[ Pobierz całość w formacie PDF ]
byłem blisko ciebie...
- Powiedziałem... powiedziałem Raederle, \e jeśli wrócę z rubie\y, by prowadzić z tobą
pojedynek na zagadki, przegram.
- Nie. W Herun wydobyłeś ze mnie prawdę. To ja tam przegrałem. Rozbroiła mnie
twoja szlachetność. - Najwy\szy pogładził Morgona po włosach i znowu przytulił do piersi. -
Tylko dzięki tobie i morgoli moje serce nie obróciło się w kamień. Byłem zmuszony przeło\yć
wszystko, co kiedykolwiek jej powiedziałem, na kłamstwo. A ty obróciłeś to z powrotem w
prawdę. Byłeś wspaniałomyślny wobec kogoś, kogo nienawidziłeś.
- Nawet w chwilach, kiedy najbardziej cię nienawidziłem, tliła się we mnie zawsze
iskierka miłości do ciebie. Ale ty podsuwałeś mi same zagadki... Kiedy byłem pewien, \e
Ghisteslwchlohm cię zabił, opłakiwałem cię, choć sam nie wiedziałem dlaczego. Kiedy na
północnych rubie\ach grałem na harfie wiatrom, zbyt zmęczony, by myśleć, to ty mnie
wyciągnąłeś... ty przywróciłeś mi chęć do \ycia... A ja próbowałem cię zabić.
Harfista dotknął jego policzka, odgarnął mu włosy z czoła.
- Bardzo skutecznie odwracałeś ode mnie podejrzenia moich wrogów. Ale nie wiem, co
bym zrobił, Morgonie, gdybyś nie opamiętał się tamtego dnia, w Anuin. Gdybym do
powstrzymania cię u\ył swojej mocy, twoje i moje dni byłyby policzone. Gdybym zrozpaczony
impasem, do jakiego razem doprowadziliśmy, pozwolił ci się zabić, przechodząca na ciebie
moc by cię zniszczyła. Zadałem ci więc zagadkę w nadziei, \e tym rozładuję twój gniew.
- Dobrze mnie znałeś - wyszeptał Morgon.
- Nie. Wcią\ mnie zaskakiwałeś... od samego początku. Jestem stary jak kamienie na tej
równinie. Wielkie miasta wzniesione przez Panów Ziemi legły w gruzach podczas wojny,
której nie prze\yłby \aden człowiek. Zrodziła się ona ze swego rodzaju niewinności.
Dysponowaliśmy ogromną mocą, a nie zdawaliśmy sobie sprawy z zagro\eń, jakie ona niesie.
To dlatego, choć miałem świadomość, \e mnie za to znienawidzisz, starałem się, byś zrozumiał
Ghisteslwchlohma i pojął, jak sam siebie niszczy. śyliśmy kiedyś spokojnie w naszych
miastach. Były otwarte na ka\dą zmianę wiatru. Z ka\dą porą roku zmieniały się nasze twarze;
czerpaliśmy wiedzę ze wszystkiego - od ciszy bezdro\y po lodowate wichry, hulające nad
północnymi rubie\ami. Kiedy zdaliśmy sobie sprawę, \e moc zawarta w ka\dym kamieniu, w
ka\dym zawirowaniu wody, ma swoją, zarówno twórczą, jak i destrukcyjną stronę, było ju\ za
pózno. - Urwał. Nie widział ju\ Morgona. - Kobieta, którą znasz pod imieniem Eriel, jako
pierwsza z nas zaczęła gromadzić moc. Ja zaś pierwszy zrozumiałem tego implikacje... ten
paradoks, który powściąga magię i legł u podstaw studiowania sztuki rozwiązywania zagadek.
Dokonałem więc wyboru i zacząłem podporządkowywać sobie wszystkie ziemskie byty z
poszanowaniem ich własnych praw, pilnując, by nic tych praw nie zakłóciło. Ale o utrzymanie
prawa ziemi musiałem podjąć walkę i wtedy dowiedzieliśmy się, co to wojna. Królestwo, jakim
ty je znasz, nie przetrwałoby dwóch dni w ogniu walk, które rozgorzały. Obróciliśmy w
perzynę nasze miasta. Wyniszczyliśmy siebie nawzajem. Zniszczyliśmy nasze dzieci, nawet z
nich wyssaliśmy moc. Miałem ju\ wówczas władzę nad wiatrami i tylko to mnie ocaliło. Udało
mi się ograniczyć moc ostatnich Panów Ziemi na tyle, \e została im tylko ta, z którą się
urodzili. Zepchnąłem ich do morza i ziemia zaczęła powoli leczyć swoje rany. Potem
pogrzebałem nasze dzieci. Panowie Ziemi wydostali się po jakimś czasie z morza, ale nie
potrafili wyrwać się spod mojej kontroli. A nie mogli mnie odnalezć, bo zawsze skrywały mnie
wiatry...
Jestem jednak bardzo stary i niedługo ju\ będę mógł ich powstrzymywać. Wiedzą o
tym. Byłem ju\ stary, kiedy stawałem się czarodziejem o imieniu Yrth, by sporządzić harfę i
miecz dla swego dziedzica. Ghisteslwchlohm dowiedział się o Naznaczonym Gwiazdkami od
umarłych spod Isig i został jeszcze jednym wrogiem, którego kusiła obietnica zdobycia
olbrzymiej mocy. Wydawało mu się, \e podporządkowując sobie Naznaczonego Gwiazdkami,
przejmie dziedziczonÄ… przez niego moc i stanie siÄ™ Najwy\szym nie tylko z imienia. Ta moc by
go zabiła, ale nie uznałem za stosowne go ostrzec. Kiedy zorientowałem się, \e czeka na ciebie,
zacząłem go obserwować - najpierw w Lungold, potem pod Górą Erlenstar. Przybrałem postać
harfisty, który zginął podczas zagłady, i wstąpiłem do niego na słu\bę. Dzięki temu bez mojej
zgody nie mogła ci się stać \adna krzywda. Kiedy w końcu znalazłem cię siedzącego w porcie
Tol, nieświadomego swojego przeznaczenia, radego z władania Hed, z harfą, na której nie
umiałeś grać, w rękach, i koroną królów An pod łó\kiem, uświadomiłem sobie, \e czekając na
ciebie przez te wszystkie nie kończące się, samotne stulecia, nie spodziewałem się doczekać
kogoś, kogo pokocham... - Znowu zawiesił głos. Morgon patrzył na niego przez łzy. - Hed. Nic
dziwnego, \e właśnie ta ziemia wydała Naznaczonego Gwiazdkami, uwielbianego
powszechnie księcia Hed, władcę zacofanych, upartych kmieci, którzy wierzą tylko w
Najwy\szego...
- Nadal taki jestem... zacofany i uparty. Czy przychodząc tu za tobą, zgubiłem nas obu?
- Nie. To jedyne miejsce, w którym nikt by się nas nie spodziewał. Przemierzając
Ymris, nie tykałeś prawa ziemi.
Morgon opuścił ręce.
- Nie śmiałem - powiedział. - Zresztą ty zaprzątałeś wszystkie moje myśli. Musiałem
cię znalezć, zanim Panowie Ziemi znajdą mnie.
- Wiem. Zostawiłem cię w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Ale odnalazłeś mnie, a ja
władam prawem ziemi Ymris. Będzie ci potrzebne. Ymris to siedlisko wielkiej mocy.
Zaczerpnij wiedzę o nim z mojego umysłu. Nie lękaj się - dorzucił, widząc minę Morgona. -
Udostępnię ci na razie tylko to, z resztą poczekamy na lepsze czasy. Siadaj.
Morgon posłuchał. Znowu się rozpadało, niesione przez wiatr krople deszczu wpadały
przez okna do komnaty, ale nie było mu zimno. Zmęczona, zniszczona twarz harfisty zmieniała
się, wygładzała, kiedy zaczął kontemplować swoje królestwo. Wpatrzony weń Morgon chłonął
odmalowujący się na niej spokój, powoli ogarniała go nieruchomość i poczucie kontaktu z
Najwy\szym. Znowu usłyszał głęboki, widmowy głos, głos sokoła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plytydrogowe.keep.pl
Hagan Patricia Zawsze bede cie kochac 472
Quentin Patrick Człowiek o szatańskim œmiechu
Wilson Patricia Zaproszenie do Kornwalii
Blake Jennifer Z dala od zgieśÂ‚ku
GR705. Celmer Michelle Fantazje w lustrze1
Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (45) Ksić…śźć™ czarnych sal
Smith Ready Jeri [Aspect of Crow 03] The Reawakened
Bogdanowicz Marta O dysleksji czyli specyficznych trudnośÂ›ciach w czytaniu i pisaniu
Minte Konig Bianka SMS z zaśÂ›wiatów