[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego ojciec.
- A ja mam nadzieję, że kiedy się ocknie, ty jeszcze tu będziesz. Podjęłaś
jakÄ…Å› decyzjÄ™ w sprawie pracy w Denver?
- Ciągle się zastanawiam. Nick jest wyjątkowo cierpliwy. Rozmawiałam
z nim wczoraj i obiecałam dać odpowiedz do przyszłego tygodnia.
- Och, nie - wyrwało się Caroline, ale szybko zamknęła sobie usta dłonią.
- Przepraszam, nie powinnam tak mówić.
128
Charlene Sands
Maddie uśmiechnęła się smutno. Ta decyzja miała zmienić jej życie.
Zadomowiła się już w Hope Wells, na wiązała prawdziwe przyjaznie,
praktyka weterynaryjna rozwijała się bardzo dobrze, a rozkwitłaby
jeszcze bardziej, gdyby zdecydowała się odbudować gabinet. Naprawdę
niezle jej się tu żyło, choć czasem zastanawiała się, jakby to było, gdyby
się przeniosła do miasteczka i tylko czasem; widywała Treya, który żyłby
swoim życiem, a z czasem pewnie związałby się z mną kobietą.
W takich chwilach przyjęcie propozycji Nicka wydawało jej się rozsądne.
Innym razem jednak, tak jak teraz, podczas pogawędki z przyjaciółką, w
ogóle nie wchodziło to w rachubę.
- Nie musisz przepraszać. Rozumiem. Będę bardzo tęskniła za tobą i
Annabelle, lecz...
- Masz o wiele więcej spraw do rozważenia. Jesteś utalentowana,
inteligentna, więc praca w klinice w Denver to dla ciebie szansa. A co ten
uparty kowboj mówi na twój wyjazd?
Maddie odwiesiła kolejną sukienkę.
- Pozwala mi wyjechać. Zresztą lżej będzie nam obojgu, kiedy stąd
zniknÄ™.
- Och, Maddie. - Caroline objęła przyjaciółkę i wyszły ze sklepu. - Wiem,
czego potrzebujesz. O sukience pomyślimy pózniej, teraz czas na
seksownÄ… bieliznÄ™.
- Co takiego?
- Zaufaj mi. Kiedy przechodziłam ciężkie chwile z Gi-
Druga szansa
129
lem, nic tak nie poprawiało mi nastroju jak zakupy grzesznej bielizny.
- Od razu czuję się lepiej - uśmiechnęła się Maddie.
- Poczekaj, znajdę ci coś niezwykłego. Kiedy to włożysz, cały świat
przestanie się liczyć.
- Brzmi zachęcająco, ale gdzie to znajdziemy?
- Znam odpowiednie miejsce...
Trey wszedł do domu o zmroku, powiesił kapelusz na wieszaku i zajrzał
do kuchni. Miał ostatnio sporo kłopotów. Dach stodoły przeciekał, na
południowym pastwisku ogrodzenie wymagało naprawy, kilka krów
miało się właśnie ocielić i potrzebowało dodatkowej opieki. Jedna była
już właściwie gotowa wydać na świat cielaka. Był u niej przed chwilą i
sprawdzał sytuację, która wyglądała na trudną. Wolał zachować pełną
ostrożność, by nie stracić krowy ani cielęcia, jak rok wcześniej.
Otworzył lodówkę, wyjął piwo i pociągnął łyk. Chłodny napój go
orzezwił. Choć unikał Maddie, jak mógł, musiał przyznać, że za nią
tęsknił. Brakowało mu jej uśmiechu i zdziwionych spojrzeń, sposobu, w
jaki sprawiała, że wszyscy wokół czuli się dobrze. Była jak powiew
świeżego powietrza przynoszący nowe życie. Pijąc kolejne piwo,
spostrzegł na kuchennym stole różową torbę, z której coś wypadło na
podłogę. Zaciekawiony odstawił napój, przyklęknął i podniósł skąpe
czarno-różowe majteczki, z pewnością zaprojektowane dla żartu i dobrej
zabawy. Włożył je ostrożnie do
130
Charlene Sands
torby, a wyjÄ…Å‚ z niej czerwony, ozdobiony haftem staniczek i majteczki
bikini. Były tak skąpe, że musiały niewiele zakrywać. Przełknął z trudem
ślinę. Myślami powędrował ku sekretnym miejscom kobiecego ciała.
Wyobraził sobie kremową skórę Maddie w tym stroju. Widocznie była
kobietą lubiącą odważną bieliznę i kontrasty w zachowaniu za dnia i
nocą. Jeszcze raz spojrzał na zestaw i schował go do torby. Ostatnią
rzeczą, którą obejrzał, była cieniutka nocna koszu- 'J la z tak głębokim
wycięciem, że chyba niczego nie ukrywała. Oddychał z trudem,
dotykając miękkich koronek. Pomyślał, że koszulka jest wyjątkowo
krótka, więc i od dołu musi niewiele osłaniać. Zresztą chyba celowo
została tak zaprojektowana. Serce podeszło mu do gardła. Poczuł
podniecenie. Nic nie mógł poradzić na to, że wyobrażał sobie Maddie w
tym stroju. Zawsze wyglądała niewinnie, a taka grzeszna bielizna
powodowała ciekawy kontrast. Oczami duszy widział, jak bierze ją w
ramiona i przytula, pieści piersi, zsuwa tę bieliznę...
Dobrze pamiętał jej gorące ciało i zapach skóry, gdy się kochali. Kiedy
drzwi się otworzyły i stanęła w nich Maddie, nie zdążył zmienić wyrazu
twarzy. Nawet nie próbował.
-T...Trey?
Stała przed nim zdumiona, z umorusaną twarzą, w dżinsach oblepionych
słomą. Wyglądała tak okropnie, że aż się uśmiechnął. Musiał się
uśmiechnąć, bo tak bardzo ją kochał, że mało nie wyskoczyło mu serce z
piersi. Pragnął jej nad życie.
Druga szansa 131
- Co robisz z moimi... rzeczami?
- Znalazłem jedną z nich na podłodze, więc podniosłem. Stał, ciągle
trzymając w ręku koszulkę.
- Miło z twojej strony.
- Nie było nic miłego w tym, o czym myślałem. Nawet pod warstwą
brudu na twarzy widać było, że się
zarumieniła. Włożył ostatnią sztukę bielizny do torby.
- Zostawiłaś to tutaj, żebym wszystko zobaczył? Jeszcze raz się
zaczerwieniła, lecz tym razem z gniewu.
Wyjęła mu torbę z ręki.
- Kiedy weszłam do domu, zadzwonił telefon z nagłym wezwaniem, więc
niewiele myśląc, zostawiłam tu zakupy.
- Rozumiem. Nabyłaś to na randkę z Jackiem?
Maddie przymknęła oczy i zaklęła. Trey nigdy nie słyszał, by używała
takiego języka. Potem spojrzała mu prosto w oczy i rzekła spokojnie:
- Kupiłam to bez uwzględniania konkretnego adresata. Idę na kolację z
przyjacielem, nie na randkÄ™.
- JesteÅ› pewna?
- Czego ty ode mnie chcesz? - spytała, przeciągając dłonią po włosach.
- Niczego - odrzekł.
I wszystkiego, dodał w myślach.
- Jeszcze parę minut temu nie wyglądało, jakbyś niczego nie chciał.
Raczej coś określonego miałeś na myśli.
- Co chcesz, żebym wyznał? %7łe nawet ubrudzona i w poplamionych
spodniach jesteś ładniejsza niż inne? %7łe trzy-
132
Charlene Sands
mając te rzeczy w ręku, wyobrażałem sobie w nich ciebie? %7łe pragnę cię
w tej bieliznie i bez niej, niezależnie od tego, czy w końcu poczujesz się
zraniona? To prawda. Ale nie mam zamiaru tego zrobić. Już raz ci
powiedziałem, że pragnąć cię i spełnić to pragnienie to dwie różne rzeczy.
Maddie przygryzła wargę.
- Może pragnąć i postępować ze mną właściwie, to jedna i ta sama rzecz.
Może mylisz się co do nas. Brałeś taką możliwość pod uwagę?
- Nie mylÄ™ siÄ™.
Ciągle ciążyła nad nim klątwa rodu Walkerów. Nie wyzwolił się od
piętna złego dziedzictwa pozbawiającego wiary i zaufania. Od początku
wiedział, że Maddie zasługuje wyłącznie na stały związek, ale z kimś
lepszym niż on.
- JesteÅ› pewien?
Teraz już nie miał żadnej pewności. Maddie sugerowała, że był lepszym
człowiekiem, niż sądził, więc zaczął się nad tym zastanawiać, a nawet
poczuł nadzieję.
- Pomyśl o tym, Trey - rzekła i wyszła z kuchni z torbą wypełnioną
seksowną bielizną, której miał więcej nie zobaczyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]