[ Pobierz całość w formacie PDF ]
byłem na wystawie. Wraca do swego miasta rodzinnego i wychodzi za
sympatycznego chłopca, który czekał na nią przez te wszystkie lata.
- Szwagierka? - wydusiła z trudem.
- Tak. Chciałem ci ją przedstawić. Tak się cieszyła, że
cię pozna. A ty co? Wypadłaś z Peterem z galerii i zostawiłaś nas
pośrodku sali. - W zamyśleniu potarł podbródek. - Niełatwo było wyjaśnić
Donnie twoje nagłe zniknięcie.
Joanna chciała coś powiedzieć, ale nie wydobyła z siebie ani słowa.
- Powodem, dla którego ostatecznie stąd znikam, jesteś ty, Joanno -
ciągnął Jay ze smutkiem w głosie. - To ty przypomniałaś mi o wartościach,
bardzo rzadko spotykanych w moim świecie: szczerość, uczciwość,
skromność. Nie potrafię żyć tutaj, kochać cię, a mimo to nie być z tobą. W
porządku, pomyliłem się, co się tyczy ciebie i Petera, ale to nic nie zmienia.
Powiedziałem ci, że cię kocham. Nie... nie byłem tak całkiem pewny swego.
Ale ty przecież nigdy mi nie powiedziałaś, że mnie kochasz, i wiem,
dlaczego. Po prostu mnie nie kochasz.
- Ale...
Nie dopuścił jej do głosu.
- Nie ma się zresztą czemu dziwić - ciągnął dalej. - Twoim zdaniem
wielkie pieniądze Cliftonów zawsze stały między tobą a mną i czułaś, że nie
pasuję do twojego świata...
- Ale... mogłeś przynajmniej spróbować - wybuchnęła ze szlochem.
Drżała na całym ciele. Azy ciekły jej po twarzy. - Mogłeś nawet polubić
dzięcioła gila i jego krzyk, i... i sokoła, który broni swoich piskląt... i gdybyś
przynajmniej minutę był cicho, musiałbyś zauważyć, że szaleję niemal z
miłości do ciebie. - Odetchnęła głęboko. - Ale ty... ty tylko gadasz i
gadasz...
Nie dokończyła. Jay porwał ją w ramiona, a ich usta odnalazły się w
pocałunku, który powiedział wszystko, co dwoje kochających się ludzi ma
sobie do powiedzenia.
Joanna zanurzyła się w morzu szczęścia. Z namiętnym oddaniem
odwzajemniała pocałunek jedynego mężczyzny, którego kiedykolwiek
naprawdę kochała i którego zawsze będzie kochać. Wszelkie wątpliwości i
RS
94
troski wreszcie się skończyły, a ten wzajemny uścisk przypieczętował ich
miłość.
Usłyszawszy nagle chrząknięcie, kochankowie obrócili się gwałtownie.
- Przepraszam, że przeszkadzam - zagrzmiał głęboki głos Petera
McBride'a. - Ale, jak widzę, terapia pomogła. - Uśmiechał się promiennie
całą gębą. - Jak sądzisz, Jay, mógłbyś oderwać się na chwilę od tego
przyjemnego zajęcia? Chętnie bym się dowiedział, w którym miejscu chcesz
postawić ten budynek misyjny, gdy tylko dotrą tutaj poszczególne elementy.
- Ja... nie mieliśmy jeszcze okazji o tym porozmawiać.
- W takim razie wybierzcie sobie szybko odpowiednie miejsce, Jay -
zawołał Mac, który wszedł z Yogim na ramieniu. - Jeśli prawidłowo
oceniam sytuację, w zasadzie jesteście zgodni. - Z uśmiechem mrugnął do
Joanny. - W każdym razie mamy jeszcze przed sobą kupę roboty. Jay musi
zbudować swój dom, a oprócz tego z Peterem i mną założyć nową firmę.
Peter musi odnowić budynek i zająć się przeprowadzką swojej rodziny, a...
- Ale senor Mac - zawołał Manuel - zapomniał pan o czymś bardzo
ważnym. Najpierw musimy bawić się na weselu!
- Bardzo słusznie, mój chłopcze. I dlatego proponuję teraz obejrzeć twoją
jaszczurkę nadrzewną, a ich dwoje zostawić samych, żeby mogli omówić
swoje plany.
- Joanno - szepnął Jay, gdy małe towarzystwo opuściło pomieszczenie -
słyszałaś, co Mac powiedział? Chcesz wyjść za mnie?
Ze szczęścia nie mogła wydobyć słowa. W milczeniu skinęła tylko
głową, po czym ogarnięta falą czułości przycisnęła twarz do piersi Jaya. Jej
serce śpiewało z radości, a cały świat zanurzony był w jasnym ciepłym
świetle.
Wzdrygnęli się, usłyszawszy bulgoczący odgłos, po którym nastąpił
zaraz przerazliwy pisk. Wyjrzeli na taras. Yogi leżał płasko na brzuchu,
słońce świeciło na jego futerko, a bursztynowe oczy kota błyszczały. Z jego
pyska wystawał kawałek czegoś, co jeszcze niedawno było myszą.
- Czy nie mówiłaś, że nie interesują go myszy? - spytał ze śmiechem Jay.
- Szkoda, że jest tylko kotem. Za ten piękny czyn zasłużył właściwie na
całusa.
- Och, nie opowiadałam ci, że zawarłam z Yogim umowę? - spytała
szelmowsko. - A więc jest tak: on łapie myszy - i naturalnie swój poranny
kaktus - a ja zbieram całusy dla niego.
- Czy zapłata była stosowna? - zapytał z uśmiechem, kiedy po nie
kończącym się, czułym pocałunku wypuścił Joannę z objęć.
RS
95
Uszczęśliwiona skinęła głową. Jay otoczył ją ramieniem, i wyszli razem
na taras.
- Manuel powiada, że pustynia dlatego jest taka piękna, iż Pan Bóg
pozwala tutaj słońcu świecić tak często - rzekł Jay. - Przyznaje wprawdzie,
że czasami jest trochę za gorąco, ale uważa, że nie ma piękniejszej rzeczy
niż wschód słońca na pustyni.
- Manuel ma rację - potwierdziła - lecz również noce są cudowne, kiedy
sowy pohukujÄ…, a lisek pustynny wyrusza na Å‚owy...
- ...a Joanna skrada się dookoła domu i grozi strzelbą Bogu ducha
winnym ludziom - uzupełnił z uśmiechem. - Ale poważnie mówiąc, Joanno,
cieszę się na te wszystkie wschody słońca, które będziemy tutaj wspólnie
przeżywać. Postaram się nie narzekać zbytnio na upał za dnia, a pózniej w
świetle księżyca będziemy obserwować twojego małego przyjaciela, lisa. I
będziesz mnie uczyć, kochanie, patrzeć na te cudowne rzeczy twoimi
oczami. Tak długo, aż i ja dam się oczarować.
Oczy Joanny wypełniły się łzami radości.
- Wiem, że ten dzień nadejdzie, Jay - szepnęła uszczęśliwiona. - A... a
poza tym uważam, że za te piękne słowa zasłużyłeś na nagrodę. - Spojrzała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.opx.pl
K044. Palmer Diana Long tall Texans series 03 Pustynna gorączka
Jayne Ann Krentz Jak woda na pustyni
07. Wilks Eileen Taniec na pustyni
Dana Marie Bell Halle Shifters 01 Bear Necessities
0415354838.Routledge.Primary.Education.The.Key.Concepts.Feb.2006
Higgins_Jack_ _Paul_Chavasse_02_ _Rok_tygrysa