[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się i wrzuciła na siebie suknię. Tu niestety musiała za-
dbać o odpowiedni wizerunek. Zakon, jak to zakon, był
bardzo staroświecki i zasadniczy. Widok kobiety
w gorsecie i spodniach nie byłby wskazany na tym spo-
tkaniu. Wcisnęła się więc w niewygodną aksamitną su-
kienkę wyszywaną delikatnymi kryształami, upięła wło-
sy zgodnie z obowiązującymi wymogami, złapała torbę
i wyszła na korytarz.
Hol był pusty. Na ścianach tkwili przodkowie, nie-
którzy niemi, inni, spragnieni towarzystwa żywych, wita-
li się z nią na tyle ostentacyjnie, że nie sposób było ich
zignorować. Na kolejnym obrazie, a były ich dziesiątki,
jeśli nie setki, zobaczyła znajomego Guaidre. Ukłonił się
jej z należnym szacunkiem.
 Moja droga, jak miło cię widzieć tego poranka,
ups... przepraszam, popołudnia. Czy to zwyczaj wampi-
rów? Nie lubicie pewnie porannego światła.
 Witam  odparła sucho. Nie znosiła, jak sugero-
wano jej te bajkowe bzdury. Co oni czytali? Wampiry
już od wieków nie bały się słońca. Jeśli nie drenowały
z ludzi krwi, nie musiały się obawiać. Mogły chodzić
swobodnie w świetle dnia. To była umowa handlowa po
drugiej wielkiej masakrze. Widocznie on był starszy i nie
dożył tego.  Szanowny panie, pewnie nikt ci o tym nie
wspominał, ale od czasów, kiedy przeniosłeś się na obra-
zy, wiele się zmieniło, jeśli chodzi o nasz gatunek. Mo-
żemy swobodnie chodzić w świetle dnia, jeśli nie opróż-
niamy ludzi z krwi i tym samym nie pozbawiamy ich
możliwości doświadczania życia.
 Ach, rozumiem. Będziesz musiała mi o tym kiedyś
opowiedzieć. Czy nadmieniłem już, że wyglądasz w tej
sukni zjawiskowo? NaprawdÄ™, wyglÄ…dasz uroczo!
Brenda dygnęła niezgrabienie w podziękowaniu za
komplement. Nigdy jej to dobrze nie wychodziło. Za-
miast lekcji manier dużo bardziej lubiła sztuki walki
i lekcje o smokach.
 Pójdę już, jeśli pozwolisz. Król zapewne czeka.
Mamy sporo do zrobienia.
 Ależ oczywiście, moja droga, choć nie sądzę, aby
czekał na ciebie. Zebranie z zakonem już dawno się
skończyło. Król przyjmuje obecnie w sali audiencyjnej.
Dam mu znać, że wstałaś. Widziałaś już może ogrody?
Są zniewalająco piękne. Będziesz się z nimi idealnie
komponowała.
Brenda nie była przyzwyczajona do tylu komple-
mentów w tak krótkim czasie. Czuła się zakłopotana
i odruchowo chciała się zbuntować. Dodatkowo było jej
strasznie niewygodnie w tej sukni.  Jak te kobiety mogÄ…
tak w nich chodzić? Przecież to się plącze między noga-
mi. Ogranicza możliwość obrony, a tym bardziej walki.
Nic dziwnego, że wiele samic jest tak bezbronnych .
Kiedy szła w kierunku ogrodów, przechodziła obok
lustra zajmujÄ…cego powierzchniÄ™ przynajmniej kilku ob-
razów. To, co w nim zobaczyła, wystraszyło ją. Nie po-
znała swojego odbicia. Stała tak kilka chwil, wpatrując
siÄ™ w tÄ™ obcÄ… osobÄ™ naprzeciwko niej, odbijajÄ…cÄ… siÄ™
w gładkiej tafli lustra.
 To ja  wyszeptała zupełnie nieświadomie.  Rze-
czywiście wyglądam... inaczej, nawet ładnie. To mogła-
by być jedna z możliwości do wykorzystania
w negocjacjach. Będę musiała się ponownie zastanowić
nad sukniami.
W ogrodzie panował ład i porządek. Zcieżki wyko-
nano z lustrzanych kamieni, które odbijały niebieskie
niebo, dzięki czemu miało się wrażenie stąpania
w obłokach. Zaczęła schodzić ze ścieżki, bo w głębi do-
strzegła ławeczkę, a obok fontannę, która wydawała ko-
jący dzwięk. Podążyła w jej kierunku. Usiadła na nie-
wielkiej ławce wyrzezbionej z zastygłych strug wody.
Czuła, jak magia łaskocze ją przez ubranie. Mimo mate-
riału, z jakiego była wykonana ławka, wcale nie była
niewygodna. Podkuliła nogi pod brodę i zapatrzyła się
w płynące strugi lazurowej wody. W ogrodzie wszystko
było wyraziste, a zarazem kojące i miłe dla oka.
 To tu się ukryłaś.
Z zamyślenia wyrwał ją głęboki, męski głos króla.
 Szanowny panie, błagam o wybaczenie. Nie mia-
łam pojęcia, która godzina. Powinnam się obudzić.
 Spokojnie, moje dziecko. Nikt nie oczekiwał, że
po pobycie w szafie przez dobę uda ci się wstać na śnia-
danie. Ale oczekuję, że na obiedzie zjawisz się
o odpowiedniej porze.
 Oczywiście, jeszcze raz proszę o wybaczenie.
 Guaidre miał rację. Pięknie się komponujesz w tej
scenerii. Powinnaś częściej chodzić w sukienkach.  Król
się uśmiechnął. W jego oczach przelotnie zamigotał sa-
miec alfa szykujący się do zdobycia samicy. Jednak zgasł
równie szybko, jak się pojawił.  To co, moja droga,
idziemy? Chyba nie chciałabyś, aby wystygł nam obiad?
Brenda podążyła za królem do sali jadalnej, w której
czekał już na nich cały zarząd zakonu Futura. Po powi-
talnych rytuałach rozpoczęła się obiadokolacja. To, że
podano ją tylko na zastawie z bursztynu, wskazywało, że
była to kolacja robocza.
 Wyniesieni na ołtarze. Chciałbym przedstawić
Brendę, posłankę Arymana. Mam do niej pełne zaufanie
 powiedział dostojnym tonem Vik, jednocześnie kładąc
nacisk na słowo zaufanie.
Brenda skinęła lekko głową w kierunku zakonników.
Byli bardzo osobliwymi stworzeniami. Ich wzrost do-
równywał Vikowi, który i tak górował nad wszystkimi
rasami zamieszkujÄ…cymi znane wymiary i krainy. Twarze
zgromadzonych miały wręcz kształt rogalika,
a podbródki były tak wydatne, że miało się wrażenie, iż
zaraz ukłują. Na ich obliczach odznaczały się szpilkowa-
te nosy i zwężone oczy. Spod długich złotych szat uka-
zywały się jeszcze dłonie, które nie dość, że były kości-
ste, miały tylko cztery palce pozbawione paznokci.
 Pani Brendo, miło nam panią poznać, choć zapew-
ne w innych okolicznościach byłoby nam milej. Mam na
imię Skylar, a to mój brat Bennett. Jego Aaskawość na-
kreślił nam sytuację. Nadal jednak nie za bardzo rozu-
miemy cały kontekst sytuacji.
 Panowie...  Brenda starała się zachować kamien-
ną twarz, choć niełatwo jej było w tym towarzystwie.
Czuła się jak mała, zagubiona dziewczynka. Otaczali ją
ci, którzy od wieków tworzyli historię. Byli właściciela-
mi najpotężniejszych sekretów, a przede wszystkim jed-
nego najważniejszego: jak tworzy się Vików i jaki pro-
cent krwi musi być w mieszańcu, aby stał się potencjal-
nym królem. Oni też jako jedyni wiedzieli, co się dzieje
z pozostałymi, którzy nie przejdą weryfikacji. Byli biegli
w niezdradzaniu tajemnic. Przy nich wyglądała jedynie
na niedouczoną wampirzycę. Miernego posłańca ciem-
ności.  Niestety, nie mogę zdradzić nic więcej poza tym,
co przekazał wam sam król. Zapewniam jednak, że cel
jest tego wart. Jeśli mogę spytać...
 Pytaj  odpowiedzieli bez entuzjazmu Skylar
i Bennett.
 Czy to, o co prosimy, jest możliwe?
 Owszem. Ale nawet jeśli spełnimy prośbę króla, to
po co nam ta wiedza? I od kogo otrzymałaś trofea?
 Wiedza jest niezbędna, aby dowiedzieć się, kim
jest potencjalny zdrajca i mag, który tak namieszał
w naszym świecie. To pozwoli wyeliminować wielu po-
dejrzanych. Nie muszę mówić wielkim zakonnikom Fu-
tury, że to może znacznie ułatwić schwytanie sprawcy.
 Zmiała jesteś.
Brenda zignorowała komentarz.
 A jeśli chodzi o wasze drugie pytanie, nie mogę
zdradzić tej informacji.
 Ale wiesz przecież  odezwał się Bennett  że mo-
żemy ją sami z ciebie wydobyć.
 Teoretycznie tak. Wiem też jednak, że nie zrobicie
tego, gdyż w przypadku osób niebędących pod waszą
pieczą, nadmienię, że ja właśnie jestem taką osobą, nie
możecie używać wnikania.
 A skąd to wiesz?  zapytał Skylar, przechylając
głowę, jakby chciał się z nią przekomarzać.
 Miałam okazję przez ostatnie trzysta lat nabyć tro-
chÄ™ wiedzy.
 No cóż. Szanowny królu, nam tak samo leży na
kościach to, co dzieje się z naszymi krainami
i wymiarami. Jutro przeprowadzimy odpowiedni rytuał
i rzucimy stosowne zaklęcia.
 Czy możesz nam teraz przekazać fanty? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl