[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dziękuję.
Debbie skinęła kilka razy głową, jakby do siebie, po czym wstała,
żeby odłożyć układankę na półkę niewielkiej biblioteczki stojącej
obok czerwonego stolika. Biblioteczka była pełna książek dla dzieci,
gier planszowych i drewnianych układanek; ta z pojazdami znalazła
swoje miejsce razem z innymi. Gospodyni rozejrzała się po
saloniku. Widocznie wszystko było jak należy, bo opuściła ręce.
- Archie nie chciał wychodzić z domu. Nie potrafił wytrzymać przy
dzieciach. Brał mnóstwo leków. Całymi godzinami siedział
bezczynnie. Bałam się, że coś sobie zrobi.
Po tych słowach milczała przez chwilę, a potem nagle jej twarz
zaczęła się zmieniać, krzywić. Zasłoniła dłonią usta, drugą złapała
się za brzuch. Susan zsunęła się ze stołka, ale Debbie gestem
zatrzymała ją w miejscu.
- Nic mi nie jest - potrząsnęła głową. Odczekała jeszcze chwilę, a
potem kciukiem otarła łzy spod oczu, uśmiechając się prze-
praszająco do dziennikarki. Weszła z powrotem do kuchni, wzięła
kafetierkę i wyciągnęła z niej tłoczek, żeby wylać fusy do zlewu.
Odkręciła kran.
- Trzy miesiące po odnalezieniu Archiego przyszedł do nas Henry -
podjęła opowieść. - Powiedział, że Gretchen Lowell zgodziła się na
ugodę z oskarżeniem i chce wskazać miejsce ukrycia zwłok
dziesięciu zaginionych osób. Ale postawiła warunek, że powie to
tylko Archiemu. Inaczej nici z umowy. Albo jemu, albo nikomu. -
Wypłukała kafetierkę i wstawiła ją do zmywarki. Potem podsunęła
pojemnik z tłoczkiem pod strumień zimnej wody, przyglądając się z
przekrzywioną głową, jak drobiny zmielonej kawy spływają do
zlewu. - Ta kobieta ma manię kontrolowania innych. Myślę, że
bardzo jej się podobało, że może mieć władzę nad Archiem, nawet
siedząc za kratkami. Ale on wcale nie musiał przyjmować jej
warunków. Tak powiedział Henry. Wszyscy by to zrozumieli. Tylko
że Archiemu bardzo na tym zależało.
Pojemnik był już czysty, ale gospodyni nie wyjmowała go spod
wody.
- Prowadził to śledztwo tak długo, że zrobiłby wszystko, aby każda
rodzina ofiar doczekała się wreszcie zamknięcia sprawy. Myślę, że
Gretchen o tym wiedziała. Wiedziała, że on musi się zgodzić. Ale to
jeszcze nie było wszystko. Mniej więcej tydzień pózniej Henry
zawiózł go do Salem na widzenie. Dotrzymała słowa. Dokładnie
opisała, gdzie należy szukać zwłok siedemnastolatki, którą
zamordowała w Seattle. I powiedziała, że wskaże więcej takich
miejsc, jeśli Archie będzie odwiedzał ją co tydzień, w każdą
niedzielę. Henry odwiózł go do domu i tej nocy Archie zasnął. I spał
przez bite dziesięć godzin. Bez koszmarów. -W oczach Debbie
zapłonęła dzika zajadłość. - Spał, kurwa, jak dziecko. A kiedy się
obudził, był tak spokojny jak jeszcze nigdy, odkąd to wszystko się
zaczęło. Jakby po spotkaniu z nią poczuł się lepiej. Z każdym
kolejnym takim spotkaniem coraz bardziej oddalał się od nas. Nie
chciałam, żeby tam jezdził. To nie było normalne. Kazałam mu więc
wybrać. Albo ona, albo ja. - Zaniosła się ponurym, głuchym
śmiechem. - A on wybrał ją.
Susan nie miała pojęcia, co ma powiedzieć.
- Współczuję pani. - Zdecydowała się wreszcie. Pojemnik z
tłoczkiem leżał na dnie zlewu. Debbie stała, wyglądając przez okno.
Oczy szkliły jej się od łez.
- Przysłała mi kwiaty. Z internetowej kwiaciarni. Zamówiła je
pewnie przed samym aresztowaniem. Tuzin słoneczników. -Debbie
Sheridan wykrzywiła usta. -  Wyrazy szczerego współczucia z
powodu tej strasznej tragedii. Pozdrawiam serdecznie. Gretchen
Lowell". Przyszły do domu, kiedy Archie leżał w szpitalu. Nigdy mu
o tym nie powiedziałam. Słoneczniki. Moje ulubione kwiaty. Kiedyś
byłam naprawdę niezłą ogrodniczką. Teraz wynajmuję do tego
ludzi. Przestałam lubić kwiaty. - Uśmiechnęła się sztucznie do
samej siebie. - Nie mogę znieść ich zapachu.
- Rozmawia pani jeszcze z Archiem?
- Codziennie do niego dzwonię. Proszę zapytać, jak często się
widujemy.
- Jak często?
- Co dwa tygodnie. Nigdy częściej. Czasami, kiedy siedzimy
razem, Ben, Sara, on i ja, wydaje mi się, że najchętniej wydrapałby
sobie oczy. - Debbie Sheridan przesunęła wzrokiem po plu-szakach
ułożonych na stoliku, po zlewie, kontuarze. - Rzadko sprzątam tak
porządnie - przyznała się.
Susan wzięła głęboki oddech, wiedząc, że musi o to zapytać.
- Dlaczego powiedziała mi pani o tym wszystkim? Debbie
zmarszczyła czoło w zamyśleniu.
- Archie mnie o to prosił.
Kiedy tylko Susan usiadła za kierownicą, natychmiast cofnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl