[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie roztył, nie wyłysiał?
Wcale nie wyglądał na prawą rękę Vincenta Giancarlo. A jednak, jak
twierdził Dallas, taką właśnie
pełnił funkcję w przestępczym światku.
Teksańczyk niemal mruczał głośno z zadowolenia, gdy podała mu
prawdziwe nazwisko Michaela, a
raczej gdy go zdradziła. Ale czy miała inne wyjście? Włożyła tę
przeklętą bransoletkę w przypływie
gniewu. Miała pecha, że Dallas spotkał ją akurat w tym momencie w
holu. KÅ‚amstwa na temat
Michaela nie pomogłyby ani jemu, ani jej uniknąć' kłopotów. Mogła
tylko mieć nadzieję, że
Michael zrozumie, dlaczego musiała tak postąpić i nie znienawidzi jej
całkowicie. Może da jej
szansę, by go spróbowała z tego wyplątać ... jeśli jeszcze nie jest za
pózno.
Michael pochylał się nad biurkiem, marszcząc brwi, co podkreślało jego
zdecydowane rysy. Nie
mogła oderwać wzroku od mocnej szczęki, pełnych, zmysłowych ust,
oczu ocienionych długimi
rzęsami. Wspomnienie ich połączonych nagich ciał, wspaniałych
wspólnych przeżyć nieomal
obezwładniło Megan. Otrząsnęła się. Zdała sobie sprawę, że musi
działać szybko, bez
zastanowienia, nie pozwalając sobie na rozważania, co mogłoby się
zdarzyć w innych warunkach.
Megan pchnęła drzwi i weszła do biura energicznym krokiem. Michael
podniósł głowę,
najwyrazniej zaskoczony.
- Megan ... ?
- Michael, muszę z tobą porozmawiać, choćby przez parę minut. Jest coś
ważnego, o czym
powinieneś się dowiedzieć.
- Megan, ja ...
_ Nie, proszę, pozwól mi mówić. Pozwól mi to z siebie wyrzucić, póki
jeszcze trzymam siÄ™ w
garÅ›ci. Potem mo¬Å¼esz ze mnÄ… zrobić, co bÄ™dziesz chciaÅ‚.
- Megan! Bardzo bym chciał z tobą porozmawiać, ale jak widzisz - w tej
chwili jestem zajęty"
Wzrok Megan pobiegł za jego spojrzeniem. Oniemiała.
Michael nie był sam. Na kanapie w rogu pokoju tkwił Kolumbijczyk,
którego widziała już w
kasynie. Obok niego siedział Vincent Giancarlo, który wyglądał równie
groznie, jak półtora roku
temu w sÄ…dzie.
Po obu ich stronach stali ponuro spoglÄ…dajÄ…cy ludzie z obstawy, a
naprzeciwko Gino Romani, z
twarzÄ… tak samo wypranÄ… z wszelkiego wyrazu jak twarz Michaela.
Przerażona Megan patrzyła, jak Vincent Giancarlo podnosi się ze swego
miejsca. Wydawało się, że
trwa to bardzo długo, a kiedy w końcu wyprostował się, wypełnił sobą
cały pokój. Było to tylko
pierwsze wrażenie, bo w rzeczywistości był znacznie niższy od Michaela
i nie tak mocno
zbudowany. Jego ciemne, głęboko osadzone oczy wydawały się
przenikać Megan na wylot. Gdyby
nogi nagle nie odmówiły jej posłuszeństwa, uciekłaby natychmiast.
_ Michael- rozległ się niski, gardłowy głos - widzę, że coś przede mną
ukrywałeś.
Megan zauważyła, że mięśnie policzków Michaela napięły się na
moment, ale zaraz rozluzniły w
uśmiechu.
- Pani Thomas i ja jesteśmy starymi przyjaciółmi. Chodziliśmy razem do
szkoły. Przyjechała tu na
dwutygodniowy urlop.
Giancarlo podszedł do Megan.
- Każdy powinien mieć tak uroczych przyjaciół. Teraz rozumiem,
dlaczego człowiek, który przez
rok nie wziÄ…Å‚
nawet jednego wolnego popołudnia, nagle znika na trzy dni. - Duże
brązowe oczy zwróciły się w
stronę Michaela. - Popieram, chłopcze, popieram.
- Ja ... ja... przepraszam - wyjąkała Megan. - Nie chciałam przeszkadzać
...
- Nonsens. - Giancarlo ujął ją za rękę. - Takie przeszkody sprawiają, że
krew szybciej krąży w
żyłach. To pani musi nam wybaczyć. Najwyrazniej mieliście na ten
wieczór wspólne plany, a
myśmy wam przeszkodzili.
Megan wstrzymała oddech, gdy Giancarlo powoli przesunął wzrokiem
po jej figurze. Sukienka
wydała się jej nagle za krótka, zbyt obcisła, za bardzo podkreślająca
figurę. PrzekIinała się w
duchu.
- Naprawdę - szepnęła bez tchu - to nic ważnego. Mieliśmy po prostu
zjeść razem kolację.
- Po prostu kolację? - Miękki głos Giancarla zdradzał niedowierzanie. -
Droga pani, gdyby moja
żona ubierała się tak do kolacji, miałbym teraz z tuzin synów i ważył z
dziesięć kilo mniej. Michael,
powinieneś był nam powiedzieć.
- Powinieneś był mnie zawiadomić o swoim przyjezdzie, Vince -
wytknÄ…Å‚ Michael.
- Ach, touche. Sam nie wiedziałem o tym jeszcze kilka godzin temu.
Poza tym wolę przyjeżdżać i
odjeżdżać bez zapowiedzi. Wszyscy się wtedy bardziej starają ...
Prawda, Eduardo?
Mały Kolumbijczyk usiłował wtopić się w kanapę. Na dzwięk swego
imienia poruszył się
niezręcznie i potwierdził, co wywołało wybuch śmiechu Sycylijczyka.
- Niektórzy nie lubią niespodzianek. Michael, nie będę ci przeszkadzać.
Nie wybaczyłbym sobie,
gdyby tak urocza dama miała być głodna z powodu nudnych interesów.
Poza tym - rzucił okiem na
zegarek i zmarszczył brwi - wydaje mi się, że ostatni raz jadłem o
świcie. Czy ten zwariowany
Alzatczyk wciąż jest tu kucharzem? Ten, który miesza pół kilo
topionego masła z pół kilo sera i
robi z tego sos do makaronu?
- Rene - powiedział Michael. - Tak, wciąż tu pracuje.
- To świetnie. Eduardo i ja popróbujemy dzieł Rene i pokłócimy się o
wyniki meczów piłki nożnej,
a ty i pani Thomas ... spróbujecie się nie kłócić - stwierdził Giancarlo,
puszczajÄ…c do Megan oko.
- Vmce ...
- Nie, nie, Michael. Naprawdę. Zapewniłeś mnie już, że wszystko jest
przygotowane jak trzeba.
Możemy tylko czekać. Naprawdę czułbym się zaniepokojony stanem
twojego umysłu, mój drogi,
gdybyś wolał spędzić ten czas z nami, a nie z piękną kobietą.
Może Michael i był zdenerwowany, ale nie pokazał tego po sobie.
- Jesteś pewien, że nie będę wam potrzebny? Giancarlo oderwał oczy od
Megan.
- Oczywiście, że będziesz. Choćby po to, by zatelefonować do kuchni i
zamówić mi wielki
befsztyk. I makaron. Całe góry makaronu. I kalmary, i rybę ... Gdy
naprawdę będę cię potrzebować,
przyślę Gina. Na razie odpręż się i baw dobrze.
Michael nie robił wrażenia odprężonego, ale po krótkim wahaniu
odwrocił się i podszedł do
stojÄ…cego na biurku telefonu.
Tym samym odsłonił Megan, która do tej pory pozostawała praktycznie
w cieniu. Teraz ostrzejsze
światło wydobyło jej rysy i zdumiewającą, szmaragdową zieleń jej oczu.
Giancarlo przerwał w pół
zdania i utkwił w niej wzrok.
- Proszę mi wybaczyć, ale czy myśmy się już gdzieś nie spotkali?
Megan z trudem trzymała nerwy na wodzy. Serce znowu podeszło jej do
gardła. Przypomniała
sobie, jak pewnego dnia wiele miesięcy temu wślizgnęła się na salę
sądową, by śledzić przebieg
wstępnego procesu przeciwko Vincentowi Giancarlo. W niecałe
dwadzieścia minut jego prawnicy
obalili oskarżenie. Triumfujący Oinacarlo w drodze do wyjścia
zatrzymał się w pobliżu miejsca,
gdzie siedziała. Co gorsza, czekał na niego tłum reporterów, więc
obstawa przez chwilę musiała
opróżniać przejÅ›cie. TrwaÅ‚o to sekun¬dy, ale wystarczyÅ‚o, by Oiancarlo,
który swoje kochanki
liczył na pęczki, zauważył jej utkwiony w niego wzrok.
Niemożliwe, by przypomniał sobie to spotkanie po blisko dwóch latach.
- Nie ... nie wydaje mi się, proszę pana ... Giancarlo jakby obudził się i
ujął jej rękę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]