[ Pobierz całość w formacie PDF ]

To mówiąc uśmiechnęła się łaskawie do Zosi i Jacka, jeszcze raz pogłaskała mnie po
policzku i odeszła tym swoim lekko rozkołysanym krokiem modelki.
 O Boże!  zdumiała się Zosia.  Wujka nie można spuścić z oczu, aby wujek czegoś nie
zmalował. Muszę zmienić o wujku zdanie. Wujek nie jest safandułą, ale pierwszorzędnym
podrywaczem.
 I pomyśleć, że pozostawiliśmy wujka samego na tak krótko...  dodał Jacek.  Ta
piękna pani coś wspomniała o plaży. Czy wujek się tam umówił na randkę?
 Nie. Na wdychanie gazu paraliżującego  burknąłem.
Obok nas, na przystani, krótko zahuczała syrena. Był to znak, że pierwszy rejs został
zakończony, pasażerowie opuścili statek i nowi powinni zajmować na nim miejsca. Zosia i
Jacek poderwali siÄ™ z Å‚awki.
 Płyniemy na Hel. Przyrzekam, że na statku będę na wujka uważała, aby nie zawrócił
wujek w głowie jakiejś pasażerce.
Nie miałem zamiaru płynąć na Hel. Co innego mnie zaczęło interesować.
 Zostaję  oświadczyłem.
 To i my zostajemy  rzekła Zosia.
 Nie, to niemożliwe  powiedziałem.  Będziecie mi tylko przeszkadzać. Muszę pójść za
piękną panią Anitą i jeszcze trochę z nią porozmawiać.
 Jak wujek sobie życzy  wzruszyła ramionami Zosia.  Ale jeśli znowu ktoś wujka
potraktuje gazem, to ja już nie będę mogła pomóc.
Drugi raz zahuczała syrena statku.
 Płyńcie!  rozkazałem swym podopiecznym.
Posłusznie pobiegli na przystań, a ja wstałem z ławki i szparkim krokiem ruszyłem za
Anitą. Tłum spacerowiczów już mi ją zasłonił, ale spodziewałem się, że dogonię ją u
początku mola. Jej biały strój bardzo ją wyróżniał wśród innych kobiet. Powinienem ją łatwo
odnalezć. Oczywiście ani myślałem, aby z nią rozmawiać. Po prostu zdecydowałem, że jest to
osoba podejrzana, którą należało śledzić, aby wiedzieć, gdzie mieszka lub gdzie bywa.
Bez trudu odkryłem jej białą postać w chwili, gdy opuszczała molo i przechodziła obok
sanatorium balneologicznego. Potem skręciła na prawo w stronę biura wystaw artystycznych,
przeszła ulicę i zbliżyła się do postoju taksówek. Szedłem za nią szybkim krokiem i zbliżyłem
się do niej na niewielką odległość. Ona ani razu nie obejrzała się za siebie, zresztą chyba by
mnie nie zauważyła, bo i tutaj kręcił się tłum wczasowiczów. Zledząc ją mogłem do woli
przyglądać się jej zgrabnej figurze i podziwiać niezwykle piękną sztukę chodzenia.
Zauważyłem, że od czasu do czasu ktoś jej się kłania, a ona łaskawie, delikatnie odkłania się.
Była to więc osoba dość znana w Sopocie. Nie wiem tylko, czy znali ją wszyscy miejscowi,
czy tylko bywalcy nocnego klubu w hotelu  Bałtyk .
Zledząc ją rozmyślałem, dlaczego nie udała, że nie dostrzegła mnie na ławce, ale jak
gdyby specjalnie podeszła i zaczęła rozmawiać. Czyżby nie wiedziała o przykrej przygodzie,
jaka mnie spotkała na plaży, gdy poszedłem na wskazane przez nią miejsce? A może tej
przygody nie uważała za coś złego lub nie czuła się niczemu winna? Możliwe, że przed
spotkaniem z Kolekcjonerem zawsze oczekiwało człowieka staranne przeszukanie i poznanie
jego tożsamości. Jeszcze raz błogosławiłem się za to, że swoją legitymację służbową
pozostawiłem Joannie.
O tej ostatniej myślałem z przyjemnością, rad, że poznałem taką osóbkę: i urodziwą, i
chyba mądrą, skoro skierowała mnie na trop Kolekcjonera. W tej chwili nawet żałowałem, że
nie ma jej przy mnie i nie możemy wspólnie śledzić Anity.
Ta właśnie podeszła do postoju taksówek i wsiadła do pierwszej w długim ich szeregu.
Taksówka ruszyła z miejsca w stronę ulicy Chopina, lecz zaraz zatrzymała się przed
czerwonymi światłami na przejściu dla pieszych, idących z mola i na molo. Tę chwilę
wykorzystałem, aby w kilku susach przebiec ulicę i dopaść drugiej taksówki. Zadyszany
zająłem w niej miejsce i młodemu kierowcy kazałem się wiezć w ślad za piękną barmanką.
 O  zdumiał się kierowca  chce pan śledzić piękną Anitę?  pokręcił ze zdumieniem
głową taksówkarz.  Jest rzeczywiście bardzo ładna i każdemu może zawrócić w głowie. Ale
skoro wygląda mi pan na wczasowicza, to od razu ostrzegę, że ona niełatwo zawiera
znajomości. A w ogóle zainteresowanie nią nie należy do bezpiecznych.
Zapaliło się zielone światło, taksówka z Anitą ruszyła do przodu, a my tuż za nią.
 Nie chciałbym, aby zauważyła, że jadę za nią  powiedziałem do taksówkarza.  Proszę
więc trzymać się w pewnej odległości.
Na chwilę odwrócił do mnie twarz i wyszczerzył zęby w radosnym uśmiechu:
 Ma pan rację. Z nią lepiej ostrożnie. Niech się pan jednak nie obawia, tak ją będę
śledził, że ona tego nie zauważy. Ja też nie chcę oberwać. A z piękną Anitą...  zawiesił głos.
Zrobiłem bardzo poważną minę i oświadczyłem kierowcy:
 Proszę się nie obawiać ani o mnie, ani o siebie.
Wzruszył ramionami:
 O siebie się tak bardzo nie obawiam. Każdy taksówkarz należy do jakiegoś gangu i
otrzymuje od niego ochronę. Ja płacę Aysemu, więc czemu się miałbym obawiać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl