[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ją powtórnie.
Dobrze.
I znowu wrócił za róg, a ja wyskoczyłam. Powiedzia-
łam siostrze, by szła za mną, ale odparła: Jestem taka zmę-
czona, nie mogÄ™".
Która siostra to była?
Karen. Powiedziałam Karen, żeby skakała, ale ona
odparła: Nie mogę, jestem taka zmęczona".
Skąd pani wyskoczyła?
Z okna mojej sypialni. Pobiegłam do kurnika i otwo
rzyłam drzwi. Pomyślałam, że schowam się w piwnicy. Wtedy
zobaczyłam mojego psa i bałam się schować, bo Wagner na
pewno by tam szukał, a pies mógłby szczekać, więc wyszłam.
Pomyślałam, żeby pobiec na plażę i zobaczyć, czy nie zostawił
tam łódki. Mogłabym nią popłynąć na którąś wyspę. Popa
trzyłam na plażę, ale nie było tam łódki, więc pobiegłam dalej.
Byłam już w pewnej odległości od domu, kiedy zobaczyłam,
że zapalił światło.
Proszę powiedzieć, co pani widziała albo słyszała.
Spuścił zasłony. Ja ich nie spuściłam, ale on tak, zanim
udało mi się wejść do kuchni. Zapomniałam o tym wcześniej
powiedzieć. Pobiegłam dalej i znowu usłyszałam wołanie mo
jej siostry. Słyszałam ją tak wyraznie, że pomyślałam, że wydo
stała się z domu. Poszukałam więc skał, żeby się w nich ukryć.
Jak długo była pani w skałach?
Księżyc prawie zachodził. Byłam tam aż do wschodu
słońca, około pół godziny po wschodzie.
Jakie związki łączyły panią z Anethe i Karen?
Anethe poślubiła mojego brata, a Karen była moją
siostrÄ….
Za portem niebo czernieje i zwisa niby płatami. Słońce,
wciąż widoczne na południowym wschodzie, zalewa łodzie
165
RS
w porcie i zabudowania na wyspie Star poświatą, która na tle
spadajÄ…cych kropel tworzy zapierajÄ…cy dech w piersiach wi
dok. Wszystko siÄ™ porusza.
Deszcz spada na twarz Richa, na jego czoło, oczy, usta.
Krople zwisają mu z czubka nosa, pózniej strumyczkiem spły
wają na brodę. Mruży powieki w ochronie przed strugami, a ja
zastanawiam się, jak on w ogóle może kierować łodzią. Ko
szulka, którą tak niedawno wysuszył, zwisa mu na piersiach,
nasiąknięta wodą.
SiedzÄ™, stopami przytrzymujÄ…c ponczo okrywajÄ…ce apara
ty. Zdjęłam okulary i próbuję osłaniać oczy dłońmi. Nagle
obok nas wznosi się zielona ściana, burta łodzi. Rich dotyka
mojego kolana. Potrząsam głową.
Nad nami pochyla się jakaś postać, wyciąga ku nam rękę.
Daj mi najpierw aparaty krzyczy Thomas. Zabio
rÄ™ je.
RS
23 września 1899
Kiedy wreszcie pojęłam, iż Evan przywiózł ze sobą do Ameryki
żonę, zbrakło mi słów i nie umiałam nic powiedzieć tam, na plaży,
i dopiero w jakiś czas potem nabrałam sił, by stosownie powitać
niewiastę, która, muszę to rzec, odznaczała się tak zadziwiającą
pięknością, że człek z trudem odrywał od niej spojrzenie. Na
piękność tę składały się głównie witalna młodość i zgrabne kształty
i już w tych pierwszych chwilach nie mogłam nie dostrzec, że brat
mój zauroczony jest swą młodą żoną i tak kipiący radością jak
nigdy przedtem, może z wyjątkiem trzech lub czterech okazji
w dzieciństwie. Owego dnia ubrany był w skórzany kaftan, czapkę
i ceratową kurtę, i z parasolem w ręce stał blisko młodej kobiety,
jak służący, który nie chce, by choć jedna kropla deszczu spadła na
jego panią, acz różnica tutaj polegała na tym, że Evan był mężem
pani i nie potrafił powstrzymać się od dotykania jej w taki czy inny
sposób niemal przez cały czas i na plaży, i pózniej, gdyśmy siedzie
li w mojej kuchni. Odniosłam wrażenie, iż Evan jest przekonany,
że jeśli nie będzie koło swej żony, ona nagle zniknie.
Anethe była wysoka jak na kobietę, być może o długość dłoni
niższa od naszego Evana, a gdy zdjęta pelerynę w korytarzu, zoba
czyłam, że ma godną podziwu figurę, szczupłą w talii, lecz nie
płaską w piersiach, którą podkreślała śliczna koronkowa bluzka
167
RS
z wysokim kołnierzem. Miała ładne norweskie rysy (wysokie kości
policzkowe, czystą cerę i zielonoszare oczy o jasnych rzęsach),
twarz otwartą i szczerą, na której niemal zawsze malowało się
zadowolenie. Wątpię, bym kiedykolwiek spotkała inną osobę uśmie
chającą się tak często jak ona, tak często, że zaczęłam zadawać
sobie pytanie, czy usta nie bolą ją z tego wysiłku; z trudem przypo
minam sobie chwile, gdym na twarzy Anethe widziała powagę,
chyba że spała. O ile jej uroda należała do rodzaju, któremu brak
enigmatyczności i tajemniczości, cech moim zdaniem koniecz
nych dla prawdziwej klasycznej piękności, cała jej postawa tchnęła
niezwykłym światłem i mówiła o słonecznym usposobieniu, które
widywałam jedynie u młodziutkich dziewcząt. Naturalnie Anethe
nie była już dziewczyną, miała dwadzieścia cztery lata, lecz spra
wiała wrażenie niewinnej, o ile wręcz nie naiwnej. W Laurvig była
najmłodszą córką budowniczego statków, oczkiem w głowie ojca,
który jak mi powiedziano, nie chciał pozwolić jej odejść, nawet
gdy osiągnęła wiek grożący już staropanieństwem. Myślę też, że
ojciec Anethe musiał wykształcić w córce namiętne pragnienie
zadowolenia wszystkich wokoło, gdyż cała jej istota, jej twarz,
postawa, słowa wydawały się to jedno mieć na celu.
Muszę też dodać, że żona mego brata miała wspaniałe włosy
i mogę zaświadczyć, że gdy wyjęła wszystkie grzebienie i rozplotła
warkocze, sięgały one do połowy łydek.
Z Evanem przy boku Anethe, cały czas się uśmiechając, opo
wiadała nam (przy czym ja tłumaczyłam jej słowa na angielski dla
naszego lokatora, przez co jej historyjki w trochę nudny sposób
były opowiadane podwójnie) o szczegółach ślubu, podróży po
ślubnej do Christianii i o samej przeprawie przez Atlantyk, którą
nowożeńcy dobrze znieśli. W istocie ich entuzjazm wobec amery
kańskiej przygody był ogromny, choć ufam, że jednako odnieśliby
się do pobytu w każdym innym miejscu, byleby tylko pozwolono
im być razem. Przerywali sobie lub mówili razem, albo też jedno
kończyło zdanie rozpoczęte przez drugie; praktyka ta wraz z upły
wającymi godzinami zaczęła mnie nużyć, tak jak irytuje czarujące
niegdyś zachowanie małego dziecka, które nazbyt często ogląda-
168
RS
my. Sądzę, iż nie muszę tu wspominać, jak rozgniewana byłam na
mą siostrę Karen, nieobecną owego popołudnia, za to rozmyślne
ukrycie przede mną ważnej informacji; nie rozumiałam, jakie po
wody mogły nią kierować poza pragnieniem, by dotkliwie mnie
upokorzyć. Czasami, siedząc na mej kanapie koło pieca, podając
Evanowi, Anethe, Louisowi Wagnerowi, Janowi i Mateuszowi cia
sta, które przygotowałam na tę okazję, by ucieszyć delicjami
z Norwegii mego brata, choć on, co z przykrością mówię, prawie
nic nie jadł, i obserwując Wagnera, równie silnie oczarowanego
melodyjnym głosem i przejrzystą cerą Anethe jak jej małżonek,
czułam na Karen złość tak wielką, że drżałam na całym ciele
i musiałam niezwłocznie prosić Pana o wybaczenie straszliwych
myśli przeciwko jej osobie. Wiedziałam, że wkrótce zjawi się
w mym domu, jak czyniła to w niemal każdą niedzielę i bez
wątpienia uczyni w najbliższą, skoro będzie to jej pierwsza wizyta
podczas pobytu w Ameryce Evana i jego żony, myślałam więc, by
surowo z nią porozmawiać o tej złośliwej grze, jaką ze mną prowa
dziła. Gdybym mogła, nie odsłaniając przy tym swych najskryt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]