[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O tym nic nie wiem, w czasie przesłuchań byli trzezwi. Ale zaraz, skoro hałasy
w nocy, niemożliwe, żeby pani ani razu nie wyjrzała przez okno!
Nie wiadomo, dlaczego zdenerwowałam się tak, że postanowiłam wmusić w komi-
sarza jakiś naganny napój. Wolał piwo niż wino, słusznie poniekąd, niższy procent al-
koholu.
Może pan być spokojny, że wyglądałam wielokrotnie powiadomiłam go zara-
zem ze złością i satysfakcją, bo już tam przecież nie mieszkałam, ale minione przeży-
cia trudno było zapomnieć. Mało, tkwiłam w oknie i obmyślałam sposoby zdewa-
stowania jej tej aparatury. Zastanawiałam się nad podpaleniem, szalały po mnie butelki
z benzyną, ciskane na czołgi, broń palna długa, ale musiałby to być panzerfaust. Płonąca
strzała z łuku, cholera, żebym znała jakiegoś Indianina... Nie wyobraża pan sobie, jakie
miałam niszczycielskie pomysły!
I nie spróbowała pani...? wyrwało mu się z wyraznym zaciekawieniem.
Schody mi przeszkadzały wyznałam ze skruchą. Więcej różnych działań wy-
myśliłam z bliska niż z daleka, ale musiałabym lecieć te trzy piętra tam i z powrotem.
Wolałam wyjeżdżać. Nie zdziwię się, jeśli wyjdzie na jaw, że zabił ją ktoś z tamtych oko-
licznych lokatorów.
Komisarz znów się zamyślił, po odrobinie popijając piwo.
Jest to jakaś myśl przyznał w końcu. Ale po pierwsze, dzwięki dzwiękami,
musiała pani jednak coś widzieć...?
Owszem, raz. Faceta z sąsiedniego bloku, który awanturował się pod jej oknem
i wygrażał pięściami. Z trzeciego piętra widziałam czubek jego głowy. Nie był łysy.
Miał dzieci, które zostały obudzone i teraz płaczą. Osoba, która dopingowała go z okna
pierwszego piętra, była zapewne jego żoną, matką płaczących dzieci. Osoby w innych
oknach popierały ją z zapałem. Scena malownicza, można powiedzieć, ale do niczego
nieprzydatna. Nic więcej.
Ale ktoś tam może przychodził...
Niech się pan opamięta powiedziałam surowo. Jako świadek naoczny jestem
do kitu. Primo, nie spędzałam czasu w oknie, secundo, ryki grzmiały w nocy, kiedy z na-
tury rzeczy jest ciemno, tertio, nawet gdyby do niej leciała cała wataha, też widziałabym
wszystkich tylko od czubka głowy. Więcej pożytku może pan mieć ze mnie w dziedzinie
dedukcji, niech pan powie więcej o tym udawaniu dziennikarki bądz co bądz, ta sama
płeć, kobieta kobietę prędzej wywęszy...
Musieli tam mieć jakieś kłopoty, bo po krótkim wahaniu komisarz wyjawił mi, że
jednak więcej informacji zdobyli o Borkowskiej martwej niż żywej. O ile oczywiście nie
zachodzi tu znów jakaś pomyłka i rzecz dotyczy żywej, a nie martwej. Opinie były wy-
soce urozmaicone, sprzeczne ze sobą, i mogły każdego skołować doszczętnie.
90
A w ogóle to ta pani sąsiadka wcale nie jest pewna, ile osób widziała w tym sa-
mochodzie dołożył nagle. Wpatrywała się w blondynkę przy kierownicy, ale nie
wyklucza, że siedział i pasażer. W oczach jej stoi, że pusto nie było, na fotelu obok mógł
siedzieć człowiek, a mógł, na przykład, duży pies. A na końcu strzeliło babie z rury wy-
dechowej.
To znaczy, że widziała akurat chwilę zbrodni! zaopiniowałam bez namysłu.
Z rury brzmi podobnie, szczególnie jeśli słyszała z domu. Z domu?
Nie. Już z zewnątrz. Spod drzwi.
%7łe też nie wyszła na ulicę! Byłby naoczny świadek!
A pani nie mogła akurat robić czegoś w kuchni...?
Skruszona niezmiernie, spróbowałam udzielić mu licznych rad. Nie ma tak, żeby
nigdzie nie było żadnych ludzi, proszę, sąsiadka objawiła się po trzech dniach, z budo-
wy naprzeciwko albo kawałek dalej też mógł patrzeć ktoś, kogo dopiero trzeba złapać.
Może jakiś idiota, który sam nie wie, co widział... Należy pogadać z żywą Borkowską,
niemożliwe, żeby nic nie wiedziała!
Rady były nieco spóznione, oni też na te pomysły wpadli. Owszem, dochodzenie
trwa...
Ale pani się nie przyzna, że tak z panią rozmawiałem? spytał ostrzegawczo, wy-
chodząc. Osobom postronnym tajemnic śledztwa się nie zdradza, mógłbym karnie
wylecieć.
Poprzysięgłam milczenie, chociaż nie miało to żadnego sensu. Wielkie mi tajemni-
ce, które zna cały świat, mogłam pogadać z paroma osobami i wiedzieć więcej od niego,
mogłam napomknąć prawdziwej dziennikarce Borkowskiej, że chętnie udzielę jej wy-
wiadu, prawem się zajmowała, temat był mi bliski i proszę bardzo, po godzinie mogła-
bym być z nią zaprzyjazniona. Co nie oznaczało, rzecz jasna, że komisarza Górskiego
w jakikolwiek sposób zamierzałam wrobić...
Plany mi się zaczęły krystalizować i dobre chęci zalęgły się we mnie na mur, nie zdą-
żyłam jednakże nijak zadziałać, ani nawet zastanowić się porządnie, bo Martusia, po
rozpaczliwym i niezrozumiałym telefonie, przyjechała zaraz nazajutrz.
Słuchaj, bardzo cię przepraszam zaczęła już od furtki ale mam taką propo-
zycję, że to jest szansa życiowa! Muszę z człowiekiem porozmawiać osobiście, a on wy-
jeżdża do Wenezueli! Wiesz, to kawałek stąd...
Po jaką cholerę filmowiec jedzie do Wenezueli? wymamrotałam z niesmakiem,
przytrzymując drzwi, żeby się samoczynnie nie zamykały. Jeśli kupować następną te-
lenowelę, nie chcę mieć z nim do czynienia. Albo przeciwnie, chcę, zadam mu parę py-
tań...
Nie musisz! To nie on kupuje, on jedzie prawie prywatnie, folklor południo-
woamerykański, hobby ma takie. Ale wróci, a ja mam przez ten czas zrobić scenopis.
Muszę to z nim omówić!
91
Proszę cię bardzo, omawiaj. Ale ostrzegam cię że do omawiania mamy także mnó-
stwo innych rzeczy.
Jakich rzeczy? zaniepokoiła się Martusia.
Kazałaś mi się zająć naszym trupem, nie? No to się zajęłam. I teraz ho, ho!
Nie strasz mnie. I możesz trochę poczekać?. z nim jestem umówiona na drugą, to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- efriends.pev.pl
J. A. Jance Joanna Brady 04 Dead to Rights
028. Neil Joanna Wyznanie miłości
Chmielewska Joanna Wszyscy jestesmy podejrzani
Chmielewska Joanna O Teresce i Okrętce Duch
Chmielewska Joanna Wielki diament T.1
Cree, Ann Elizabeth Lord Rotham's Wager (Mills & Boon)
006. Brown Sandra Ucieczka do edenu (inny tytuśÂ‚ Zwyci晜źyć‡ mimo wszystko)
Smith Ready Jeri [Aspect of Crow 03] The Reawakened
Moorcock_Michael_ _Elryk_z_Melnibone_ _Sagi_o_Elryku_tom_I