[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sharon. - JednÄ… z kilku najlepszych.
Gruchnął śmiech.
- Bardzo się cieszę, że zakochała się w tak fantastycznym mężczyznie jak
Tom. Cudownie jest znalezć miłość kogoś cudownego. Ale znalezć prawdziwą
bratnią duszę to znacznie więcej. Taka osoba rozumie partnera jak nikt, kocha jak
nikt i towarzyszy mu na dobre i na złe aż do śmierci. Wiem coś o tym i wiem, że
Denise znalazła takiego człowieka w Tomie. - Coś chwyciło ją za gardło. Odczekała
chwilę, żeby wziąć się w garść. - Czuję się zaszczycona, że zaproszono mnie do
udziału w tym pięknym dniu Denise i Toma. %7łyczmy im wielu tak pięknych dni jak
dzisiejszy.
Wszyscy zaczęli klaskać, sięgnęli po kieliszki. - I jeszcze jedno! - dodała,
przekrzykując tłum. Musiała unieść rękę, żeby go uciszyć. Hałas umilkł, znów
wszystkie oczy zwróciły się na nią.
- Niektórzy z obecnych tu gości słyszeli zapewne o liście wymyślonej przez
pewnego wspaniałego człowieka. - Przy stoliku Johna zerwały się oklaski. - Jedna
z zasad głosi, żeby nigdy nie wkładać kosztownej białej sukni.
Przy stoliku Johna wybuchła istna owacja, Denise zwinęła się ze śmiechu na
wspomnienie tamtego fatalnego wieczoru, kiedy to wpisano owÄ… zasadÄ™ na listÄ™.
- W imieniu Gerry ego - dodała Holly - wybaczam ci, Denise, złamanie
owej zasady tylko dlatego, że tak ślicznie wyglądasz. I poproszę cię, żebyś
wzniosła razem ze mną toast za was oboje i za bardzo drogą białą suknię. A wiem
coś o tym, bo przeciągnęłaś mnie po wszystkich sklepach ze ślubnymi kreacjami w
całej Irlandii!
Goście podnieśli kieliszki.
- Za Toma i Denise w bardzo drogiej białej sukni! Holly promieniała.
Przyjęcie się rozpoczęło.
Ze łzami w oczach przyglądała się, jak Tom i Denise tańczą po raz pierwszy
razem jako małżeństwo i przypomniała sobie, co czuła w takiej samej sytuacji.
Uniesienie, nadzieję, szczęście, dumę i chociaż nie wiedziała, co przyniesie los,
wszystkiemu była gotowa stawić czoło. To wspomnienie przepełniło ją radością.
Musi przestać płakać i otworzyć się na przyszłość. Otrzymała fantastyczny dar -
życie. Czasem okrutnie się urywa, ale najważniejsze jest to, co z nim zrobimy.
- Mogę cię prosić?
Patrzył na nią uśmiechnięty Daniel.
- Oczywiście.
Odwzajemniła uśmiech, przyjęła rękę.
- Mogę ci powiedzieć, że pięknie dziś wyglądasz?
- Bardzo mi miło.
Denise wybrała jej śliczną liliową suknię z gorsetem, bez ramiączek i z
głębokim rozcięciem z boku. Włosy upięła do góry, ale pojedyncze loki spadały tu
i ówdzie na ramiona. Czuła się piękna. Niemal jak księżniczka Holly, i aż
roześmiała się na tę myśl.
- I wzniosłaś piękny toast - pochwalił. - Dopiero teraz zrozumiałem, jakim
byłem egoistą. Powtarzałaś mi, że nie jesteś gotowa, a ja nie słuchałem - wyznał.
- Nie szkodzi. Chyba jeszcze długo nie będę. Ale dziękuję, że tak szybko
dałeś za wygraną.
Tu wskazała głową Laurę, która siedziała naburmuszona przy stoliku.
Daniel zagryzł wargę.
- Może wydaje ci się, że to szybko, ale kiedy nie odbierałaś moich
telefonów, nawet do mnie, tępego, dotarto, że nie jesteś gotowa na związek. A
kiedy pojechałem na święta do domu i spotkałem Laurę, znów między nami
zaiskrzyło. Miałaś rację, wcale się nie odkochałem. Ale wierz mi, że gdybym nie
był pewien, że mnie nie kochasz, nie zaprosiłbym jej na wesele.
- Przepraszam, że unikałam cię przez ten miesiąc. Potrzebowałam czasu
dla siebie. Jednak nadal uważam, że głupio robisz.
Pokręciła głową, widząc wściekłe spojrzenie Laury.
WestchnÄ…Å‚.
- Wiem, że mamy wiele do wyjaśnienia i że nie możemy się spieszyć, ale tak
jak powiedziałaś, miłość nie umiera.
Holly wzniosła ręce do nieba.
- Przestań mnie cytować. - Roześmiała się. - Bylebyś był szczęśliwy.
Chociaż trudno mi to sobie wyobrazić.
Westchnęła dramatycznie, teraz Daniel się roześmiał.
- Jestem szczęśliwy. Chyba nie potrafię żyć bez dramatu. - Spojrzał na
Laurę ciepłym wzrokiem. - Potrzeba mi żarliwości, a tej nie można Laurze
odmówić. A ty jesteś szczęśliwa? - Patrzył badawczo na Holly.
Zastanowiła się.
- DziÅ› jestem. A jutrem zajmÄ™ siÄ™ jutro. Ale zmierzam chyba w dobrym
kierunku.
EPILOG
Przerzucała czasopisma, szukając zdjęć ze ślubu Denise i Toma. Nie co
dzień główny didżej największej irlandzkiej rozgłośni radiowej i bohaterka filmu
 Dziewczyny w wielkim mieście biorą ślub. W każdym razie Denise chciała
wierzyć, że to wyjątkowe wydarzenie.
- Ejże - zbeształ ją opryskliwy sprzedawca. - To nie biblioteka. Albo pani
kupuje, albo proszę odłożyć.
Westchnęła i znów zaczęła zbierać wszystkie gazety ze stojaka. Ważyły tyle,
że musiała dwa razy wracać do lady. I znów przy kasie utworzyła się kolejka. Holly
uśmiechnęła się, ale wcale się nie spieszyła. Kiedy położyła ostatnie pismo, zaczęła
dokładać batony.
- Mogę prosić torbę?
Zatrzepotała rzęsami.
Sprzedawca obrzucił ją wściekłym spojrzeniem.
- Mark! - krzyknął. Zza regałów wyszedł pryszczaty młokos. - Otwórz drugą
kasę, synu - zażądał. Pół kolejki za plecami Holly przeszło na drugą stronę.
- Dziękuję.
Podeszła do drzwi. Już miała je otworzyć, gdy ktoś pchnął je z drugiej strony
i zakupy wysypały się na podłogę.
- Bardzo przepraszam - powiedział mężczyzna i schylił się, żeby jej pomóc.
- Nie szkodzi - odparła uprzejmie Holly.
- A, to pani! Czekoladoholiczka!
Spojrzała zdumiona. Stał nad nią zielonooki klient, który już raz jej
pomógł.
Roześmiała się.
- Znów się spotykamy.
- Holly, dobrze pamiętam? - spytał, podając jej batony.
- Zgadza siÄ™. Rob, prawda?
- Dobrą ma pani pamięć - przyznał ze śmiechem.
- Podobnie jak pan - odparła, wstając.
- Jestem pewien, że niedługo znów na panią wpadnę - powiedział Rob i
dołączył do kolejki.
Holly patrzyła na niego jak urzeczona. W końcu podeszła.
- A może miałby pan ochotę na kawę? Bo jeżeli nie ma pan czasu... -
Zagryzła wargę.
Spojrzał nerwowo na obrączkę na jej palcu.
- Ach, tym proszę się nie przejmować. - Wyciągnęła rękę. - To już tylko
wspomnienie dawnych szczęśliwych chwil.
Pokiwał ze zrozumieniem głową.
- W takim razie chętnie.
Przeszli na drugą stronę ulicy do małej kawiarenki.
Czekała, aż Rob przyniesie drinki. Wydał jej się miły. Wyglądała przez
okno i myślała o tym, czego się nauczyła. Przyjęła radę ukochanego mężczyzny i
dokładała starań, żeby rany się zagoiły. Była gotowa sięgać po to, na co ma ochotę.
Owszem, popełniała błędy, czasem w poniedziałek rano lub wieczorem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl