[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skórka zrobiła się chrupiąca, i schowała go pod ścierkę. Następnie zajrzała do piecyka i stwierdziła, że
jeden z bochenków zdążył się już upiec. Wyjęła go, oklepała ostrożnie z każdej strony i położyła na
ławie, żeby wystygł.
Co by tu zrobić, żeby na jakiś czas pozbyć się Pernille z domu? - zastanawiała się. Może poprosić,
żeby przyniosła coś od Bergette? Nie, nie mogła tego zrobić. Ber-gette nie wchodziła w grę, bo
przecież była tam Sara. Do kogo innego mogłaby ją posłać? Nie potrzebowała dużo czasu, żeby
zajrzeć do kufra, ale...
- Chyba jednak pójdę na ten spacer - oznajmiła nagle Pernille, zrywając się z krzesła. - I zabiorę ze
sobÄ… Williama.
- Ależ nie, moja droga, nie ma takiej potrzeby! Ja zajmę się dzieckiem. Przecież masz wychodne.
177
- Ale ja bardzo chętnie go zabiorę. Przynajmniej dotrzyma mi towarzystwa.
Elizabeth roześmiała się.
- W takim razie zgoda, ale ubierz go ciepło, żeby nie zmarzł.
Kiedy jakiś czas pózniej Pernille z Williamem na rękach przechodziła obok okna w kuchni, Elizabeth
pokiwała im, po czym pobiegła prosto do pokoju opiekunki. Kufer stał na swoim miejscu. Elizabeth
rzuciła się na kolana, żeby podnieść wieko, ale okazało się, że kufer jest zamknięty na klucz!
Zrozpaczona rozejrzała się dookoła. Nagle przypomniało jej się, że w kieszeni fartucha trzyma
mnóstwo szpilek do włosów. Szybko wyjęła jedną z nich i włożyła do zamka, ale szpilka wygięła się,
bo była za miękka. Elizabeth zaklęła cicho i wstała z kolan. Była przerażona, mokra od potu i nie
mogła opanować drżenia rąk. Gdzie też Pernille mogła położyć klucz? Elizabeth zdawała sobie
sprawę z tego, że musi działać szybko i systematycznie. Przeszukiwanie pokoju zaczęła od łóżka.
Wsunęła rękę pod materac, a potem pod poduszkę. Pusto. Sprawdziła całą komodę, szuflada za
szufladą, zajrzała pod bieliznę i koszule nocne, przeszukała każdy kąt. A co jeśli Pernille zabrała klucz
ze sobÄ…?
Nagle usłyszała, że ktoś wszedł do kuchni. Czyjeś ciężkie buty zatrzymały się tuż za progiem.
- Elizabeth!
To był głos Kristiana. Elizabeth schowała się za otwartymi drzwiami i wstrzymała oddech. Jeśli ją
tutaj znajdzie, na pewno zacznie wypytywać, co Elizabeth robi w sypialni opiekunki. I co miałaby mu
odpowiedzieć?
- Elizabeth!
Czyżby nie rozumiał, że w kuchni jej nie ma? Ale Kristian nie zamierzał tak łatwo dać za wygraną.
Jego kroki były coraz wyrazniejsze. Otworzył drzwi sąsiedniego pokoju. Po chwili zamknął je i...
stanÄ…Å‚ przed sy-
173
pialnią Pernille. Elizabeth wstrzymała oddech, czując, jak krople potu łaskoczą ją w czoło i górną
wargę. Chciała je wytrzeć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Jak długo można nie oddychać? -
zastanawiała się. Zaczęło jej się kręcić w głowie. Czy wstawiła ostatnie dwa bochenki chleba do
pieca? Nie, wciąż leżały na blacie.
Tymczasem Kristian przez chwilę stał nieruchomo, aż w końcu odwrócił się i poszedł dalej. Elizabeth
wypuściła ze świstem powietrze i drżącymi rękami przetarła twarz. Wiedziała, że jeśli nie chce
natknąć się na pozostałych domowników, musi się pospieszyć. Gdzie już szukała? W łóżku i
szufladach komody. Na komodzie stał niebieski dzbanek z pokrywką. Otworzyła go jednym ruchem i
zajrzała do środka. Pusto!
Nie miała pojęcia, gdzie jeszcze mogłaby zajrzeć. Nagle jej wzrok padł na ścianę za drzwiami. Klucz
tam był! Wisiał na gwozdziu! Drżącymi palcami zdjęła klucz ze ściany i już miała włożyć go do
zamka, kiedy nagle ktoś otworzył drzwi.
- Zaraz zdejmiemy z ciebie to grube ubranie - usłyszała głos Pernille.
Z wrażenia Elizabeth upuściła klucz, który wpadł pod łóżko.
Tymczasem w kuchni zrobiło się cicho. Elizabeth skuliła się, próbując odnalezć klucz. Jest, nareszcie!
W tej samej chwili rozległy się ciężkie kroki i drzwi otworzyły się na oścież.
- Niech mnie kule bijÄ…! Co ty robisz w moim pokoju?
Pernille stała przed nią na szeroko rozstawionych nogach, marszcząc czoło i przeszywając ją
wzrokiem na wylot.
Elizabeth poczuła, że serce wali jej jak oszalałe. Przez ułamek sekundy bała się, że zemdleje.
- Ja... - przerwała, żeby przełknąć ślinę. - Widziałam, jak mysz znika pod twoim łóżkiem.
- I wciąż tam siedzi?
179
- Nie wiem. Jest za ciemno, żeby można ją było wytropić.
- To wystaw Å‚apkÄ™ na myszy.
- Masz rację. Zaraz to zrobię - Elizabeth wolno podniosła się z kolan, ściskając klucz w ręce.
Miała nadzieję, że w fałdach spódnicy trudno będzie go zauważyć.
- Dlaczego tak wcześnie wróciłaś? - spytała, licząc w duchu na to, że Pernille zaraz wyjdzie z pokoju.
Opiekunka przyjrzała się jej podejrzliwie.
- William jest już za ciężki, żeby go nosić godzinami. Wychodzisz czy zamierzasz tu zostać na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl