[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nadciągały burzowe, grzmiące chmury.
- Chciałbym ci coś pokazać. - Dogonił ją.
Donna weszła na krawężnik, wypatrując w ruchu ulicznym taksówki.
- Nie jestem zainteresowana.
Tate zastąpił jej drogę.
- Przepraszam.
Stale jeszcze żywe emocje chwyciły ją za serce.
- Nie rozumiesz? - westchnęła. - Jest już za pózno na przeprosiny. To, co
między nami było, nie wystarczyło, żeby zbudować na tym związek. Nie
118
S
R
chcesz się zaangażować i chyba masz rację, bo nie powinieneś. - Próbował jej
przerwać, ale uniosła rękę, prosząc, aby się nie odzywał. - Masz swoją rodzinę
i pracę. I to ci wystarcza. Jestem przekonana, że nie będziesz miał problemu ze
znalezieniem kogoś, kto będzie ci grzał łóżko.
Podjechała taksówka. Donna chciała ominąć Tate'a, ale on zagrodził jej
drogÄ™.
- Wiesz, dlaczego Blade wpadł w kłopoty w dniu twojego zaręczynowego
przyjęcia?
Donnę zatkało. Dlaczego teraz do tego wracał? Sięgnęła dłonią w
kierunku klamki taksówki.
- Nie interesuje mnie to.
- Tamtego wieczoru jeden z jego przyjaciół obraził cię. To, co
powiedział, nie miało sensu.
Zdezorientowana pokręciła głową.
- O czym ty mówisz?
Tate zastukał dłonią w dach auta, odsyłając taksówkę.
- Pamiętasz, jak opowiadałaś o twoim życiu w rodzinie zastępczej przy
Libby, Bladzie i jego znajomych w święto grillowania? - spytał, zbliżając się
do Donny.
To było tak dawno temu. Zmiali się, dzielili miłą chwilą. Czuła wtedy
potrzebę wyrzucenia z siebie tego, co wydarzyło się w przeszłości, pragnęła
wejść do ich towarzystwa i stać się częścią rodziny.
- Tak. - Kiwnęła głową.
- Po południu, w dniu naszego przyjęcia zaręczynowego, mój brat i jego
znajomi z uniwersytetu pili drinki i rozważali, jak bardzo Blade i Kristin do
siebie pasują. Twierdzili, że Maeve powinna być zadowolona, że jej córka
złapała taką partię. Potem jeden z kolegów, ten ze spotkania przy grillu...
119
S
R
Tate zacisnął usta, jakby rozważał, czy mówić dalej. Zniżył głos.
- Zaczął się rozwodzić na temat dopasowania poziomów. Uważał, że
Blade i Kristin wywodzą się z tej samej warstwy społecznej i są sobie równi,
ale nie mógł zrozumieć, dlaczego ja się tobą zainteresowałem, kimś, kogo
podrzucono pod drzwi kościoła, kto nie miał rodowodu, korzeni. - Tate
zamrugał powiekami. - Blade powiedział, że ten jego znajomy urodzony ze
srebrną łyżeczką w ustach nazwał cię wychudzonym, zagubionym
szczeniakiem szukajÄ…cym domu.
Donnie zakręciło się w głowie. Jakie to okrutne mówić takie rzeczy...
choć z drugiej strony dokładnie właśnie tak się czuła. Tyle że nigdy wcześniej
tak jasno sobie tego nie uświadamiała. Była znikąd, nigdzie nie pasowała,
zarówno wtedy, jak i w pewnym sensie również teraz.
- I Blade go uderzył, tak? - spytała.
- Nie pochwalam jego zachowania. - Wziął ją pod ramię i zaczęli iść
przed siebie. - Ale rozumiem. Mój brat powiedział koledze, że jesteś najmilszą
kobietą, jaką zna, i że byłaś przy nim zawsze, kiedy chciał z kimś poroz-
mawiać.
Doszli do samochodu. Tate odwrócił się do niej twarzą i wziął ją za ręce.
- Chłopak dalej nabijał się z Blade'a, który rozdrażniony trudną sytuacją z
Kristin, w końcu nie wytrzymał. Ojciec kolesia był emerytowanym
policjantem. Musiałem się sporo natrudzić i uruchomić znajomości, żeby
wyciągnąć z tego Blade'a.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? - Oczy Donny zwęziły się.
- Odkładałem rozmowę z tobą, ponieważ miałem nadzieję, że wszystko
szybko się wyjaśni, ale się myliłem. Kiedy w końcu zadzwoniłem, nie
odebrałaś. Następnego dnia praktycznie ze mną nie rozmawiałaś. Potem, kiedy
120
S
R
wszystko się popsuło, nie chciałem ci robić przykrości. Uznałem, że to i tak nie
zmieniłoby sytuacji.
- Minęło tyle lat i dowiaduję się, że Blade wplątał się w kłopoty,
ponieważ mnie chronił.
Czy gdyby wtedy znała fakty, zmieniłoby to jej decyzję i nie zerwałaby z
Tate'em? Mimo że jego wyznanie rozdarło jej serce, nie miała pewności. Tate
od początku stawiał na pierwszym miejscu rodzeństwo i pracę. Jego
nieobecność na przyjęciu przelała tylko czarę goryczy.
Za działaniami Tate'a zawsze stały konkretne przyczyny. Donna
rozumiała to, ale raniło ją, że zawsze była na ostatnim miejscu, że nie potrafił
uszanować jej uczuć. Nie umiała tak żyć, nigdy nie wiedząc, czy i jak zostanie
wpasowana w jego plany.
Otworzył przed nią drzwi pasażera i położył ciepłą dłoń na jej plecach.
- Pojedz ze mną na krótką wycieczkę. Muszę ci jeszcze o czymś
powiedzieć.
121
S
R
ROZDZIAA PITNASTY
Donna nie miała pewności, jak daleko odjechali od miasta. Czuła we
włosach chłodny wiatr, a na niebie kłębiły się ciężkie chmury.
Tate skręcił. Przez chwilę studiowała jego wyraziste rysy twarzy.
Przeszył ją dreszcz wymieszanego z lękiem pożądania wypływającego z jej
wnętrza. Popełniła wiele strasznych błędów. Czyżby teraz popełniała kolejny?
Kiedy poprosił, żeby z nim pojechała, rozsądek krzyczał  nie". Ale w
obliczu tego, o czym się przed chwilą dowiedziała, uznała, że powinna poznać
całą prawdę.
Auto skręciło w ślepą, zaciszną uliczkę kończącą się na opustoszałej,
szerokiej plaży. Gdy tylko się zatrzymali, z nieba zaczęły kapać pierwsze
krople chłodnego deszczu. Nadciągała burza. Silny podmuch lodowatego mor-
skiego powietrza uderzył ją w twarz i ramiona. Tate wysiadł z samochodu i
poszedł otworzyć przed nią drzwi. Wyciągnął rękę, żeby jej pomóc, ale ona się
zawahała.
- To chyba nie najlepsza pora na spacer.
- Masz rację. - Zmarszczył czoło. - Zaraz zacznie lać. Powinniśmy
znalezć jakieś schronienie.
Zanim zdążyła zaprotestować, Tate postawił dach, wziął ją za rękę i
pociągnął za sobą. Ciepło bijące z jego dłoni rozpłynęło się przyjemnie po jej
ciele, roztapiajÄ…c jej silnÄ… wolÄ™. Po chwili znalezli siÄ™ przy sztachetowym
niebieskim płocie. Tate otworzył furtkę, za którą znajdował się prywatny
angielski ogród i uroczy dom w stylu charakterystycznym dla architektury
Queensland.
- Nie możemy tak po prostu wejść na czyjąś posesję - zaprotestowała
Donna.
122
S
R
Wokół wielkiej werandy okalającej budynek od frontu i z boków rosły
różne gatunki palm. W zasięgu kilku kilometrów nie widać było żadnych
zabudowań.
- Ludzie, którzy tu mieszkają, cenią sobie prywatność - zauważyła
znacząco. Krople deszczu coraz gęściej i intensywniej uderzały o spadzisty
dach domu. - Lepiej wracajmy do samochodu - zaproponowała.
Na twarzy Tate'a pojawił się uśmiech.
- Wygląda na gościnny - zauważył, zerkając na biało-niebieskie frontowe
drzwi.
Podmuch wiatru uderzył w zawieszone na werandzie dzwonki, które
głośno zadzwięczały. Otoczył ich wspaniały zapach tropikalnych kwiatów. Tuż
za kwitnącym przy domu uroczynem czerwonym Donna dostrzegła drzewo
uginające się pod ciężarem dorodnych, dojrzałych owoców.
Mango!
Tate podprowadził ją bliżej i wskazał pagórek z kolorową dekoracją
ogrodową. Tym razem nogi zadecydowały za nią.
- Takich rzeczy nie widuje się co dzień - uśmiechnął się.
Przytrzymując z tyłu rozwiewane przez wiatr włosy, Donna podeszła do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl