym myśleć. Na razie nie chciał
myśleć o niczym poza kobietą w ramionach. Jak dobrze mieć ją
przy sobie. Jak łatwo sobie wyobrazić, że tak będzie już zawsze.
- To takie przyjemne - mruknęła. Jej dłonie, śliskie od
mydła, błądziły po jego plecach i pośladkach. Odwzajemnił się
podobnÄ… pieszczotÄ….
Niestety akurat w tym momencie skończyła się ciepła woda.
Zazwyczaj na Florydzie zimna woda jest w najgorszym
198
wypadku letnia, lecz tym razem lodowaty strumień sprawił, że
jednocześnie wyskoczyli spod prysznica. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl