[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W salonie usłyszały męskie głosy, co świadczyło, że goście już przyszli. Charity przystanęła na
chwilę, odczuwając pokusę, by się wycofać. Nie miała ochoty być uprzejma dla ludzi, których nie znała
ani nie lubiła, gdy głowę miała nabitą myślami o liście i o tym, w jaki sposób go podrzucono.
Serena spostrzegła roztargnienie siostry. Zatrzymała się w drzwiach i obrzuciła ją pytającym
wzrokiem. Charity wiedziała, że jeśli nie wejdzie do salonu, będzie zmuszona wytłumaczyć swoje
zachowanie przynajmniej siostrze, a potem zapewne matka lub ciotka Ermintruda przyjdą zobaczyć, co
się stało. Aatwiej przywdziać na twarz uprzejmą maskę i zmusić się do wypełnienia towarzyskich
obowiązków, pomyślała, po czym dołączyła do Sereny i weszły razem do pokoju.
W środku znajdowało się już trzech mężczyzn oraz ciotka Ermintruda. Charity odczuła ulgę,
widząc, że matka jest nieobecna. Ciotka Ermintruda nie ma takiego sokolego wzroku jak Caroline, raczej
nie zauważy, że Charity jest w nie najlepszym nastroju  zwłaszcza że sama świetnie się bawi, flirtując
wesoło z zakłopotanymi nieco jej bezceremonialnością dżentelmenami.
Gdy młode kobiety weszły do salonu, wszyscy panowie wstali. Jednym z nich był Faraday Reed.
Humor Charity poprawił się. Wreszcie jest ktoś, komu może się zwierzyć, przywitała się ze wszystkimi
uprzejmie, po czym udało jej się usiąść obok Faradaya.
 Zlicznie pani dziś wygląda, panno Emerson  rzekł z galanterią, po czym przerwał, widząc jej
minÄ™.
 Muszę z panem porozmawiać  powiedziała cicho Charity, patrząc na niego z przejęciem.
 Dostała pani kolejny list, czy tak?  spytał.
 Tak, przed chwilÄ…, w moim pokoju.
 W sypialni?  zdumiał się.  Ależ to potworne! Charity skinęła głową i zaczęła mu opowiadać,
w jaki sposób znalazła ów anonim. Czuła ulgę, mogąc zwierzyć się komuś ze swoich obaw i zmartwień.
Faraday dowiódł już, że jest godzien jej zaufania. Wbrew jej obawom najwyrazniej nie pisnął nikomu ani
słówka, nie wykorzystał sytuacji, żeby rozpowszechniać złośliwe plotki o Charity i Simonie. Pomyślała,
że Simon nie ma racji, tak bardzo nie lubiąc tego człowieka. Nawet jeśli kochali tę samą kobietę, nie
oznacza to, że Faraday jest zły. On przecież nie żywi urazy do Simona. Miała nadzieję, że nadejdzie czas,
gdy i Simon zmieni swoje nastawienie. Jeśli tylko dowie się, jak bardzo pomocny okazał się Reed, jak
wyrozumiały i dyskretny...
 W liście było dokładnie to samo, co przedtem ostrzeżenie, że mogę znalezć się w
niebezpieczeństwie wyjaśniła.  Nazwano w nim Dure'a potworem i zasugerowano, że mogę być jego
kolejną ofiarą.  Oczy Charity zabłysły gniewnie, lecz opanowała się na tyle, żeby nie podnieść głosu. 
Jak ktoś może sądzić, że uwierzę w takie oszczerstwa?  Nikt, kto wie, jak bardzo jest pani lojalna  rzeki
uspokajajÄ…co.
 Dlaczego ktoś posuwa się do takich wstrętnych czynów? Czemu chce doprowadzić do zerwania
naszych zaręczyn?
 Może odtrącony konkurent?  podsunął Reed.  Jest pani piękną dziewczyną, bez wątpienia
złamała pani niejedno serce, zaręczając się z lordem Dure'em.
Charity utkwiła w nim zdumiony wzrok.
 Chyba nie mówi pan poważnie! Przecież przed zaręczynami z Dure'em nigdy nie byłam w
Londynie.
 Może to ktoś z pani rodzinnych stron?
Charity parsknęła śmiechem na myśl o wiejskich chłopcach, z którymi tańczyła i flirtowała; na
przykład o synu dziedzica, Willu, którego znacznie bardziej od małżeństwa interesowała sfora psów
myśliwskich jego ojca.
 Nie, doprawdy, to wykluczone.
 A czy nie przyszło pani do głowy  rzekł Reed po chwili namysłu  że autorem listów nie
kierują złośliwe intencje?
 Jak to? Nie rozumiem.
 Może pisze je osoba, która po prostu troszczy się o panią, a nie jest na tyle pani bliska, żeby
wyrazić te obawy bezpośrednio. Może naprawdę wierzy, że poślubiając Dure'a, znajdzie się pani w
niebezpieczeństwie.
 Co takiego? To niedorzeczne! Jak pan mógł w ogóle tak pomyśleć!
 Od śmierci jego żony krążą różne pogłoski...
 To zwykle plotki, prawda wygląda zupełnie inaczej  odparła z gniewem Charity.  Proszę mi
tylko nie mówić, że pan też wierzy w te bzdury!
 Oczywiście, że nie. Mówiłem pani, że lorda Dure'a i mnie dzielą pewne sprawy, nigdy jednak
nie wierzyłem, że zamordował swoją żonę. Chciałem tylko podsunąć pani myśl, że być może ktoś nie
robi tego złośliwie, lecz w absolutnie dobrej wierze.
 Kimkolwiek jest autor i cokolwiek sądzi, wolałbym, żeby się ujawnił, a wtedy powiedziałabym
mu, co o nim myślę. Tak postępuje tchórz. Gdyby miał choć trochę honoru czy uczciwości, stanąłby ze m
n Ä… twarzÄ… w twarz.
 Przeprowadziłem małe śledztwo  powiedział Reed.  Oczywiście dyskretnie. Nie mogłem
zadawać pytań otwarcie.
 Och nie, to byłoby straszne. Nie chcę, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział.
 Nie udało mi się jednak znalezć nikogo, kto żywiłby na tyle dużą niechęć do lorda Dure'a, żeby
się posunąć do tchórzliwego oczerniania jego osoby. Oczywiście są tacy, którzy mieli z nim
nieporozumienia oraz tacy, którzy uważają, że niezbyt moralnie się prowadzi. Jego zachowanie nie
zawsze sprzyja, hm, przyjacielskiemu nastawieniu. Nikt jednak nie był na niego wściekły ani pełen
nienawiści. Nie wspominano też o nikim takim. Dlatego przyszli mi na myśl odtrąceni konkurenci.
Jestem pewien, że jest wielu mężczyzn, którzy marzą o tym, żeby oddala im pani swoją rękę.
 Jest pan pochlebcą, panie Reed  uśmiechnęła się Charity  ale z pewnością...  Nagle umilkła,
oczy jej zabłysły.  Ależ tak, to możliwe!
 Myśli pani o konkurencie?
 Nie. Nie o to chodzi. Ale to, co pan powiedział, nasunęło mi pewne przypuszczenie... Może
autorką listu jest kobieta zakochana w Simonie... to znaczy, w lordzie Durę. Nikt się przy mnie nie kręcił,
zanim się zaręczyłam, ale z pewnością mnóstwo kobiet kochało się w moim narzeczonym.
Reed popatrzył na nią obojętnie.
 Hm, doprawdy nie...
 Wiem, że nie powinnam o tym mówić. Nie czas jednak na konwenanse. Muszę się dowiedzieć,
kto pisze te listy.  Przygryzła w zamyśleniu dolną wargę.  Wie pan, im dłużej się nad tym zastanawiam,
tym bardziej jestem skłonna sądzić, że to sprawka kobiety. Cieszę się, że pan poddał mi taką myśl.
 Wcale tego nie zrobiłem. Pani sama...
 Tak, tak, ale to pan natchnął mnie tą myślą.  Uśmiechnęła się do niego.  Czuję się teraz
znacznie lepiej. Jeśli istnieje inna kobieta, urażona i nieprzychylna, to wiem, czego się trzymać. I dojdę
do tego sama.
 Panno Emerson!  Reed się wyraznie zaniepokoił.  Nie wolno pani tego robić. Nie zdaje pani
sobie sprawy, w jakim może się znalezć niebezpieczeństwie.
 Nonsens. Ze strony zazdrosnej kobiety?  Charity uśmiechnęła się do niego łagodnie, myśląc, że
mężczyzni są idiotycznie opiekuńczy.  Potrafię sobie poradzić z kimś takim. Bez trudu dowiem się, kto
wchodzi w rachubę. Wystarczy wypytać ludzi.
Reed wydawał się niezbyt przekonany.
 Nie przypuszczam, żeby lord Durę był specjalnie zachwycony, wiedząc, że jego narzeczona
wypytuje o jego przeszłość  zwłaszcza o romanse.
 Niech pan nie będzie niemądry. Przede wszystkim wątpię, żeby się dowiedział. Podejrzewam, że
niewiele osób ośmieliłoby się znosić lordowi Durę'owi jakiekolwiek plotki. Poza tym jego lordowska
mość dobrze wie, że jestem kobietą samodzielną i postępuję, jak mi się podoba. Obojgu nam to
odpowiada.
 Doprawdy?  Zmierzył ją domyślnym spojrzeniem. A zatem jest pani kobietą niezależną? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl