[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wnuków... A jeśli nigdy już ich nie ujrzy?
Vanja zastanawiała się, po co Marco opowiada tyle szczegółów, ale nie przerywała mu.
Fascynowało ją wsłuchiwanie się w jego głos, patrzenie na nadzwyczaj piękną twarz.
Marco uśmiechnął się lekko, dostrzegając jej podziw, i mówił dalej:
- Johannes zawsze bał się wszystkiego, co miało związek ze śmiercią. Pomimo że
przekroczył już sześćdziesiątkę, nie widział jeszcze nigdy zmarłego człowieka, unikał tego
na wszelkie sposoby. Jako dziecko kończył zawsze wieczorną modlitwę słowami: Boże,
pozwól mi żyć przez dwa tysiące lat! Dlaczego akurat dwa tysiące, nie wiedział,
odpowiadała mu po prostu taka okrągła liczba.
Nie chciał umierać, nie chciał nawet myśleć o dniu, kiedy będzie to musiało nastąpić, i
nienawidził ludzi mówiących, że zaczyna się już starzeć. Budził się w środku nocy zlany
potem, przerażony nieuchronnością własnej śmierci. Jak wielu jemu podobnych, szukał
pociechy w strachu przed śmiercią w religii. Zwiadomość innego życia, jakie czeka go po
śmierci, mogła go ocalić, nakarmić fałszywymi wyobrażeniami, choć w głębi ducha nie
podejrzewał nawet, czym jest prawdziwa wiara.
A teraz, wysoko w górach, wiedział, że marny jego los. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa,
twarz i dłonie były już bez czucia. Dobry Boże, błagał, on, który tak rzadko się modlił, pozwól
mi jeszcze raz ujrzeć moich bliskich!
Znów się potknął i upadł na kolana, ramiona wpadły w głęboką, zlodowaciałą zaspę. Bez sił
opadł w przód i pozostał leżący z twarzą zakopaną w śniegu.
- Umarł? - wykrzyknęła Vanja. Nareszcie historia ją wciągnęła.
- Poczekaj na dalszy ciąg - odpowiedział Marco. - Johannes zebrał wszystkie siły. Nie, nie,
pomyślał, nie wolno mi się poddawać. Oszołomiony zmęczeniem i strachem podniósł
głowę...
Czy ma zwidy? Nie umiał już odróżnić rzeczywistości od omamów agonii. Ze szczytu
wzgórza zsuwał się jaśniejący niezwykłą światłością przedmiot, zbliżał się z wściekłą
prędkością, bezszelestnie dotarł do Johannesa i zawisł nad nim. Biło od niego takie światło,
że Johannes musiał zamknąć oczy.
Przez zamknięte powieki ujrzał, że światło opuściło się jeszcze niżej i tuż nad nim zgasło.
Ciemność zdawała się cudownym wypoczynkiem. Na pół przytomny Johannes usłyszał
stąpanie ciężkich butów po śniegu i delikatne ręce podniosły go do góry.
108
Dobry Boże, nie pozwól mi umrzeć , wymamrotał zdrętwiałymi wargami.
Poniesiono go gdzieś, ale on był zbyt słaby, by wiedzieć, co się dzieje wokół niego. Zimno
ustąpiło, otaczało go teraz łagodne ciepło. Nic więcej doń nie docierało.
Vanja zorientowała się, że słucha z otwartymi ustami.
- Co to było? - zapytała. - Przecież nie istnieje nic takiego jak to, co spłynęło ze szczytu
wzgórza?
- Owszem, istnieje - uśmiechnął się Marco łagodnie. - Niektórzy ludzie widzieli podobne
rzeczy, ale nikt ich nie traktował poważnie. W przyszłości pojawi się jeszcze więcej zjawisk,
w które ludziom trudno przyjdzie uwierzyć.
- Historia nie kończy się chyba w tym miejscu?
- Nie, ale ktoś, nie będę tu wspominał imienia, nam ją przerwał.
- Przepraszam - uśmiechnęła się Vanja i usiadła wygodniej. - Mów dalej!
Nigdy jeszcze nie odczuwała z kimś tak pełnej harmonii jak z blizniaczym bratem swego
ojca, dlatego też znów wpadła mu w słowo.
- Poczekaj chwilę! Czy mogę cię zapytać o mego ojca? Nikt nie chce o nim mówić.
Na przepięknej twarzy Marca odmalował się smutek.
- Ulvar był trudnym człowiekiem, bo jemu samemu było trudno. Wiesz na pewno, że
dotknęło go przekleństwo, nie mógł więc powstrzymać się od... popełniania złych uczynków.
Wszyscy w rodzie naprawdę starali się mu pomóc, pomimo iż wystawiał ich na nieludzkie
próby. Ale ja byłem chyba jedynym, który naprawdę go kochał.
Vanja wyciągnęła rękę i na moment ujęła jego dłoń.
- Dziękuję - szepnęła ze łzami w oczach. - A teraz opowiedz mi, co spotkało Johannesa.
- Dobrze, przejdziemy teraz do jego żony, Gunvor. Pewnego dnia poderwała się z
kuchennego stołka i zdumiona patrzyła na mężczyznę, który właśnie wchodził do domu.
Johannes, Johannes, czy to naprawdę ty? Na miłość boską, gdzieś ty bywał, człowieku?
Johannes zdziwiony rozejrzał się dokoła. Nie wiem. Gdzie się podział śnieg?
Gunvor uderzyła w płacz, a potem uściskała go mocno. Myśleliśmy, że już nie żyjesz!
Zniknąłeś w burzy śnieżnej już dwa miesiące temu! Szukaliśmy cię, policja i ludzie szli
tyralierÄ…...
109
Nagle nabrała podejrzeń. Nie byłeś chyba u innej?
Nie , odparł nadal oszołomiony. Nic nie pamiętam. Nagle zorientowałem się, że stoję na
górze, a cały śnieg gdzieś zniknął .
Nic nie pamiętasz, Johannesie? Musisz coś pamiętać! Nie było cię dwa miesiące!
Zapatrzył się w czarną czeluść swego umysłu. Zostałem zaprogramowany , wymamrotał z
wysiłkiem.
Zaprogramowany? A cóż to za słowo?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plytydrogowe.keep.pl
L. J. Smith Świat Nocy 02 . . . , Anioł Ciemności, . . [cała]
Hawthorne Rachel Strażnik Nocy 03 Nów Księżyca
GR1000.Radley_Tessa_Rozkosze_jednej_nocy
Amberlake Cyrian TatuaĹź nocy
Smith Ready Jeri [Aspect of Crow 03] The Reawakened
Jean Verdon_PrzyjemnośÂ›ci śÂ›redniowiecza
Cykl Pan Samochodzik (38) Przemytnicy Arkadiusz Niemirski
Benjamin McFadden The Death of Santa Claus
Frederik Pohl The Boy Who Would Live Forever