[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pewnością kiedyś o wszystkim ci opowie. Proszę cię tylko, żebyś nie oceniała
go zbyt pochopnie. Wierz mi. Zawsze byłaś dla niego bardzo ważna. Całe lata
nie mógł przeboleć tego, że cię stracił. Zresztą chyba dotąd mu się to nie udało.
 On mnie nie stracił. Dokonał wyboru.
 Wpadł w panikę  cicho powiedziała Naomi.  Spanikował, bo myślał,
że musi między nami wybrać. A ponieważ nie chciał zranić mnie, zranił ciebie.
 Nie rozumiem. Jak to, nie chciał zranić ciebie?  spytała zaskoczona
Liz.
 Myślał, że właśnie taki ma wybór. Pozwól, że ci wytłumaczę. Kiedy
zmarł ojciec Matta, zostałam sama z sześcioletnim synem. Podjęłam dwie
prace: jako kelnerka i jako opiekunka w domu opieki społecznej. Przez całe lata
odkładałam każdy grosz, żeby zapewnić Mattowi dobre wykształcenie. Gdy
tylko mógł mi pomóc finansowo, robił to. Wykorzystywał każdą okazję, by
zarobić. Marzył o studiach prawniczych, a ja stawałam na głowie, żeby spełniło
się jego marzenie. Właśnie zdał na trzeci rok studiów, kiedy powiedział mi, że
jesteś w ciąży. Zdawał sobie sprawę, że nie utrzyma rodziny, jeśli...
 Nie rzuci studiów i nie podejmie pracy? Wiem o tym, Naomi. I wiem, że
byłoby to dla niego ogromne poświęcenie, rezygnacja z marzeń. Ale ja też
zrezygnowałam z marzeń! W życiu trzeba liczyć się z konsekwencjami swych
czynów.
 Liz, on nie myślał o sobie. Myślał o mnie, o moim poświęceniu i
wysiłku! Nie wiedział tylko, że ja w ogóle nie traktowałam tego w ten sposób.
Pragnęłam dla niego jedynie szczęścia. Gdyby powiedział mi o wszystkim
wcześniej, gdyby nie spanikował, tylko przyprowadził cię do mnie, jakoś
dalibyśmy sobie radę. Bylibyśmy po prostu rodziną.
64
RS
Liz poczuła nagle straszny ucisk w żołądku. Przez moment walczyła ze
łzami, aż w końcu odezwała się zdławionym głosem:
 %7łałuję, że tak się nie stało, Naomi. Nigdy nie miałam prawdziwej
rodziny. Szczególnie od śmierci mamy. Mój ojciec nie bardzo potrafił
zajmować się dziećmi.
 Twój ojciec nie był łatwym człowiekiem, Liz. Ale na swój sposób cię
kochał. Jestem tego pewna.
Chwilę pózniej Liz patrzyła, jak Naomi odjeżdża na swoim rowerze.
Jeszcze raz pomachała jej na pożegnanie.
Długo myślała o ich rozmowie. Szczególnie nurtowało ją pytanie,
dlaczego Naomi tak gwałtownie urwała, kiedy Liz oskarżyła Matta o to, że
uniknął odpowiedzialności za swój czyn. Czego nie mogła jej powiedzieć? Czy
przyrzekła Mattowi dochować jakiejś strasznej tajemnicy?
Ciężko usiadła przy stole w kuchni. Znowu musiała odpiąć kolejny guzik
spodni. Ostatnio wszystkie ubrania powoli stawały się za ciasne. Trzeba będzie
wybrać się po kilka sukienek ciążowych i po jakieś spodnie. Może jutro, po
wizycie u lekarza? Ale jak to zrobić? Nadal nie ma ani kropli benzyny w
samochodzie.
Wykręciła numer biura Matta. Sekretarka natychmiast ją połączyła.
 Liz?! Czy coś się stało?  W głosie Matta brzmiał nieukrywany
niepokój.
 Matt, nic się nie stało  odpowiedziała wolno i cierpliwie, jakby
zwracała się do małego dziecka.  Dzwonię, bo chcę cię poprosić, byś
przywiózł mi dzisiaj kanister benzyny.
 Ale po co?
 Jutro chcę pójść po zakupy. Potrzebuję trochę nowej garderoby.
 ZawiozÄ™ ciÄ™.
65
RS
 O, nie, nie ma mowy. Nie będę ci przeszkadzać w pracy. Jeśli nie
przywieziesz mi dziś benzyny, pójdę piechotą do miasta i sama sobie poradzę.
 Co za uparta kobieta! Wiesz co, Liz? Mam pomysł. Dzisiaj jest
czwartek. Sagebrush Mall i inne sklepy w Crestville sÄ… otwarte do dziewiÄ…tej.
Wrócę do domu wcześniej, pojedziemy do miasta, zjemy obiad w restauracji i
poczekam na ciebie w księgarni, podczas kiedy ty będziesz robiła zakupy. OK?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, dodał z udaną powagą:
 Panno Rossiter. Chyba zasłużyłem na chwilę przyjemności? Usługuję
pani od tygodni, gotuję i sprzątam. Wypruwam sobie żyły! I nie miałem ani
jednego wolnego popołudnia!
Liz zachichotała mimo woli.
 Matt, ja naprawdę już lepiej się czuję. Nie musisz mnie wszędzie wozić!
 OK. Pójdzmy na kompromis. Jeśli pozwolisz mi zawiezć się dzisiaj do
Crestville, jutro po wizycie u lekarza wpadniemy na stacjÄ™ benzynowÄ… i kupimy
ci ten twój upragniony kanister benzyny! Znów będziesz niezależnym
kierowcÄ…. OK? Umowa stoi?
Czuła, że Matt nie zmieni zdania. No a poza tym, jego propozycja
brzmiała doprawdy kusząco.
 OK  zgodziła się ze śmiechem.
 Super. Teraz się zdrzemnij. Przyjadę po ciebie około wpół do piątej.
Właśnie wybiła druga i Liz miała pójść na górę, by uciąć sobie drzemkę,
kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Na progu stała Molly. Wyglądała nader atrakcyjnie i świeżo w dżinsach i
błękitnym podkoszulku.
 Cześć Beth, to znaczy, Liz!  zawołała radośnie, serdecznie przytulając
przyjaciółkę. Wokół roztoczyła się woń fiołkowych perfum.
 Molly! Witaj. Już jesteś zdrowa?
66
RS
 Jak ryba, dziękuję. A ty?  Molly raznie weszła do środka.  Słyszałam,
że oczekujesz pewnego radosnego wydarzenia?
Naomi uprzedziła Liz, że wieść o jej odmiennym stanie zdążyła już obiec
całe miasto. Ponoć była to głównie zasługa Franny, znanej z zamiłowania do
plotek.
 Czuję się coraz lepiej  odparła Liz, prowadząc Molly do salonu.  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl