[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ona śpi spokojnie i nie przypuszcza, iż mnie już nigdy nie zobaczy. Wyrwałem się,
okazałem dość siły, by w ciągu dwugoóinnej pogawędki nie zdraóić swych zamiarów.
Cóż to była za rozmowa, wielki Boże!
Ogród
Albert przyrzekÅ‚ mi, że zaraz po wieczerzy przyjóie z LotÄ… do ogrodu¹p ³. StaÅ‚em na
tarasie pod rozłożystymi kasztanami i spoglądałem po raz ostatni stąd, jak słońce, zacho-
óąc na krańcach uroczej doliny, tonęło w nurtach rzeki. Jakże często razem z nią rozko-
szowałem się tym wspaniałym widokiem, a óiś& Zacząłem przechaóać się po alei, którą
tak lubiłem, tajemny pociąg uczuwałem zawsze do tego miejsca, zanim jeszcze poznałem
Lotę i radowaliśmy się baróo w początkach naszej znajomości, stwieróiwszy obopólne
upodobanie do tego zakÄ…tka najromantyczniejszego¹p t , zaprawdÄ™, jaki stworzyÅ‚a sztuka
ogrodnicza.
Z początku widok ściele się szeroko poprzez pnie kasztanów& , tak& tak& pamiętam,
pisaÅ‚em ci o tym¹p u & Å›ciany zieleni otaczajÄ… wchoóącego, a aleja, Å‚Ä…czÄ…c siÄ™ z drzewami
przylegającego do niej zagajnika, staje się coraz to ciemniejsza i posępniejsza, aż kończy się
nagle niewielką polanką bez wyjścia, buóącą w wędrowcu uczucie samotności i powagi.
Pamiętam, jak miło mi było, gdym się tam znalazł pewnego dnia letniego w samo
południe, wydaje mi się, że miałem niejasne przeczucie, iż miejsce to bęóie widownią
szczęścia i bólu zarazem.
Spęóiłem niespełna pół goóiny na smętnym, a słodkim zarazem rozważaniu myśli
rozstania i spotkania siÄ™ kiedyÅ›¹p v , gdym usÅ‚yszaÅ‚ kroki na terasie. PospieszyÅ‚em naprze-
ciwko, z drżeniem ująłem i ucałowałem jej dłoń! Weszliśmy do alei, gdy właśnie księżyc
y y Właściwie od czterech tygodni, gdyż już w liście z 8 sierpnia mówi o tym.
¹p p W mieÅ›cie Werter nie może Loty widywać swobodnie, zresztÄ… jest tam i Albert w jej najbliższym otoczeniu.
¹p ¹Data ta odpowiada Å›ciÅ›le dacie rozstania siÄ™ Goethego z CharlottÄ… Buff.
¹p ²pr etr am t o przyszÅ‚ość pokaże, że Werter siÄ™ myli.
¹p ³Por. ostatni ustÄ™p listu z 4 maja.
¹p t a romant nie ego sÅ‚owa romantyczny użyÅ‚ Goethe dwa razy w Cierpienia mÅ‚odego Wertera.
¹p u pi aÅ‚em i o t m Werter myli siÄ™; w listach do Wilhelma nie ma o tym wzmianki.
¹p v ro tania i pot ania i ied Werter odnosi to powieóenie do chwili rozstania siÄ™ tu na ziemi i spo-
tkania się w zaświatach. Wskazują na to słowa początkowe listu: Nie ujrzę jej nigdy i końcowe rozmowy
z LotÄ…: Zobaczymy siÄ™ kiedyÅ› .
o ann olf an on oet e Cierpienia młodego Wertera 29
wyłonił się spoza chmur. Rozmawiając o tym i owym, zbliżyliśmy się niepostrzeżenie
do ponurego pawilonu¹p w . Lota weszÅ‚a i usiadÅ‚a na Å‚awce, obok niej zajÄ…Å‚ miejsce Albert,
a ja po drugiej stronie. Ale niepokój nie pozwolił mi usieóieć, przeto wstałem, prze-
chaóałem się chwilę i siadłem znowu. Byłem w przykrym stanie. Lota zwróciła naszą
uwagę na piękny efekt światła księżycowego, oświecającego jasno terasę, wióianą przez
długi, ciemny tunel drzew. Widok był tym piękniejszy, że wokoło nas panował zupeł-
ny mrok. Milczeliśmy, a ona zaczęła po chwili: Ile razy przechaóam się w świetle
księżyca, zawsze przychoóą mi na myśl moi bliscy zmarli i wtedy rozmyślam o śmierci
i przyszłym życiu. Bęóiemy żyli! ciągnęła dalej głosem, wyrażającym najwznioślejsze
przekonanie. Ale czyż się spotkamy, Werterze, czy się poznamy? Mów pan, jak ci się
wydaje?
Loto, odrzekłem z oczyma pełnymi łez, podając jej rękę zobaczymy się tu
i tam! Nie mogłem dłużej mówić. Drogi Wilhelmie, czyż musiała mnie o to spytać
óiś, gdym właśnie drżał, nosząc w sercu ową bliską rozłąkę.
Córka, Matka, Obowiązek,
Czy umarli nasi wieóą o nas? ciągnęła dalej. Czy odczuwają, co się z nami
Zaświaty
óieje i czy uświadamiają sobie, że ich wspominamy z miłością. Jawi mi się zawsze postać
matki mojej, gdy cichym wieczorem znajdę się w kole jej óieci, to jest moich óieci,
skupionych wkoło mnie, tak, jak gromaóiły się wokoło niej samej. Wówczas zwracam
zroszone łzą tęsknoty oko do nieba i pragnę, by spojrzała, by się przekonała, że dotrzymuję
słowa danego w goóinie śmierci, iż będę jej óieciom matką. Z głębokim uczuciem
wołam w takiej chwili: Przebacz mi droga moja, że może nie jestem im tym, czym ty
im byłaś. Czynię, co mogę, są oóiane, nie głodne, a także, co najważniejsze, pielęgnuję
je i kocham. Czyż wióisz święta nasza, w jakiej żyjemy zgoóie? Jeśli wióisz, to możesz
zaprawdę wielbić Boga, któregoś błagała o opiekę nad óiećmi, wylewając ostatnie, gorzkie
Å‚zy na tej ziemi.
Tak mówiła, Wilhelmie, a któż powtórzyć zdoła, co mówiła? Jakże zimna martwa
litera wyrazić może ten niebiański wykwit ducha! Albert przerwał jej łagodnie: Wiem,
że dusza twa, droga Loto, ma upodobanie w tego roóaju myślach, ale szkoóą ci one,
przeto proszę cię baróo& Albercie! podjęła na nowo. Wiem, że nie zapomniałeś
owych wieczorów, spęóonych wspólnie u małego, okrągłego stoliczka, kiedy ojca nie
było w domu, a óieci pokładły się spać. Miewałeś często dobre książki, ale mało kiedy
byłeś w możności czytać je. Czyż obcowanie z tą piękną duszą nie było nam droższe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.opx.pl
Jordan Penny Arabski ksić…śźć™
Furey Maggie Artefakty Mocy 3 Artefakt
Fred Saberhagen Dracula 03 Vlad Tapes
Anthony, Piers Incarnations of Immortality 06 For Love of Evil
Coleman Playback From The Victrola To MP3, 100 Years Of Music, Machines, And Money
Margaret Way Dziewczyna bez skazy
Harry Turtledove War Between the Provinces 02 Marching Through Peachtree
Ahern Jerry Krucjata 19 Ostatni Deszcz