[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ny próbował się wyrwać. Zpiąca przekręciła się jeszcze, wciągając go prawie na
siebie, ale ręka utknęła na dobre.
Kiedy na dodatek wysunęła swój długi język, badając zdobycz zdjęło go
prawdziwe przerażenie. Czuł, jak twarda taśma owija się dookoła jego ręki, i za-
stanawiał się, co począć. Z przodu szczęki nie było zębów, ale trochę głębiej były
już nawet trzy rzędy. Gdyby język wciągnął jego rękę odrobinę głębiej. . . ! Na
szczęście, po chwili język zwinął się do paszczy, która się teraz uchyliła. Zpiąca
wydała obrzydliwy świst i odwróciła się jeszcze trochę, zrzucając go prawie do
rowu.
Trelig klął pod nosem, masując obolałe ramię. Pewnie jej nie zasmakowało
pomyślał. Westchnął wiedząc już teraz, że napad rabunkowy bez broni jest tu
niemal niemożliwy.
Starał się teraz zebrać myśli. Mógł się oczywiście trochę pokręcić, sytuacja
skazywała go jednak na rolę żebraka i zbiega. Opuściła go moc, nie miał pojęcia,
jak walczyć jako Makiem, nie miał szans w konfrontacji z tamtymi. I jeszcze
jedno nie mógł włączyć się do tutejszej społeczności na warunkach, które by
mu odpowiadały.
Pozostało mu tylko się poddać.
* * *
Strażnicy wyglądali na znudzonych. Siedzieli nieruchomo, mrugając tylko od
czasu do czasu w sposób tak charakterystyczny dla gadów. Wrażenie senności
było jednak mylące. Kiedy się przybliżył, utkwili w nim oczy, zakładając strzały
do kusz i unosząc je w górę. Mimo to wyglądali raczej jak posągi niż żywe istoty.
Podszedł do jednego z nich.
Przepraszam pana, czy to jest pałac królewski? spytał przymilnie. Nie
miał ochoty wpaść w ręce miejscowej policji albo jakichś biurokratów niskiej
rangi.
188
Strażnik się nie poruszył, taksując natręta. Kiedy się odezwał, jego gęba ani
drgnęła, co potwierdzało, że narząd głosu zlokalizowano gdzie indziej.
Odejdz, chłopku. %7ładnych wizyt z wyjątkiem Dnia Spowiedzi.
Ale to jest pałac, prawda? ciągnął uparcie.
Nie, to jest siedziba związku producentów słomy odparł strażnik iro-
nicznie. A teraz idz sobie, pókiś cały.
Trelig postanowił zmienić taktykę. Zaczerpnął oddechu.
Czy ciągle szukacie Przybyszów, tak jak to pisali w okólniku? spytał od
niechcenia.
Oczy strażnika zalśniły teraz rozbudzoną ciekawością.
Wiesz coś o Przybyszu na Makiem? spytał ostro i rzeczowo, ale z wy-
raznym zainteresowaniem.
Owszem odparł Trelig. Z kim mogę o tym porozmawiać?
Ze mną odparł strażnik. Jeśli mi się spodoba, przekażę to dalej.
Jak cholera pomyślał Trelig. Tylko wtedy, gdy zobaczysz w tym jakąś ko-
rzyść dla siebie.
A więc dobrze powiedział, zrezygnowany. Jeżeli cię to nie interesu-
je. . . Zabrał się do odejścia.
Stać! zawołał inny głos, być może innego strażnika. Ton komendy
świadczył o autorytecie. Trelig zamarł bez ruchu, śmiejąc się pod nosem.
Jeżeli ktoś się dowie, a to jest rzeczywiście Przybysz, to dostaniemy po
głowie zauważył ten nowy głos. Wezmy go lepiej do starego.
Dobra, dobra burknął pierwszy strażnik. Ja się tym zajmę. Ale co my
z tego będziemy mieć?
Wiem, po co tu jesteśmy, jeśli mówi prawdę, odpowiednio to rozdmucha-
my odparł drugi. Ruszaj.
Trelig znowu się odwrócił.
Hej, ty tam. Idz za mną burknął pierwszy strażnik z rezygnacją w głosie
i ruszył niespiesznymi skokami po wyłożonej cegłą alejce. Trelig trochę podnie-
siony na duchu, ruszył za nim. Jeśli, jak powiedział Ortega, wszystkie rasy za-
mieszkujące ten wszechświat i także ten konkretny świat, włączając ród ludz-
ki wywodzÄ… siÄ™ z wysokiego pnia, to wszystkie tak stworzone rasy muszÄ…
mieć jakiś element wspólny, coś, co otrzymali od swoich twórców. Antor Trelig
z urodzenia i zawodu był członkiem rodu ludzkiego i forma, jaką istota ludzka
przybierała, nie miała dla niego żadnego znaczenia.
Weszli przez boczne drzwi do bardzo dziwnej komnaty, oświetlonej lampa-
mi gazowymi. W środku zastali wartownika, który kiwnął nieznacznie do jego
przewodnika.
Na dwóch ścianach pokoju rozmieszczono mnóstwo podobnie wyglądających,
dziwacznych urządzeń. Górna część przypominała ogromne, wyściełane słuchaw-
ki, a poniżej sterczał rodzaj gumowej przyssawki z dziurą w środku. Zawieszono
189
to na umocowanych zatrzaskami splotach rury z tego samego materiału. Nad każ-
dym kompletem wisiała tabliczka zapisana tymi samymi szalonymi hieroglifami.
Trelig przyglądał się ciekawie strażnikowi, który zdjął słuchawki i nacisnął je
sobie na głowę, w miejscu, gdzie za nasadą szczęki wychodziły maleńkie otwory
uszne. Przyssawkę przymocował pośrodku wytatuowanego emblematu na piersi.
Wydął pierś, wydając niezwykle głośny i przykry dzwięk. Trelig wiedział już te-
raz w czym rzecz. Urządzenie przenosiło dzwięk do różnych części pałacu, rurą
przemieszczało się powietrze. Przypuszczał, że słyszalność może być nie najlep-
sza, wyglądało jednak na to, że ma przed sobą prymitywny, nietechnologiczny
telefon.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- niecoinny.xlx.pl
Angelina Evans [Night Stalker 01] Night Stalker (Changeling) (pdf)
Donita K Paul [DragonKeeper Chronicles 02] DragonQuest (pdf)
Amber Green [Turner & Turner 02] Turncoat [MM] (pdf)
Angela Verdenius [Heart & Soul 16] Soul of a Guardian (pdf)
Anne Hampson Love Hath an Island [HR 1522, MBS 135, MB 494] (pdf)
Cynthia Thomason Christmas in Key West [HS 1528, MSM2 10, A Little Secret] (pdf)
Mario Acevedo [Felix Gomez 02] X Rated Blood Suckers (v5.0) (pdf)
Alan Burt Akers [Dray Prescot 01] Transit to Scorpio (pdf)
Berengaria Brown [Menage Amour 189 Unamned 03] Eternity (pdf)
Denis Judd The Lion and the Tiger, The Rise and Fall of British Raj (pdf)