[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zast pi d onie ustami. Poczu a lepkie ciep o na swej wra liwej skórze. J kn a:
- Brandt, prosz ci ...
- Czy to ma by b aganie o to, ebym przesta ? - Podniós g ow , szukaj c wzrokiem
jej oczu. - Czy o wi cej?
- Nie... nie wiem.
By a rozpalona, jej cia o p on o ogniem.
- Mam za ciebie zdecydowa , kochanie?
Dobrze wiedzia a, jaka b dzie jego decyzja. Jaka jej cz , zawieraj ca nowo
rozbudzone zmys y, pragn a prze ywa rozkosze, które jej dawa . Poza tym dawno temu do-
sz a do wniosku, e jest zbyt stara na dziewictwo, ale nie mog a jako przedsi wzi
odpowiednich kroków, by zmieni ten stan. Teraz nadarza a si po temu wspania a okazja.
Brandt wsta i wzi j na r ce.
- Gdzie jest twoja sypialnia, kochanie? - zapyta cicho, zanim znów j poca owa .
Obj a go za szyj . Niós j ! Nie mog a sobie przypomnie , czy ktokolwiek i
kiedykolwiek nosi j na r kach. Nigdy. Na chwil odegna a natr tne my li. By silny, mia
mocne ramiona; szed swobodnie, trzymaj c j bez wysi ku. Zatrzyma si przed drzwiami
Susan.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
- Czy to twoja sypialnia, skarbie? - szepn .
Kelly potrz sn a g ow . W pokoju Susan ciany by y pokryte kompozycjami z
fotografii rodzinnych. Gdyby Brandt zna j cho troch , wiedzia by, e to nie mo e by jej
sypialnia. Ona nie mia a rodzinnych zdj , nie mia a adnej rodziny. Ale on o tym oczywi cie
nie wiedzia . Nie wiedzia w ogóle kim ona jest. Byli sobie obcy.
- To pokój Susan... - odpowiedzia a wolno. Co w niej p o. Wróci a do
rzeczywisto ci. Do wiata, w którym m czyzna bra do ka kobiet , nie znaj c i nie
kochaj c Jej.
Zamar a. Ale nie j , do cholery! Nikt jej nigdy nie kocha , ale nikt jej nigdy nie
wykorzysta .
- ... mój jest w ko cu korytarza.
Zanim doszli do jej sypialni, Kelly u wiadomi a sobie, e nic z tego nie b dzie. Zda a
sobie spraw , e idealizowa a seks. Akt seksualny by wyrazem g bokiej za ci. Za-
ci stworzonej przez mi . Natomiast Brandt Madison jej nie kocha . Nie mia a zamiaru
si oszukiwa , e jest inaczej. W tpi a, czy kiedykolwiek j pokocha. Dziecko odrzucone
przez w asn matk musi mie w sobie co , co nie pozwala mu by kochanym. Pogodzi a si
z tym wiele lat temu i nauczy a z tym . Egzystowa a jako , poniewa by a mi a i uprzejma
dla innych, ale zamierza a utrzyma status samotnej, niezale nej kobiety. Kiedy co psu o jej
szyki lub by a w jaki sposób zagro ona, jej mi y styl bycia zamienia si w upór stawiaj cy
czo a ka demu wyzwaniu.
Kiedy po j na ku, poczu a si zagro ona. Nie znal jej, by a dla niego po
prostu kobiet , tak sam jak ka da inna. Po by j na ku Susan i kocha by si z ni
tam, wierz c, e wszystkie te fotografie to podobizny jej krewnych, e ma rodzin , która j
kocha. Nie mia a jednak nikogo i dlatego sama nauczy a si o siebie troszczy . Wszystkie
nabyte odruchy samoobrony wzi y teraz gór .
Po si ko o niej i próbowa j obj .
Usiad a znienacka.
- Nie.
Wpatrywa si w ni oczami pe nymi dzy.
- Nie? - powtórzy zaskoczony.
- Wystarczy! - Zapi a guziki koszuli trz cymi si r kami, wsta a i zawi za a pasek.
- Kiedy zgodzi am si gra rol twojej ony, nie zobowi za am si , e b - prze kn a
no lin - odgrywa j tak e w sypialni.
Brandt przewróci si na plecy i przeci gn r po w osach.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
- Kelly - stara si nie okazywa niezadowolenia - to nie fair.
- yczy abym sobie, eby pan teraz wyszed , panie Madison. - Zmru a oczy.
Podniós si powoli.
- Cz sto tak robisz, Kelly? Rozpalasz si jak po ar, a potem zamieniasz w bry lodu?
Jego gniew rós , podsycany przez niezdrowe emocje. Tak gwa towne by o to przej cie
od s odkiej obietnicy spe nienia do zimnej, ostrej odmowy.
Wysz a z sypialni. Brandt patrzy na burz kasztanowych w osów spadaj cych na jej
ramiona. Podesz a prosto do drzwi wyj ciowych i otworzy a je.
- Wyjd ! - rozkaza a.
Wpatrywa si w ni , zapami tuj c jej rozp omienion twarz i wilgotne, nabrzmia e od
jego poca unków usta.
- Kelly - zacz . Nie wiedzia , czy ma potrz sn m tak, eby znowu by a sob , czy
te z apa j w ramiona i doprowadzi do powtórnej ekstazy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl