[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wygładziła sukienkę. - Nie wiedziałam, że jesteś taki szybki...
- Tego by jeszcze brakowało, żebym nie ratował własnej siostrzyczki.
Wszystko dobrze?
- Tak. Ale aż trudno mi uwierzyć; zanim by te przeklęte koty opadły na dno,
ja sama leżałabym martwa pod beczką z... co to właściwie jest? Jakieś lunety?
Knut puścił dziewczynę i odwrócił się, żeby popatrzeć na roztrzaskaną
beczkę. Po pokładzie w istocie turlały się przedmioty przypominające lunety.
Były jednak znacznie od nich większe i cięższe. Knut zmarszczył czoło i
podszedł bliżej. Członkowie załogi zdążyli zgromadzić się wokół zniszczonej
beczki. Oni również byli zdziwieni nietypowym ładunkiem.
- Przewozimy broń? - zapytał jeden z chłopców pokładowych. - Czy to
legalne?
- Szyper chyba wie, co robi - mruknÄ…Å‚ inny.
- A jak ma się panienka? Czy wszystko w porządku? - zainteresował się
trzeci. - Nie ma co, gdyby panienka nie zdołała w porę odskoczyć, zle by się to
skończyło.
- Dziękuję, wszystko w porządku. - Sebjorg z trudem powstrzymała
ciekawość, by podejść bliżej i przyjrzeć się leżącym na pokładzie lunetom".
Zamiast tego skierowała się na drugą stronę i dołączyła do Emilie i Małego
Olego.
- Wyglądało to niebezpiecznie - rzekła cicho Emilie. - Jeśli i pozostałe
ładunki są tak samo zle zabezpieczone, lepiej trzymać się pod pokładem.
- Nie, pewnie tylko ta jedna beczka się poluzowała - uśmiechnęła się krzywo
Sebjorg. - Wszystko działo się tak szybko, że nawet się nie przestraszyłam.
- O, jest szyper. - Emilie skinęła głową w kierunku nadbiegającego
mężczyzny z brodą. - Teraz pewnie wszystko posprzątają. Chodzcie, idziemy
na śniadanie.
- Jestem głodny - oświadczył Mały Ole. Na szczęście czuł się doskonale, a
choroba morska całkiem go ominęła. - Czy tatuś też przyjdzie?
- Tak, zaraz do nas dołączy. - Emilie wzięła małego za rączkę.
Po chwili także Sebjorg ruszyła za nimi. Jak na razie miała zdecydowanie
dość morskiego powietrza. Zadowolona z pozbycia się figurek, skierowała się
w stronę kajuty, którą zajmowali rodzice. Była to największa kajuta na statku.
Przy ścianie zamocowano na stałe spory stół, a koje znajdowały się po obu jego
stronach. Postanowili, że razem zjedzą tu śniadanie, na statku nie było bowiem
oddzielnej mesy dla pasażerów. Kapitan wyjaśnił, że dzięki temu powiększono
kajuty. Na stole już stało jedzenie, a Ole i blizniaki czekali na resztę rodziny.
- Dzień dobry - przywitała się Ashild. - Chodzcie bliżej. Musimy się trochę
ścisnąć, a wtedy wszyscy się pomieścimy.
- Tu jest tak jak w domku w lesie - zauważył Mały Ole; mimo sporych
wymiarów, kajuta nie była tak przestronna, jak izba w domku Knuta.
- O nie, tam jest więcej miejsca. Można tam nawet tańczyć - rzekł dziadek
Ole, który zapomniał już o nowej stajni dla koni, wielkich salonach w Sorholm,
a myślami był w przytulnej drewnianej izbie w Hemsedal.
- Nie można. - Mały Ole rozsiadł się wygodnie na koi i sięgnął po pajdę
chleba z miodem.
Bjorn i Harald poszli w ślady brata i wkrótce już cała rodzinka zajadała swój
pierwszy tego dnia posiłek. Towarzyszyło im łagodne kołysanie statku, który
spokojnie zmierzał w stronę norweskiego wybrzeża.
Tymczasem na pokładzie Knut w towarzystwie pozostałych członków załogi
przyglądał się dwóm armatom. To, co Sebjorg wzięła za lunety, okazało się
działkami armatnimi! Jak na armaty - niewielkie: każde o Wadze około stu
kilogramów. Nic dziwnego, że beczka, w której się znajdowały, z impetem
toczyła się po pokładzie.
- Byłem przekonany, że armia już takich nie używa - odezwał się zdziwiony
Knut. Zauważył, że szyper wyraznie nie był zachwycony odkryciem.
- Nie wiem - odparł szyper i ruchem głowy dał znak, by jego ludzie usunęli
działa i przenieśli je w inne miejsce. Nie miał ochoty dyskutować na temat tego
Å‚adunku. - Nie zawsze wiemy, co zawierajÄ… skrzynie.
- No tak - westchnął Knut, widząc jak czterech mężczyzn usiłuje unieść
działo. To niebezpieczna broń, choć w Europie tego typu sprzęt w tym czasie
już wychodził z użycia. Dla celów wojskowych była zbyt lekka, a jej zasięg nie
przekraczał 600 metrów.
- Ale chyba byle kto nie może sobie pozwolić na taki zakup? - zapytał
zaciekawiony Knut. - Zdaje się, że obowiązują jakieś zasady nabywania takiej
broni?
- Przykro mi, ale nie znam się na tym. - Szyper z zadowoleniem stwierdził,
że jego marynarze zdążyli usunąć działa z widoku i ukryć je pod pokładem. -
No i nie mogę za wiele powiedzieć na temat zleceniodawców.
- Rozumiem. Na pewno ma pan wszystkie wymagane dokumenty i nie ma
obawy, że wpadnie pan w jakieś kłopoty - rzekł lekko Knut i delikatnie kopnął
czubkiem buta leżącą na ziemi część wyposażenia armaty. - Kiedy osoby
prywatne kupują broń, może to być powodem do niepokoju, czyż nie?
- Całkiem możliwe. - Szyper zmrużył oczy, które teraz przypominały wąskie
szparki. Nie czuł się zbyt pewnie pod przenikliwym spojrzeniem błękitnych
oczu tego rosłego Norwega. Liczył w duchu na to, że zanim dobiją do brzegu w
Christianii, incydent zostanie zapomniany. - Niektórzy lubią kolekcjonować
nawet ciężką broń.
- To prawda. - Knut wsadził ręce do kieszeni i obojętnie pokiwał głową. -
Tylko czy takiego kolekcjonera nie kusi czasem, by wypróbować swoje zbiory?
- Nie czekając na odpowiedz, Knut ukłonił się, odwrócił i poszedł do kajuty na
śniadanie. Wiedział, że lekkich polowych dział nie ma na liście przewożonych
ładunków.
Po śniadaniu kobiety ponownie zabrały dzieci na pokład. Słońce stało już
dość wysoko na niebie i wiatr ucichł. Statek sunął teraz znacznie wolniej.
Maluchy były nieustannie czymś zainteresowane. Najpierw z uwagą
medytowały nad wielkim zwojem lin, potem wpatrywały się w łopoczące na
wietrze żagle. Mały Ole przyglądał się umykającym falom. Niekiedy dostrzegał
płynącego tuż pod powierzchnią wieloryba i to było fascynujące. Krzyczał
wtedy tak głośno, że wszyscy pasażerowie, i ci na pokładzie, i ci pod
pokładem, słysząc go, zaciekawieni, schodzili się, by obserwować te potężne
ssaki.
Emilie pilnowała, by stali w bezpiecznej odległości od skrzyń i beczek z
ładunkiem, choć załoga zdążyła już wzmocnić zabezpieczenia. Teraz ładunki
nikomu nie zagrażały.
W kajucie Ole i Knut nadal rozprawiali nad zawartością zniszczonej beczki.
Skoro armatki nie były przeznaczone dla armii, komu miałyby służyć?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plytydrogowe.keep.pl
L. J. Smith Świat Nocy 02 . . . , Anioł Ciemności, . . [cała]
01 Kiedy nadciąga ciemność
Archer G Conan i prorok CiemnoÂœci
Christina Dodd Wybrańcy Ciemności 4 W Płomieniach
Saga o Ludziach Lodu 37 Miasto strachu
37 Coombs Nina We władzy uczuć
Christie Agatha PuśÂ‚apka na myszy
Kowalewski_WćąĂ˘Â€Âšodzimierz_ _Bóg_zapśÂ‚acz