[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mogła dobrze o mnie myśleć. - Ole złożył ręce i oparł je o blat stołu. - Bo ja chyba nigdy nie będę
mógł spojrzeć ci w oczy, żeby nie myśleć, jak głęboko cię zraniłem. To będzie moja kara.
- Nikt nie zasÅ‚uguje na to, żeby sam siebie karać. Czemu by to mogÅ‚o sÅ‚użyć? - Åshild
mówiła, patrząc przed siebie. - Ja też mam różne gorzkie doświadczenia, dobrze o tym wiesz.
Ole drgnÄ…Å‚. Po raz pierwszy sÅ‚yszaÅ‚, że Åshild mówi o czasie spÄ™dzonym w Valdres.
Musiała pod jego nieobecność przemyśleć swoje życie, i to pod każdym względem.
- Ale twoje doświadczenia nie wyrządziły krzywdy nikomu prócz ciebie - wtrącił. Bał się,
żeby Åshild nie pogrążyÅ‚a siÄ™ w roztrzÄ…saniu przeszÅ‚oÅ›ci. Ze zgrozÄ… przypominaÅ‚ sobie ten trudny
czas, kiedy zamknęła się w sobie.
- W każdym razie pchnęły mojego ojca do Å›mierci. -Åshild rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ krótko i
nieprzyjemnie. - Każde z nas dostało swoją porcję.
- Tak, chyba tak. Tylko że nie możesz brać odpowiedzialności za to, że twój ojciec zaraził
się cholerą. Nie wiedział, co robi.
- A ty wiedziałeś, co robisz? To chcesz mi powiedzieć?
Ole tak nie myślał, ale pragnął wykorzystać szansę odwrócenia rozmowy od tamtego
dramatycznego czasu, kiedy Åshild byÅ‚a chora, mówić o tym, co jest dla nich ważne dzisiaj.
- Tak, nie mogę się usprawiedliwiać. - Ole kręcił głową. Powiedział to już wielokrotnie
przedtem. - Ale kiedy głupota wzięła górę i stało się tak, jak się stało, to kłamstwa Niny stanowią
jakieÅ› rozwiÄ…zanie, prawda? -Nie oczekiwaÅ‚ odpowiedzi, zaskoczyÅ‚o go wiÄ™c, kiedy Åshild rzekÅ‚a
bez wahania:
- Przypuszczalnie to jest najlepsze... dla...
Ole uniósł brwi i w napięciu czekał na dalszy ciąg.
- ... dla obojga. Dla ciebie i dla mnie. Dla nas.
Potem zaległa głęboka cisza. Ogień trzaskał na kominku, poza tym nic nie było słychać.
Åshild spoglÄ…daÅ‚a na swoje kolana. Czyż nie powinna teraz być zadowolona? Ole mimo wszystko
nie jest związany z inną kobietą, tylko ona będzie mogła rodzić jego dzieci. Poczuła się jednak
zmęczona i wyczerpana. Nareszcie znalazły się odpowiedzi na wszystkie pytania, została
uwolniona od bolesnej myśli, że Ole będzie miał dziecko z Niną, mimo to czuła się tylko senna i
ociężała. Dopiero teraz pojęła, jakie wyniszczające są takie rozmyślania.
- Idz się przebrać, ja przygotuję kolację. Musisz być strasznie głodny.
Åshild wstaÅ‚a z wysiÅ‚kiem. Nie powinna zaniedbywać obowiÄ…zków, choć chwila jest taka
poważna.
- Dziękuję ci, że mnie wysłuchałaś. - Ole też wstał. Chrząknął. - Myślisz, że zdołamy
odbudować to, co było? - Zatrzymał żonę, kierującą się do kuchni. Położył jej ręce na ramionach i
patrzył w brązowe oczy.
- Musimy spróbować, Ole. Nasze życie jest tutaj. - Ze smutnym uśmiechem poszła do
spiżarni.
- Nie miałem w mieście za dużo czasu, ale zdążyłem znalezć to. - Ole wyszedł z alkierza z
maÅ‚Ä… paczuszkÄ… w rÄ™ce. PoÅ‚ożyÅ‚ jÄ… na brzegu stoÅ‚u obok Åshild, która podaÅ‚a wÅ‚aÅ›nie kolacjÄ™.
Wytarła ręce w fartuch i zaskoczona spoglądała na męża.
- Nie musiałeś kupować mi prezentu.
- Może i nie, ale bardzo chciałem. - Ole aż się palił, żeby ją objąć, ale była jakaś taka
nieprzystępna. Chwila była chyba mało odpowiednia do dawania prezentów, a zwłaszcza
obejmowania. Westchnął ciężko. Po mrozie i wietrze bolały go oczy.
- Rozpakuj, kiedy będziesz chciała.
- Och, już teraz jestem taka ciekawa, że nie mogÅ‚abym dÅ‚użej czekać. - Åshild rozjaÅ›niÅ‚a siÄ™,
a w jej oczach pojawił się znajomy błysk. - Nie codziennie człowiek dostaje przy kolacji pięknie
zapakowany prezent.
Usiadła na krześle i położyła paczuszkę na kolanach. Była płaska i miękka, z niewielkim
wybrzuszeniem pośrodku.
- Coś ty znowu wymyślił? - Niecierpliwymi palcami rozwiązała sznurek i starannie go
zwinęła. Potem usunęła cienki papier, a jej oczom ukazał się najpiękniejszy, najbardziej lśniący
materiał, jaki kiedykolwiek widziała.
Była to jedwabna tkanina w mieniące się wzory. Kolory niebieski, pomarańczowy, żółty
Å›wietnie bÄ™dÄ… pasować do wÅ‚osów Åshild. Ostrożnie pogÅ‚adziÅ‚a materiaÅ‚, zanim rozwinęła
jedwabny szal. Uważała, żeby palce zniszczone ciężką pracą nie wyciągały delikatnych niteczek.
Ole zadał sobie trud znalezienia dla niej prezentu i wybrał kolory, które ona najbardziej lubi. Nawet
jeÅ›li nie zna siÄ™ na kobiecych fataÅ‚aszkach, musiaÅ‚ rozumieć, że to jest coÅ› wyjÄ…tkowego. Åshild
pogłaskała długie frędzle i dopiero teraz odkryła, że do jednego końca szala została przypięta
broszka. Wystarczył rzut oka, by stwierdzić, że to niezwykła robota i nagle wzrok przesłoniły jej
łzy. Broszka przedstawiała duże rozłożyste drzewo, pod którym stał człowiek, wyciągając ręce ku
górze. Åshild nie miaÅ‚a najmniejszych wÄ…tpliwoÅ›ci, co Ole chciaÅ‚ jej powiedzieć, wybierajÄ…c taki
motyw. Ogarnęła ją złość. Naprawdę musi przyjąć te dwie wyciągnięte ręce?
- Pomyślałem, że to są twoje kolory. - Ole stanął za jej krzesłem, położył ręce na oparciu. -
Może materiał nie jest taki piękny, jak mi się wydawało, sama to najlepiej stwierdzisz, ale mnie
bardzo się podobał.
- Ole, to zbyt kosztowny prezent. Nigdy nie miałam niczego równie pięknego. Serdecznie ci
dziękuję.
Sama słyszała, jak żałośnie brzmi to podziękowanie, ale była i zaskoczona, i wzruszona.
Wzruszona, ponieważ Ole znalazł ten szal specjalnie dla niej. A zaskoczona, bo nieoczekiwanie
jakby jakiś węzeł w jej duszy się rozwiązał.
- Trochę się wahałem co do broszki, ale ten wzór ma dla mnie szczególne znaczenie. j [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl