[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bałam, iż pobudzi sąsiadów. Nie było żadnej reakcji. W końcu Lulu powiedziała: - Nikogo nie
ma w domu. - Zęby jej dzwoniły z zimna. - W-wracajmy do samochodu. Tam przynajmniej
jest ciepło.
Zignorowałam ją. Złapałam kołatkę jeszcze raz i zastukałam.
Tym razem nad naszymi głowami zapaliło się światło. Usłyszałam kroki w domu. Po
chwili drzwi się otworzyły i w progu stanął mężczyzna w średnim wieku, ubrany w szlafrok.
Przyjrzał nam się zaspanym wzrokiem. Kiedy zobaczył moją twarz, oczy otworzyły mu się
szerzej.
- Dzień dobry - powiedziałam. Doktor Fong zaczął kręcić głową.
- Nie - powiedział. I tylko tyle. Jedno słowo.
Ale słychać w nim było strach.
Chciał zamknąć drzwi. Steven był szybszy. Wstawił nogę między drzwi i futrynę, żeby doktor
nie mógł ich zamknąć.
- Jechaliśmy tu kawał drogi. Chcemy wejść tylko na chwilę
i porozmawiać - rzucił.
- Nie - powtórzył doktor Fong. Wciąż wyglądał na przerażonego. - Musieliście pomylić
domy. Nie znam was...
105
- Hm... - zaczął Christopher, stając tuż za plecami Stevena. - Myślę, że całkiem dobrze zna
pan Nikki Howard, a raczej Em Watts. Chyba że nie jest pan jednym z chirurgów, którzy
kilka miesięcy temu przeszczepili jej mózg w Instytucie Neurologii i Neurochirurgii Starka?
Widzi pan, czytałem jej dane medyczne i wiem wszystko na ten temat. Więc jeśli nie chce
pan, żebym ujawnił te informacje dziennikarzom, proszę nas wpuścić.
Doktor Fong, z miną człowieka, który ma nóż na gardle - bo w pewnym sensie tak było -
zastanawiał się przez chwilę, ale w końcu się cofnął i pozwolił nam wejść. Weszliśmy do holu
urządzonego w nowoangielskim stylu, pełnego ciemnego, lakierowanego drewna i obrazów z
psami polującymi na kaczki. Cosabella węszyła dookoła z grzeczną ciekawością.
- To nie jest zabawa - powiedział z niechęcią doktor Fong, kiedy wszyscy weszliśmy już do
środka i zamknęliśmy za sobą drzwi. - Zabiją was, jeśli się zorientują, że wiecie. Zabijali już
wcześniej. Niby jak waszym zdaniem wpakowałem się w ten pasztet?
Te słowa, wypowiadane przez łagodnie wyglądającego doktorka, stojącego w czerwonym
kraciastym szlafroku w cichym, staromodnym przedpokoju, zmroziły mnie do szpiku kości.
Jeszcze bardziej piorunujące wrażenie zrobiły na Lulu, która naprawdę nie miała pojęcia, w
co się wplątała, wsiadając do limuzyny Brandona Starka na Centre Street na Manhattanie.
Dosłownie skamieniała. I natychmiast przeszedł jej radosny nastrój. Każdy straciłby humor,
słysząc, że może zostać zabity. Zaręczam.
- Może usiądziemy i o wszystkim nam pan opowie - zaproponował Steven, wciąż tym
samym spokojnym głosem. Widać miał wprawę w kontaktach z rozhisteryzowanymi
neurochirurgami.
Doktor Fong posłuchał go tylko dlatego, że nie miał wyjścia. Szurając kapciami, przeszedł do
salonu - kwadratowego pokoju, również urządzonego z nowoangielską skromnością, gdzie
wieczorem musiał się palić ogień w kominku. Teraz już wygasł, ale powietrze przesycał
przyjemny zapach palonego drewna. Doktor zaświecił pojedynczą lampę na stoliku przy
oknie, ale najpierw pozasuwał zasłony we wszystkich oknach, wyglądając na zewnątrz jak
człowiek z manią prześladowczą. Najwyrazniej chciał się upewnić, że na podjezdzie nie ma
żadnego innego samochodu prócz naszego.
- Nikt was nie śledził? - zapytał.
Christopher i ja spojrzeliśmy na siebie. Tak się składało, że rzeczywiście zwracam na to
uwagę, chociaż wyglądało to na kompletną paranoję.
- Tak-powiedziałam.
:
~ Nie mogliście wybrać jakiegoś innego samochodu? - dopytywał się gniewnie doktor. -
Myślicie, że limuzyna nie wzbudzi tutaj sensacji?
- Nie mieliśmy wyjścia - odparłam zaskoczona.
Fong popatrzył na nas. Na Lulu, która przycupnęła na rzezbionej poręczy fotela, wciąż
wystrojoną w czapkę szofera i bufiastą wieczorową kieckę. Na Stevena, który, spięty i
skupiony, stał przy drzwiach do przedpokoju, jakby spodziewał się, że lada moment wpadną
tu ludzie Starka. Aż w końcu zerknął na mnie i na Christophera przy wygasłym kominku, z
Cosabellą u stóp. On sam wyglądał na kompletnie skołowanego, w piżamie i szlafroku, z
rozczochranymi włosami. Ale jego mina mówiła wyraznie, że nie zrobiliśmy na nim
najlepszego wrażenia.
- Czy pani Fong jest w domu? - zapytałam, bo nagle coś przyszło mi do głowy.
Doktor Fong spojrzał na mnie pogardliwie.
- Nie - odparł. - Moja matka nie mieszka tu ze mną. Chodziło mi raczej o żonę, ale jego
odpowiedz i tak wyjaśniała wszystko.
- Proszę nam wyjaśnić, dlaczego - zapytał groznie Christopher - były chłopak Nikki Howard
dostaje e-maile od kogoÅ› korzystajÄ…cego z komputera w tym domu?
106
Doktor Fong nagle ukrył twarz w dłoniach. Kiedy ochłonął, odwrócił się i podszedł do
niewielkiego sekretarzyka. Otworzył go, wyjął kryształową karafkę z whisky i drżącą dłonią
nalał sobie szklaneczkę.
Ayknął całą zawartość jednym haustem. I nalał sobie jeszcze jedną.
Tym razem przyniósł sobie drinka na kanapę i usiadł wygodnie obok Cosabelli, która
oczywiście wybrała sobie najwygodniejsze miejsce w domu. Kiedy zwrócił ku nam twarz,
zdumiałam się, widząc, że jest biała jak żagle statku na obrazie nad jego głową.
- Kto jeszcze o tym wie? - zapytał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl