[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ładniejsza ode mnie - mruczał, zsuwając dłoń między jej piersi. Potem
pochylił się i pieścił je ustami przez biały luzny podkoszulek. -I
delikatniejsza...
Wyprostował się. Ogień palił go w lędzwiach, kiedy patrzył, jak
nabrzmiała sutka zaznacza się pod wilgotną bawełną.
Jednocześnie chwycili za brzeg podkoszulka i razem go ściągnęli.
Zanim jej głowa dotknęła z powrotem poduszki, zachłanne usta Jesse'a już
witały jej nagość.
Poddawała się jego pieszczotom z namiętnym oddaniem, była
bezgranicznie szczera i swobodna, rozpaczliwie wdzięczna za rozkosz, jaką
jej dawał.
Jego palce musnęły wyprężony koniuszek piersi, prześliznęły się po
ciepłym zagłębieniu brzucha i zsunęły pod jedwabny trójkąt bielizny. Sloan
wygięła się, witając jego dłoń, i krótkim zduszonym westchnieniem
wyszeptała jego imię.
Jej wilgotny, gładki żar odebrał mu dech w piersiach. To dla niego
rozkwitła. Dla niego jest właśnie taka.
Wyzwoliła w nim żądzę, której nic już nie mogło powstrzymać.
Ledwie panował nad sobą, gdy zrywał z niej jedwabne majteczki, potem
rzucił się do spodni po małą paczuszkę i niezdarnie się zabezpieczył.
93
RS
Był jak w amoku, gdy przykrywał ją sobą, przyciskał jej dłonie do
poduszki nad głową, niecierpliwymi pchnięciami kolan rozchylał jej uda.
Próbował, naprawdę próbował ochłonąć, nie zapomnieć się do końca,
zwolnić tempo, pamiętać o jej potrzebach...
Lecz gdy szepnęła jego imię, przyciągnęła go do siebie z błagalnym
 Jesse, proszę... ", zapomniał o tym ostatnim odruchu rycerskości i zanurzył
się w niej głęboko jednym mocnym pchnięciem.
Znieruchomiał. Otulony aksamitem, schwytany w pułapkę słodkiego,
pulsującego żaru. Przez długą chwilę sycił się tym wrażeniem, z ustami
przyciśniętymi do szyi Sloan, torsem wtulonym w jej piersi.
Nie wytrzymała. Uniosła biodra, przesunęła dłońmi po jego plecach,
zacisnęła kruche palce na jego biodrach i przyciągnęła go mocniej.
Z jękiem udręczenia i ekstazy rozpoczął odwieczny taniec życia. Starał
się panować nad tempem. Smakować, zatracić się w oddaniu Sloan, roztopić
w mgle jej westchnień. Z każdym jednak ruchem unosiła go wyżej,
zapraszała głębiej, aż ukojenie przekształciło się w naglącą konieczność, a
leniwy rytm miłości w gwałtowną pogoń ognia za ogniem, kobiety za
mężczyzną.
Mając zmysły przepojone zapachem Sloan, Jesse wyszeptał jej imię i
pozwolił, żeby dopełniła się rozkosz.
Długo potem dochodził do siebie. Kiedy drżącą ręką sięgnął ku jej
twarzy, poczuł ciepłą wilgoć na skroniach. Scałował jej łzy, przewrócił się
na plecy i wciągnął ją na siebie. Z wzruszeniem ściskającym mu gardło,
przytulił ją do piersi i zamknął w ramionach.
Zmęczony, targany uczuciami, których nie potrafił pojąć, budzącymi
zbyt wielki lęk, żeby się do nich przyznać, zapadł w sen.
94
RS
ROZDZIAA ÓSMY
Gdy Jesse się obudził, pokój pogrążony był w mroku, ale przez szparę
w zasłonach przenikał jaskrawy snop światła. Sloan już wstała, zostawiając
po sobie ciepłe miejsce w łóżku.
Przewrócił się na plecy, założył ręce pod głowę i wsłuchując się w
szum prysznica, wciągał w nozdrza zapach parzącej się na stoliku kawy.
Powinien wstać. Pojechać do szpitala, sprawdzić, jak czuje się D. B., a
potem przywiązać się do najbliższych torów kolejowych i czekać, aż tysiące
ton stali zetrą w pył jego nędzne ciało.
Jest samolubnym łobuzem. Wykorzystał jedyną kobietę, która
naprawdę na to nie zasługiwała. Przeklinał się, wyzywał od niegodziwców,
dobrze jednak wiedział, że gdyby miał szansę cofnąć czas, postąpiłby tak
samo. Jeszcze raz zatraciłby się w jej kojących ramionach.
Ich miłosna noc była najcudowniejszym wydarzeniem w jego życiu.
Miał na swoim koncie wiele miłosnych podbojów. Doświadczył namiętnego
seksu z kobietami, które radziły sobie z ciałem mężczyzny jak zawodowe
aktorki z rolą na scenie. Z żadną z nich nie przeżył jednak czegoś tak
oszałamiającego jak ze Sloan - dziką różą, która nie przypuszczała na
pewno, że zada się kiedykolwiek z kimś takim jak on.
Kiedy wynurzyła się z zaparowanej łazienki, wiedział już, że jego
kariera uwodziciela ma się ku końcowi.
Wilgotne włosy spięła złotą klamrą na szczycie głowy. Krótki
ciemnogranatowy szlafrok ledwie przykrywał jej pośladki. Jesse'owi zaschło
w gardle. Znowu jej pragnął. Chciał się z nią kochać w tej chwili. I nagle
95
RS
uderzyła go myśl, że jeśli nie będzie się pilnował, nigdy nie przestanie jej
pragnąć.
- Dzwoniłam do szpitala. Stan D. B. z krytycznego zmienił się na
poważny. Udało mi się porozmawiać z jego siostrą. Jest dobrej myśli. D. B.
nie może mówić, ale kiwnięciami głowy odpowiada na pytania.
Mówiła dalej, a Jesse wpatrywał się w jej twarz. Wiadomość o D. B.
zdjęła mu nieco ciężaru z serca. Ale to, że Sloan celowo unikała jego
wzroku, przydało nowego.
Usiadł, wsunął poduszkę za plecy i oparł się o wezgłowie łóżka. Nie
był w stanie oderwać od Sloan wzroku. Gdy wyjmowała z opakowania
plastykowe kubki, widział, jak drżą jej ręce. Ostrożnie podniosła czajnik,
pytajÄ…c uprzejmie, czy Jesse nie ma ochoty na kawÄ™.
- Mam ochotę na coś innego. Chodz, usiądz tu... - Poklepał
zachęcająco materac.
Podeszła, usiadła niepewnie i nerwowo zaczęła wygładzać
prześcieradło.
- Spójrz na mnie, Country. Powiedz, co ci chodzi po głowie.
- Pomyślałam sobie... - Ręce jej znieruchomiały i nabrała głęboko
powietrza - że właśnie przeklinasz swoją głupotę, i spodziewałam się
przeprosin, co naprawdę by mnie wkurzyło.
- Wściekłabyś się, gdybym cię przeprosił? - Z jakiegoś niezgłębionego
powodu zachciało mu się śmiać.
- Potrzebowałeś wczoraj kogoś, Jesse, a ja chciałam być tym kimś.
Cierpiałeś z powodu D. B, widziałam to. I wykorzystałam okazję.
- Sloan...
96
RS
- Pozwól mi skończyć. Wiem, że myślisz, iż było odwrotnie, więc
chyba jesteśmy, kwita. Nie rób ze mnie ofiary, Jesse. Poszłam na to z
własnej woli, rozumiesz? I wiedziałam, że to nie potrwa wiecznie.
Jesse patrzył na jej długą szyję i delikatną jak płatki kwiatu skórę.
Nagle zdał sobie sprawę, ile stalowej siły kryje się za tymi kruchymi
kształtami.
- Więc... jeśli martwisz się, że mnie wykorzystałeś... to wiedz, że do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl