[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tego dowiesz.
 Sam nie umiałbym przygotować lepszego  zauważyłem, przełknąwszy pierwszy kęs.
Spojrzał na mnie z ironicznym uśmiechem.
 Czy jesteś pewien, że to komplement?
 Może i masz rację.
Usiadł naprzeciw mnie z filiżanką kawy.
 Będziesz jadł?
 Nie jestem aż tak odważny. Rzadko jadam śniadanie. To taki mój stary zwyczaj. Zresztą
zły. Dawno temu, kiedy byłem studentem, zaczynałem każdy dzień od kawy i papierosa.
Uczyłem się godzinami, pijąc kawę i paląc. No i cóż, rzuciłem papierosy, ale nie wyrzeknę się
kawy. Tylko to biorę do ust aż do południa.  Ayknął kawy i odstawił filiżankę na spodeczek.
 To niezupełnie prawda  przyznał z grymasem.  Rzuciłem papierosy, prawie. Nadal palę.
Jednego dziennie. Wiesz, jako witaminę. W moim wieku, co to może zaszkodzić?
Pił kawę i przez długą chwilę nic nie mówił. Kiedy był już gotowy, zaczął.
 Moja żona, Estelle, umarła wiele lat temu. Przez kilka pierwszych miesięcy po jej śmierci
często myślałem o samobójstwie. Bardzo się kochaliśmy. Straciliśmy nasze jedyne dziecko,
kiedy miało zaledwie cztery latka. Utonęło. %7ładne z nas nie przeżyłoby tego, gdybyśmy byli
osobno. Byłem od niej zależny w tylu sprawach, że uświadomiłem to sobie dopiero po jej
odejściu. Była taka niewinna, a cierpiała bardziej niż ktokolwiek na to zasługuje. Jej choroba była
długa i bolesna, ale nigdy nie narzekała. Straciła dziecko i umarła w męczarniach. Ale mimo to
Estelle zawsze uważała się za wybrankę losu. Mieliśmy dziecko, pocieszała nas, które
kochaliśmy i które nas kochało. Kochaliśmy się i nie mieliśmy czego żałować, powiedziała mi
przed śmiercią. Była wspaniałą osobą, Josephie, najwspanialszą, jaką znałem. Stopniowo
nauczyłem się żyć samotnie. Wszystkie uczucia, wszystko, co wiązało się z tym, co utraciłem,
zostało odsunięte na bok, trzymane bezpiecznie w miejscu, które choć rzadko odwiedzane, nigdy
nie zostało zapomniane. Po jakimś czasie zacząłem być prawie szczęśliwy. Praca zajmowała mi
całe dnie, a w czasie samotnych wieczorów znowu zacząłem się kształcić. Zacząłem studiować
starożytnych i udało mi się zapamiętać dostatecznie wiele z greckiego, żeby móc się jeszcze w
tym rozwijać. %7łyłem w ten sposób przez lata. A wtedy coś się stało.
Ta młoda kobieta pojawiła się w sądzie pod zarzutem posiadania narkotyków. Miałem
właśnie wyznaczyć kogoś na jej obrońcę, kiedy się rozpłakała. To była ostatnia sprawa na
wokandzie. W sądzie już nikogo nie było. Wydawała się taka bezbronna, tak zagubiona, tak
bardzo samotna. Zrobiłem coś, czego nie robiłem nigdy wcześniej. Kazałem szeryfowi
przyprowadzić ją do mojego pokoju i przez ponad godzinę siedziałem z nią, słuchając jej historii.
To była typowa opowieść, historia, którą obaj słyszeliśmy setki razy. Jej rodzice się
rozwiedli. Jej matka żyła z różnymi mężczyznami. Przed dwunastym rokiem życia była
molestowana seksualnie przez jednego z kochanków matki; rok pózniej uciekła z domu i nigdy
tam nie wróciła. %7łyła na ulicy, sprzedawała siebie i wszystko, co udało jej się zdobyć i miało
jakąkolwiek wartość. Zaczęła brać narkotyki i od razu się uzależniła. Nikogo nie obchodziło, co
robi ani kim się stała. Była po prostu jeszcze jednym z niezliczonej ilości dzieci, które tracimy
przez nasze niedopatrzenia i brak zainteresowania.
Nikt jej nigdy nie pomógł. Zdecydowałem, że ja spróbuję. Przygarnąłem ją do siebie.
Zamieszkała ze mną, a właściwie zaczęła dla mnie pracować. Taką zawarliśmy umowę. Za
zamieszkanie, wyżywienie i odrobinę pieniędzy na własne wydatki została moją gosposią. Miała
sprzątać, gotować i robić zakupy. Były też inne warunki. Zgodziła się zapisać do szkoły
wieczorowej i zrobić maturę. Zgodziła się nie brać narkotyków ani nie zadawać się z
kimkolwiek, kto brał. Chociaż nigdy nie zrobiliśmy nic, żeby to zalegalizować, praktycznie była
pod moją stałą opieką. Miała ze mną zamieszkać, a ja miałem jej pomagać w miarę swoich
możliwości.
Robiła wszystko, co do niej należało. Utrzymywała dom w czystości i nauczyła się świetnie
gotować. Zaczęła być z siebie dumna. Dobrze radziła sobie w szkole. Słuchała uważnie, kiedy
opisywałem książki, które moim zdaniem powinna przeczytać. Zaczęła zdrowo wyglądać i
wyładniała. Stała się piękną młodą kobietą.
Polubiłem ją i nawet zacząłem o niej myśleć jako o córce, której nigdy nie miałem. W czasie
kolacji słuchała, jak opowiadałem o wydarzeniach, które miały miejsce tego dnia, a po umyciu
naczyń czasami przyłączała się do mnie w gabinecie i czytała albo słuchała muzyki klasycznej,
kiedy ja pracowałem. Nigdy się nie nudziła albo, jeżeli już, nigdy nie narzekała. Byłem sam od
siedmiu lat i zdążyłem się już przyzwyczaić do samotności. Ale kiedy ona wkroczyła w moje
życie, nagle znowu stałem się ważny, znowu liczyłem się dla kogoś z krwi i kości, dla kogoś
żywego.
W niedziele miała wolne. Wychodziła z domu na cały dzień i zwykle wracała o szóstej albo
siódmej wieczorem. Jednej niedzieli spózniła się. W końcu poszedłem spać; obudziła mnie w
środku nocy. Stała nade mną i płakała. Objąłem ją i położyłem obok siebie. Tuliłem ją i
próbowałem pocieszyć. W krótkich, urywanych słowach powiedziała mi akurat tyle, że mogłem
zrozumieć.
Miała dziecko, pięcioletnie. Ona i ojciec dziecka nie byli nigdy małżeństwem. Dziewczynka
mieszkała z nim, ponieważ ona nie mogła się nią zająć. W każde niedzielne popołudnie
odwiedzała swoje dziecko. Tym razem, kiedy ją odprowadziła, ojciec się wściekł, że się trochę
spózniła. Wyzywał ją, a potem zaczął bić w obecności dziecka. Zdołała mu się wyrwać i uciec, a
potem wałęsała się bez celu, nie wiedząc, co powinna zrobić.
Powiedziałem jej, że dziecko może zamieszkać razem z nią, w moim domu. Podziękowała
mi. A potem pocałowała. I stało się.
Następnego ranka przy śniadaniu zacząłem jej tłumaczyć, co będziemy musieli zrobić, żeby
przyznano nam opiekę nad jej córką. Powiedziała mi, że jej dzieckiem będziemy się martwić
pózniej, a najpierw powinniśmy sprawdzić, jak nam się żyje w jednym związku. Jeszcze zanim
wyszedłem, zapytała, czy dam jej trochę pieniędzy. Potrzebowała nowych ubrań.
Jej apetyt na pieniądze był niezaspokojony. Zawsze czegoś potrzebowała i było to coś, czego
nie miałem jej prawa odmawiać, ponieważ, widzisz, ja miałem tak wiele, a ona tak mało.
Nieważne, co jej dawałem, zawsze było za mało.
Wszystko się zmieniło. Już nie była moją towarzyszką, teraz była moją kochanką i zrobiła się
wymagająca. Często znikała z domu i wracała dopiero po kilku dniach. Nie chciała mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl