[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nos i uszy były czerwone.
Pił, pomyślała Karin. Podeszła do niego, odciągnęła go na
bok.
- Musimy porozmawiać. Jutro robotnicy zaczynają in-
stalacjÄ™.
- No to zaczekajmy do jutra. - Geoff spojrzał na nią
powiększonymi zrenicami. - Aeb mi pęka.
Karin pociągnęła nosem.
- To dżin, tak?
- O czym ty mówisz?
- Piłeś dżin. I nie patrz tak na mnie. Myślisz, że jak Rowan
nie poczuje, to się nie domyśli. Ale ja wiem, jaki jesteś na
trzezwo, a w tej chwili na pewno trzezwy niejesteś. - Dotknęła
jego ramienia. - Geoff, wez się w garść. Robisz sobie tylko
krzywdÄ™.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Pilnuj własnego nosa - warknął. - Czepiasz się o byle co.
Przesadzasz ze wszystkim.
Ruszył w stronę drzwi, omal nie spadł ze schodków.
Karin poszła za nim z bijącym sercem. Był kompletnie
pijany.
Zatrzymał się przy sosnach przed swoją przyczepą, ra-
miona zwisały mu bezwładnie.
- Geoff - powiedziała Karin stanowczym tonem. - Nie
możesz jednocześnie pić i pracować. Gra idzie o wielką
stawkę. Pomyśl o swojej przyszłości. - Dobry Boże, pomóż mu
się ocknąć, nim będzie za pózno.
Geoff oparł się o wątłą sosenkę.
- Wiesz, kim ty jesteś? Cholerną, wścibską samicą. Nikt
cię nie prosi, żebyś mi urządzała życie. Albo pracę. - Usta mu
się zwęziły. - Rowan mi ufa. To mnie przydzielił główną
platformę, nie tak? To znaczy, że nie potrzebuję twojej
pomocy.
Rzucił jej spojrzenie pełne pogardy.
- Zupełnie jak Alicja. Zawsze musicie się w coś wpie-
przać - wymamrotał. Odwrócił się od niej i odszedł w noc.
Karin westchnęła. Geoff pozostawał Geoffem. Już tego
doświadczyła. Jeśli sam nie widział problemu, ona nic nie
mogła zrobić. Ale jeśli spartoli robotę - jej robotę -będzie
musiała o wszystkim powiedzieć Leonardowi.
Zawróciła w stronę stołówki. Rowan stał w drzwiach.
- Coś nie tak? - zapytał. Patrzył to na Karin, to na przy-
czepę Geoffa. - Słyszałem, że rozmawiałaś z Ellisem.
Zawahała się.
- Nie, nic złego się nie dzieje. Geoff po prostu nie najle-
piej się czuje, boli go głowa. Powiedział, że nie będzie jadł
kolacji. - Karin skrzywiła się przy kłamstwie. Weszła po
schodkach, ocierając się o Rowana. - Wchodzisz? - spytała.
Spojrzał ku ciemnym drzewom, skinął głową i wszedł za
nią.Usiadła naprzeciwko niego. W chwilę pózniej Thorny wniósł
parujący półmisek z plastrami jagnięciny i smażonymi
ziemniakami. Nałożyła sobie na talerz, wbiła widelec w
kartofel i odegnała od siebie zmartwienia. W jednym punkcie
zgadzała się z Geoffem - nie mogła decydować o jego życiu.
Tym niemniej...
Przestań o tym myśleć, odezwał się w niej głos. Wes-
tchnęła i powróciła myślami do stołówkowej konwersacji.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Podniosła głowę i napotkała płonące spojrzenie Rowana.
Oczy mężczyzny przemknęły po jej ciele, rozbierając ją
potajemnie. Coś zapulsowało jej w brzuchu, popłynęło ku
piersiom. Zalała ją fala gorąca. Odsunęła od siebie talerz i
podniosła do ust filiżankę z herbatą.
Po drugiej stronie stołu Rowan słuchał uprzejmie wywo-
dów swego przyjaciela Jacka, ale uśmiech, jakim obdarzył
Karin, i błyski w srebrnych oczach zagotowały w niej krew.
Zgodziła się zagrać w szachy z Derrickiem, ale nie była w
stanie skupić się na grze. Zamiast pomyśleć o strategii,
przywoływała w myślach palce Rowana błądzące po jej ciele.
Zastanawiała się jednocześnie nad tym, co ich łączyło.
Czy miała pójść na ryzyko? A jeśli Rowan nigdy nie
przyzna się, że jest mu bliska? Czy tak bardzo bał się za-
angażować, że pozwoli jej wrócić do Kalifornii, pozwoli jej
zniknąć ze swego życia? Spróbowała się skoncentrować.
- Szach i mat - zaśmiał się Derrick, podnosząc do góry jej
króla.
- Trudno - powiedziała. - Wygląda na to, że nie nadaję się
dziś do walki. - Wstała i ruszyła w stronę drzwi. -Dobranoc
panom.
W pokoju oparła się o drzwi. Robiło się coraz ciemniej, a
ona zdała sobie sprawę, że cały wieczór czekała na Rowana,
na to, by ją otoczył ramionami, całował jej ciało. Twarz zrobiła
się jej gorąca, poczuła, jak drżą jej i słabną uda. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl