[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawracać sobie swojej pięknej główki tym prob-
lemem. Zapewniam cię, że mieszkańcy tylko zys-
kają na jego budowie. Musisz spojrzeć na to szerzej.
 To znaczy jak?  zapytała, po czym pochwyci-
ła jego rękę i położyła ją na stole.  Jaka jest ta
szersza perspektywa?
 Ej, chyba nie chcesz, żebym cię zanudzał
takimi sprawami?  zignorował jej pytanie.  Jak się
miewa nasza kochana Edith? Czy już wyleczyła
kostkę? Wiesz, że zastanawiałem się, czy nie za-
dzwonić do Darby Keever w sprawie kupna domu
Edith. Chciałbym go obejrzeć, jest doskonale poło-
żony.
 Babcia czuje się już bardzo dobrze, dziękuję.
Na twoim miejscu jednak nie spieszyłabym się
z odwiedzinami. Mamy ostatnio spore kłopoty
z kanalizacją, a konkretnie z odpływem w toalecie
na dole  skłamała.  Ale wracając do tematu,
naprawdę chciałabym poznać tę szerszą perspek-
tywÄ™.
 Studiujesz, prawda?  ponownie zlekceważył
jej słowa.  A gdzie?
 Studiowałam w Nowym Jorku, otrzymałam
już dyplom. A ty jak długo zasiadasz w radzie
miasta?
Wprawdzie znała jużodpowiedz na to pytanie,
ale zadała je, aby ponownie skierować rozmowę
na interesujÄ…ce jÄ… tematy. Tymczasem Lou po-
chylił się niebezpiecznie w jej stronę, tak przeko-
60 Allison Leigh
nany o swym uroku osobistym, że Marti nie
wiedziała, czy ma się śmiać, czy złościć. Ostatecz-
nie, udając nieuwagę, przewróciła szklankę i lodo-
wata woda rozlała się na stół, a stamtąd na ka-
napÄ™. Zgodnie z jej przewidywaniami, Lou Cox
błyskawicznie odskoczył, by uniknąć zamoczenia
spodni.
 Och, strasznie przepraszam  zaszczebiotała,
wycierając niewielką kałużę serwetką.
Z podziwem odnotowała, że uśmiech Coxa na-
wet na moment nie zniknÄ…Å‚.
 A wracajÄ…c do kwestii mostu...
 Czy to prywatne spotkanie, czy można się
przyłączyć?
Marti podniosła wzrok i zamarła na widok Dev-
lina, który niespodziewanie pojawił się przy ich
stoliku.
 Babcia powiedziała mi, gdzie cię znajdę  wyjaś-
nił, siadając naprzeciwko niej.
Wyciągnął rękę w kierunku osłupiałego Coxa
i przedstawił się, choć niewątpliwie radny zdawał
sobie sprawÄ™, z kim ma do czynienia.
 Devlin, to jest radny Lou Cox, który postuluje
budowę nowego mostu  dokończyła prezentację.
 Z pewnością ma to związek z jakąś poważną
inwestycją na wyspie  skomentował swobodnie
Devlin.
 Największą w historii Colman Key  oznajmił
z satysfakcją Cox.  Inwestorem byłaby Trinity
Group. Oczywiście to jeszcze informacja poufna
 dodał szybko.
Dojrzały mężczyzna 61
Devlin uśmiechnął się lekko, tymczasem Marti
była zdruzgotana. Od godziny próbowała wyciąg-
nąć od Coxa, w jakim celu był tak naprawdę
potrzebny nowy most, tymczasem wystarczyło, by
Devlin wszedł, przysiadł się do ich stolika i zadał
jedno bezpośrednie pytanie, by dowiedzieć się właś-
ciwie wszystkiego.
 Oczywiście proszę o dyskrecję.  Lou wyglądał
na zaniepokojonego.  Bo gdyby sprawa siÄ™ wyda-
ła...  Zerknął na zegarek.  Ojej, to już tak pózno?
Muszę pędzić, jestem spózniony na następne spot-
kanie. Miło było pana poznać, panie Faulkner.
Marti, pozdrów ode mnie babcię.
To powiedziawszy, wstał i odszedł szybko, po
drodze witajÄ…c siÄ™ z paroma osobami.
Marti ścisnęła w dłoni mokrą chusteczkę, wpat-
rując się intensywnie w Devlina, który swoją kró-
ciutką rozmową z Coxem zrujnował jej plany.
 Co ty tu robisz?  zapytała.
 Ostatnio chyba zbyt często słyszę to pytanie.
 A ja zbyt rzadko słyszę na nie satysfak-
cjonujÄ…cÄ… odpowiedz.
Wbrew swej woli zauważyła przy tym, że pod
jego oczami wciąż utrzymują się cienie świadczące
o zmęczeniu.
Wyciągnął ku niej dłoń, na której spoczywały jej
kolczyki z brylantami.
 Zapomniałaś o nich.
 A nie przyszło ci do głowy, że zostawiłam je
celowo?
 %7łebym miał pretekst do odwiedzin?  uzupełnił.
62 Allison Leigh
 Nie, żebyś wreszcie zrozumiał, że powinieneś
dać mi spokój  odparła zirytowana.
Nie wycofał dłoni, zaś brylanty nadal lśniły
w świetle lampy, która wisiała nad ich stolikiem.
 I tak są twoje  przypomniał.
 Jesteś bardzo hojny  mruknęła, po czym
wyjęła z portmonetki kilka banknotów, by zapłacić
rachunek za napoje i ciastka.
Chciała jak najszybciej znalezć się w domu babci,
więc bez słowa wysunęła się zza stołu, niestety
wraz z niÄ… przesunÄ…Å‚ siÄ™ obrus, a szklanki i talerze
zadzwięczały złowieszczo.
 Nie ruszaj się  poprosił Devlin, wstając, aby jej
pomóc.
 Zostaw mnie!  zawołała, szarpiąc łańcuszek,
na którym zawieszona była jej mała torebka. Jedno
ogniwo łańcuszka sczepiło się z rąbkiem obrusa.
Niewiele myśląc, pociągnęła za łańcuszek, tak że się
przerwał i jedno ogniwo zostało w tkaninie. Nie
przejęła się tym zbytnio, ponieważ mogła wreszcie
wyjść, a że drzwi do kuchni były bliżej niż wej-
ściowe, otworzyła je i, ku zdumieniu kucharzy,
szybko przebiegła przez środek kuchni, kierując się
ku tylnemu wyjściu.
Jej wysokie obcasy głośno stukały na chodniku,
gdy mijała śmierdzące rybami kubły, ustawione
w równym rzędzie. Szła, póki nie skończył się
chodnik, a jej stopy nagle zapadły się w miękki
piasek, przez co omal nie skręciła kostki. Klnąc pod
nosem, zdjęła pantofle i natychmiast ruszyła dalej
w kierunku brzegu oceanu.
Dojrzały mężczyzna 63
 Teraz chyba jużprzestaniesz tak pędzić?  za-
pytał Devlin, gdy stanęła na ubitym przez fale
piasku.
 Przestań za mną chodzić!  wybuchła.  Nie
wydaje ci się, że dość już złego narobiłeś?
 Prawdopodobnie tak  zgodził się.  Ale czy
mogłabyś uściślić, o jakie zło ci chodzi?
Ruszyła wzdłuż linii brzegowej, marząc o tym,
by wreszcie mogła zostać sama.
 Nie wiem, co ja sobie wyobrażałam! Cztery
lata studiów, cztery lata ambitnego śledzenia po-
czynań projektantów mody w zakresie obowiązują-
cej długości spódnicy i wszystko na marne.
Devlin z lekkim przestrachem spostrzegł, że po
jej policzkach płyną łzy. Przez cały czas ich znajo-
mości  ani gdy tratował ją tabun miłośniczek
mody, ani gdy przeżywała upokorzenia, jakie fun-
dował jej szef w ,,Style  , ani nawet, gdy oznajmiła,
że go rzuca  Marti nie uroniła przy nim choćby
jednej łzy, nie miał więc pojęcia, jak powinien się
zachować.
 Nawet nie wiesz, jak to jest być najmłodszą
córką Julii i Edwarda Colmanów  ciągnęła, nie-
cierpliwym gestem ocierając policzek.  Porażka jest
nie do zaakceptowania. A ja jestem jednÄ… wielkÄ…
porażką.
 Marti...
 Nie zaprzeczaj! Nic dziwnego, że wydaję ci się
śmieszna.
Położył dłonie na jej ramionach i mimo protes-
tów, odwrócił ją twarzą ku sobie.
64 Allison Leigh
 Marti, masz przecież zaledwie dwadzieścia
trzy lata! Całe życie przed tobą, nie masz prawa
mówić tak o sobie, nawet jeszcze nie wiesz, co to
prawdziwa porażka. Czy możesz mi więc wyjaśnić,
o co ci w ogóle chodzi?
 Widzisz?! Nawet nie wiesz  stwierdziła z wy-
rzutem.
 Owszem, nie wiem  potwierdził, zastanawia-
jąc się jednocześnie, jak to możliwe, że podczas
zbierania materiałów do artykułów miał w sobie
tyle cierpliwości, a gdy chodziło o Marti, cierpliwość
opuszczała go niemal natychmiast.
 Spędzam mało przyjemną godzinę z radnym
Lou Coxem, próbuję się dowiedzieć, o co mu chodzi
z tym mostem, bo mam od jakiegoÅ› czasu przeczu-
cie, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Nawet
powstrzymujÄ™ siÄ™ przed daniem mu w twarz za to,
jak mnie cały czas traktuje. Na próżno, nie potrafię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl