[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przedziały były zamknięte od zewnątrz na zasuwę i pilnowane przez strażników. Kiedy
wchodziliśmy do środka, jeden z żołnierzy wymierzył mi potężnego kopniaka w plecy okutym
buciorem. Od tej pory mam stałe problemy z kręgosłupem.
Podczas długiej i powolnej podróży do Taszkientu więzniowie nie dostali jedzenia ani wody.
Warunki w samym więzieniu były straszne. Zrodowisko składało się z długoletnich
kryminalistów, złodziei, więzniów politycznych, byłych aktywistów partyjnych, malwersantów,
rosyjskich %7łydów, Estończyków, Aotyszów oraz rebeliantów z Kaukazu, odróżniających się od
reszty ludowymi strojami nosili długie płaszcze i wysokie futrzane czapy. Taszkient był
miejscem przerzutu więzniów do innych więzień, kopalń i obozów pracy na Syberii.
W celach łóżka były zawsze zapchlone, a my wszyscy mieliśmy na ciałach nie gojące się,
otwarte rany. Co dziesięć dni golono nas  na zero , a ubrania były odwszane w specjalnych
kotłach parowych.
Ernest wyglądał coraz gorzej. Cierpiał na niedożywienie i biegunkę, powodującą takie skurcze
jelit, że nie mógł jeść.
 Eliezer, czuję, że nie dam rady  wyszeptał pewnego popołudnia.  Umieram. Nie
zobaczę już Polski ani mamy ani taty, cioci Emmy ani nikogo z naszych znajomych.
 Wytrzymasz! Oczywiście, że wytrzymasz, Erneście! Wkrótce będziemy wolni. Jeszcze trochę
cierpliwości! Spróbuję zorganizować ci jakąś pomoc. Lepiej pomyśl o tym, co zrobisz po
38
Wyrwany z piekieł
powrocie do domu, a ja rozejrzę się za jakimś lekarzem. Niedługo wrócę. Znalazłem dwoje
lekarzy pochodzenia żydowskiego  dr Warszawskiego i dr Litwińską.
 Mój brat jest bardzo chory  błagałem.  Obawiam się, że wkrótce może umrzeć. Proszę
go stąd wydostać do szpitala. Czy to jest możliwe?
 Być może. Przyjrzymy mu się  odpowiedział dr Warszawski.  Przyprowadz go tu,
zobaczymy, co się da zrobić. Po przebadaniu Ernesta, lekarze wysłali go do cywilnego szpitala
położonego poza więzieniem. Wprawdzie ucieszyłem się, że pozostał w dobrych rękach, lecz
rozstanie z nim spowodowało depresję. Próbowałem nawet połykać tytoń, żeby zachorować i
dostać się tam, gdzie mój brat. Niestety, próba nie powiodła się.
Miesiąc pózniej w mojej celi pojawił się urzędnik więzienny.
 Eliezer Urbach?
 Tak. O co chodzi?
 Przykro mi, ale twój brat właśnie umarł w szpitalu.
Ogarnęła mnie rozpacz. Jakże ja teraz będę tu żył bez niego? Będąc razem, potrafiliśmy się
nawzajem pocieszać i wzbudzać w sobie nadzieję na przetrwanie. Teraz zostałem sam. W
wyobrazni pojawiły się sceny z dzieciństwa, przesuwając się jedna za drugą, jak klatki filmowe.
Byliśmy zżytymi, kochającymi się synami starego ojca, który był z nas bardzo dumny. Dla
matki byliśmy dowodem błogosławieństwa, jakim obdarzył ją Bóg mimo ogromnej różnicy
wieku między nią i mężem. Jej wdzięczność wyrażała się poprzez poświęcenie dla rodziny. Jak
na owe czasy, wiodło nam się dobrze i żyło wygodnie. Ernest i ja wychowaliśmy się pod
naprawdę troskliwym okiem rodziców. Przypomniałem sobie jedną z fotografii, zrobioną przez
Helenę pewnego słonecznego, niedzielnego popołudnia: po jednej stronie ojciec, z całą swoją
patriarchalną godnością, a obok niego Ernest, stojący z miną poważną ponad swój wiek.
Pomyślałem, że to on był największą nadzieją rodziny  dobry uczeń, utalentowany skrzypek,
pełen przywiązania do religii, zgodny i będący nieustanną radością swego ojca. Dlaczego
umarł? Ta katastrofa kompletnie mnie załamała i pogrążyłem się w odrętwieniu.
*
Wielu więzniów zmarło na tyfus, szkorbut, dyzenterię i odwodnienie organizmu
spowodowane biegunką. W szpitalu brakowało najprostszych medykamentów  nie było
antybiotyków, morfiny przeciwbólowej, nawet jarzyn i owoców, które by przeciwdziałały
chorobom przewodu pokarmowego. Niektórzy byli już bezzębni, gdyż o higienie jamy ustnej i
leczeniu zębów nawet nie był mowy. Wiedziałem, że jeśli się stąd nie wydostanę, nie przeżyję.
 Jaki jest najlepszy sposób, żeby dostać się do szpitala?  zapytałem kiedyś jednego ze
starszych więzniów, znającego większość sztuczek.
 GorÄ…czka i omdlenia zwykle wystarczÄ….
 Jak je sprowokować?
 Zagotuj trochę tytoniu i wypij. To cię powinno przewrócić. Powodzenia!  uśmiechnął się
ze znawstwem i poszedł po swoją rację żywnościową.
Postąpiłem według udzielonych wskazówek, lecz mikstura była za słaba i spowodowała
jedynie niestrawność. Stojąc w kolejce do ambulatorium nagle upadłem na podłogę, pozorując
39
Wyrwany z piekieł
omdlenie.
 Podnieście go i zabierzcie stąd!  ktoś rozkazał.
Dwaj więzniowie zanieśli mnie do ambulatorium. Panował tam taki tłok, że chorzy leżeli po
dwóch na jednym łóżku. Pewnej nocy jakiś staruszek został dosłownie wrzucony na mnie. Miał
gorączkę i w malignie zaczął po mnie pełzać.
 Spadaj, staruchu! Ci siÄ™ z tobÄ… dzieje? Won mi stÄ…d!
Szarpałem go, nie wiedząc, że znajduje się w stanie agonalnym. Nad ranem już nie żył.
Mimo wszystko, krótki pobyt poza więzieniem wzmocnił mnie i był okazją do nauki.
Zaznajomiłem się nieco z pracą w szpitalu i po zwolnieniu zgłosiłem się do pracy w
ambulatorium jako ochotnik. Zostałem przyjęty i pracowałem tam przez pół roku. Dwaj %7łydzi
 Europejczyk nazwiskiem Kushner i mieszkaniec Buchary Gabrielow  służyli jako
sanitariusze w przyszpitalnej klinice. Obaj odrabiali w ten sposób swoje wyroki, otrzymane za
spekulacjÄ™.
 Słuchaj, Urbach! Jeśli chcesz, to nauczymy cię, jak zostać dobrym pomocnikiem 
zaoferował Kushner  Im lepiej będziesz pracował, tym większa szansa, że przyjmą cię na
stałe do szpitala w Taszkiencie.
 Co z tego będę miał?
 Nie wiesz? Personel medyczny jest zwolniony z pracy w zakładach zbrojeniowych.
 Wspaniale! Pokażcie mi wszystko, co powinien wiedzieć dobry pomocnik. Uczę się
naprawdÄ™ szybko!
Choć mojej zdrowie poprawiło się nieco w czasie tej pracy, przez cały czas byłem głodny i
słaby. Nigdy wcześniej nie brałem poważnie ortodoksyjnego judaizmu, a obrzędy i przepisowe
modlitwy nie robiły na mnie wrażenia. Teraz jednak, po raz pierwszy pomodliłem się:
 Boże mojego ojca i mojej matki, przebacz mi, jeśli przyczyniłem się do śmierci Ernesta.
Może nie powinniśmy byli uciekać przez granicę. Gdybyśmy tego nie zrobili, może Ernest nie
umarłby w więzieniu. Czuję się za to odpowiedzialny, ale nie wiem, co powinienem zrobić z
tym brzemieniem. Jeżeli mam umrzeć, Boże, pozwól, aby się to stało na wolności, a nie w tym
obskurnym więzieniu. Tutaj nie będzie nikogo, kto zamknąłby mi oczy. Och, Boże, nie wiem, co
mam robić!
Na kilka miesięcy przed zakończeniem odsiadki w Taszkiencie, dałem się wciągnąć w głupi
proceder. Byłem głodny i nagle pojawiła się okazja zwiększenia sobie racji żywnościowych.
Pewnego dnia podszedł do mnie współwięzień z Polski i zapytał:
 Przyjacielu, nie przyłączyłbyś się do małej awanturki?
 A o co ci chodzi?
 Wymyśliliśmy sposób na fałszowanie kuponów żywnościowych. Sprzedajemy je i
kupujemy za to dodatkowe racje chleba. Wchodzisz?
 Czemu nie? Tak czy inaczej, wszyscy tu wymrzemy.
Kupony były bardzo pożądanym towarem, a ich posiadanie mogło zaważyć na życiu lub
śmierci. Metody ich zdobywania były różne, ale przecież nadrzędnym celem każdego z nas było
przetrwanie.
40
Wyrwany z piekieł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl