[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oklaskiwano go najdłużej ze wszystkich.
Lady Milford biła brawo zachwycona, a kiedy Paul Ferraris po raz piąty powrócił na
scenę z ukłonem, powiedziała:
- To było wspaniałe! On nie ma sobie równego! Musisz być bardzo dumna ze swojego
ojca.
- Jestem - przyznała Gizela. Gdy stało się oczywiste, że publiczność nie pozwoli
Paulowi Ferrarisowi łatwo zejść ze sceny, dyrygent uderzył w pulpit, dając znać
orkiestrze, że będzie bis. Wiedziała, że ojciec zagra teraz ulubioną arię matki z opery
 Zaczarowany flet . Azy napłynęły jej do oczu. Gdy skończył, zobaczyła, że lady Milford
również płakała.
- Jest wzruszająca! Twój ojciec gra ją tak pięknie -powiedziała urywanym głosem.
Ferraris opuścił scenę. Widownia powoli cichła.
- Chciałabym, drogie dziecko - powiedziała lady Milford - widzieć twego ojca znowu
szczęśliwym. Zawsze cieszył się życiem, a teraz jego oczy są pełne smutku.
Gizela poczuła się dziwnie zaniepokojona.
- Czy idziecie gdzieś po koncercie? - zaciekawiła się lady. - Sądzę, że twój ojciec
dostał wiele zaproszeń. Ja także zamierzam wydać na jego cześć kolację, oczywiście na twoją
również.
Gizela wstrzymała oddech. Potem rzuciła bez namysłu:
- Proszę, tylko nie dzisiaj! Chcę iść z papą na to przyjęcie... jest pani bardzo miła,
ale... nie dzisiaj!
Lady Milford spojrzała na nią zdziwiona. - Przypuszczam, że masz jakiś powód...
osobisty, aby nie zmieniać dzisiejszych planów. Prawda? Gizela spuściła oczy.
- Tak. Ale... proszę... nie pytać więcej. Nie mogę już niczego zmienić.
- Rozumiem... I gdybym mogła ci w czymś pomóc, Gizelo, nie krępuj się. Kochałam
twoją matkę. I jak chyba wiesz, znałyśmy się od dziecka. Gdy wyszła za mąż za twojego ojca,
nasze kontakty się rozluzniły. Ale zawsze chętnie pomogę jej córce.
- Jeżeli chce pani... pomóc mi, to proszę nic nie mówić ojcu. Pragnę, aby odwiózł
mnie dziś do hotelu, jak to wcześniej zaplanował.
- Oczywiście. Zrobię wszystko, czego sobie życzysz - zgodziła się lady Milford.
A widząc zadowolenie na twarzy Gizeli, dodała:
- Ale bądz ostrożna, drogie dziecko. Wiedeń nie jest miastem, w którym młoda
dziewczyna może być sama.
- Rozumiem... ale... dzisiejszego wieczoru niech wszystko pozostanie... bez zmian.
- Już ci obiecałam. I jeśli nawet twój ojciec mnie zaprosi, w co wątpię, powiem, że
jestem umówiona.
- Dziękuję! Bardzo dziękuję!
Pomyślała, że lady Milford musi być zdumiona jej zachowaniem, ale nie dbała o to.
Wiedziała tylko, że chce ujrzeć Miklosa i nic jej w tym nie może przeszkodzić. Miało
to być przecież ich ostatnie spotkanie.
Kiedy ojciec zobaczył kwiaty od nieznanego wielbiciela, nie ukrywał zadowolenia.
- Są na pewno bardzo drogie. Jak sądzisz, przysłał je mężczyzna czy kobieta? - spytał
mrużąc oko.
- Oczywiście, że kobieta! - powiedziała bez wahania.
- Mógłbym przypuszczać, że to Alicja Milford, ale ona nie przysyła mi jeszcze ani
karteczek z życzeniami, ani kwiatów. Natomiast dostałem od niej bardzo ładny jedwabny
szalik, na wypadek gdybym go potrzebował w chłodne wieczory.
- To miło z jej strony! - ucieszyła się. Przez cały czas ojciec spoglądał na kwiaty.
- Doprawdy, nie wiem, co to za tajemniczy wielbiciel - zastanawiał się na głos. -
Przecież nikt z teatru. A moi starzy znajomi jeszcze nie wiedzą, że jestem w Wiedniu.
- Masz wielbicieli na całym świecie, papo. Nie pamiętasz już, że zapraszano cię co
najmniej trzykrotnie do Anglii? Zawsze odmawiałeś.
- Anglicy nie potrafią docenić muzyki - odparł.
- Skąd wiesz, przecież nie grałeś tam jeszcze?
- Dziś wieczorem zobaczysz, jak całym sercem i duszą oklaskiwać mnie będą
wiedeńczycy. I tego jedynie pragnę.
Zapomniał o kwiatach, pomyślała, kiedy schodzili na dół. Dzisiejszy wieczór znaczył
dla niego bardzo wiele, toteż modliła się, by skończył się szczęśliwie.
Wracali z teatru; ojciec był w radosnym nastroju. Ona zaś zastanawiała się, jak
niewiele brakowało, aby jej plany obróciły się wniwecz. Bo gdyby lady Milford nie
wspomniała o kolacji...
Gizela zdawała sobie sprawę z własnej niedyskrecji i że prawdopodobnie popełniła
błąd, zdradzając swój sekret. Czyż jednak mogła postąpić inaczej?
Teraz pozostała jedynie nadzieja, że lady Milford będzie lojalna i nic nie powie ojcu o
lekkomyślnych planach córki. Wydawało się, że może być spokojna, lecz wątpliwości nie
opuszczały jej przez całą drogę do hotelu. Ojciec pocałował ją na dobranoc.
- Postaram się nie zabawić tam długo, moje dziecko - powiedział. - Johann Strauss
bardzo nalegał, abym się zjawił.
Chciałabym go poznać, papo.
- Pomyślę o tym - odpowiedział. - Teraz, gdy osiągnąłem jakąś stabilizację, będę mógł
zająć się tobą. Wreszcie zatańczysz walca, moja kochana. Już niedługo, może nawet jutro!
Jeśli osobiście nie poznasz Straussa, będziesz przynajmniej tańczyć przy jego czarującej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl