[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szlachetnego rodu i, choć z szacunkiem, wytykali jednak Bolesławowi
jego lekkomyślną odwagę. A Marsowy syn Bolesław nie tylko nie dał
posłuchu upominającym go ani nie żałował, że się na takie rzeczy
waży, lecz przypominał im, że z obowiązku wierności mają mu po-
móc do pomszczenia się na wrogu. Tam to Bolesław tyle odniósł i
wytrzymał uderzeń na pancerzu i szyszaku od włóczni i mieczów, że
ciało jego pełne kontuzji przez wiele dni dawało świadectwo odebra-
nych ciosów. Toteż nieco mniej bolał nad swą młodzieżą tak chlubnie
poległą, ponieważ uważał sobie za zysk tak wielką rzez nieprzyjaciół.
Albowiem na jednego z zabitych lub ranionych rycerzy Bolesława
wypadało wielu poległych Pomorzan.
74
[34] Boleslaw przepędził Czechów i ujarzmił Pomo-
rzan.
Po tym wypadku Bolesław z tymże samym wojskiem zamierzał
pomścić się na Pomorzanach i już udał się w drogę, kiedy doszła go
lecąca przodem wieść, że Czesi ruszają na Polskę. W wielkiej tedy
Bolesław znalazł się niepewności, czy najpierw należy od razu wziąć
odwet [na Pomorzanach] za świeżą krzywdę, czy też bronić swego
kraju od najezdzców. W końcu za wzorem Machabeuszów, podzieliw-
szy wojsko został i obrońcą ojczyzny, i mścicielem krzywdy. Wypra-
wił na Pomorze część wojska, która grabiąc i paląc wcale sromotnie
ich zdeptała, sam zaś komunikiem pospieszył zajść drogę Czechom i
przez dłuższy czas wyczekiwał ich wyjścia z lasów; lecz na wieść o
Bolesławie strach skłonił ich do odwrotu.
[35]
Nie tylko jednak niezgoda z sąsiadami i walka z wrogami dawała
się we znaki Bolesławowi, lecz nadto zamieszka domowa, a co gor-
sza, zawiść braterska nękała go wszelkimi sposobami. Albowiem gdy
we wspomnianej wyżej wyprawie poniekąd powinęła mu się noga,
Zbigniew więcej się cieszył, niż kiedy poprzednio po wielokroć odno-
sił zwycięstwa. Oczywistym tego dowodem był fakt, że przyjmował
od pogan drobne podarunki jako oznaki ich zwycięstwa, a posłom
[ich] odwdzięczał się wielkimi darami za małe. A ilekroć łupiąc Pol-
skę przyprowadzali ze sobą jeńców z działu Bolesławowego, to na-
tychmiast wysyłali ich na sprzedaż na wyspy barbarzyńców; jeśli zaś
cokolwiek, czy to łupy, czy ludzi, przez pomyłkę zagarnęli z działu
Zbigniewowego, to bezzwłocznie i bez zapłaty mu to odsyłali.
Oburzeni tym wszyscy mÄ…drzy ludzie w Polsce z przyjazni do
Zbigniewa przerzucili się do nienawiści, tak mówiąc do siebie i tak się
nad tym zastanawiając:  Aż dotąd nazbyt cierpliwie znosiliśmy w
kraju naszym niezgodę i szkody, czy to nie dbając o nie, czy też
przymykając na nie oczy, teraz jednak widzimy jak na dłoni, że wro-
gowie [dotÄ…d] ukryci zamienili siÄ™ w otwartych, a spiski tajemne w
75
jawne. Wiemy bowiem i jesteśmy pewni, że nie raz Zbigniew w na-
szej obecności zaprzysięgał to Bolesławowi, a więc nie raz i nie trzy-
kroć, lecz wielokroć krzywo przysiągł, ponieważ ani nie zachowywał
przyjazni z przyjaciółmi brata, ani wobec wrogów jego nie występo-
wał nieprzyjaznie, lecz owszem, na odwrót, był przyjacielem wrogów
brata, a wrogiem przyjaciół". Nie wystarczało mu zaś samo tylko
łamanie zaprzysiężonej wiary lub niedostarczenie przyrzeczonych pod
przysięgą posiłków, lecz nawet, gdy się domyślał, że brat wybiera się
na wrogów, nakłaniał innych nieprzyjaciół, by z innej strony wpadali
do Polski, i w ten sposób zmuszał go do odstąpienia od swych zamia-
rów. Słuchał przy tym niedowarzonych i szkodliwych rad, krzywdząc
cały kraj dla nienawiści kilku [ludzi] i wystawiając ojcowskie dzie-
dzictwo na zniszczenie przez wrogów. A ponieważ Zbigniew za spra-
wą złych rad nie dochowywał bratu ani wiary, ani przysięgi, ani [też]
nie bronił sławy kraju i ojcowskiego dziedzictwa i nie troszczył się o
zagrażającą [mu] szkodę lub uszczerbek - ach, przyczyną upadku stało
się dlań to, w czym szukał wywyższenia, a z upadku tego nie podzwi-
gną go już jego zli doradcy. Niechaj więc czerpią stąd przestrogę
potomni i współcześni, aby nie było w królestwie dwóch równych
[sobie], a poróżnionych [między sobą] współrządców!
[36]
Bolesław zaś to wszystko Bogu tylko polecał i krzywdę ze strony
brata dotąd spokojnie znosił, a zawsze czynny, obchodził Polskę
wkoło jak lew ryczący i grozny. Tymczasem zwiastowano mu wła-
śnie, że gród Kozle na pograniczu czeskim spłonął, sam przez się
jednak, a nie z ręki wrogów. On jednak sądząc, że ktoś podstępnie to
uczynił, i obawiając się, że Czesi pospieszą gród obwarować, natych-
miast pognał tam z bardzo nielicznym pocztem i własnymi rękami
robotę rozpoczął na miejscu. Już bowiem do takiego utrudzenia przy-
wiódł swoich ludzi, tak wiele i tak długo jeżdżąc raz tu, raz ówdzie, że
wydawało się krzywdą [znowu] ich tak nagle przywoływać. Jednakże
i swoich wezwał do pomocy, i brata zaprosił przez zupełnie odpo-
wiednich posłów, przekazując mu następujące wyrazy:  Skoro, bracie,
choć starszy jesteś wiekiem, a równy [mi] stanowiskiem i częścią
76
królestwa, [która tobie przypadła], mnie tylko, młodszemu, pozwalasz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl