[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niej nie nadajesz. To niesmaczne.
- Chcesz mi się zrewanżować, prawda? Bo kiedyś ci
powiedziałem, że pani Michaelson leci tylko na twoją forsę. Nigdy mi
nie wybaczyłeś, że miałem rację.
- No wiesz! Oczywiście, że ci wybaczyłem. Uchroniłeś mnie
przed prawdziwą katastrofą. Ale tamta sprawa jest przykładem, że
czasem można się wtrącić w cudze sprawy, jeżeli ma się dobre
intencje. Idę w twoje ślady. Rhys, jesteś moim najlepszym
przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałem. I nie każ mi się
powtarzać, bo nam obu wreszcie się zrobi niedobrze. W każdym razie
nie znam człowieka, któremu bardziej niż tobie potrzebna byłaby żona
i dzieci.
-To dlaczego sam nigdy się nie zastosowałeś do rady, której mi
teraz udzielasz? - nie ustępował Rhys. Nie skomentował opinii
Grahama, gdyż wiedział, że doprowadziłby tylko do przewlekłej,
bezowocnej kłótni.
- Cóż. Szukałem kobiety z twarzą anioła, o głosie słodkim jak
dzwięk fletu i oczach niewinnej kusicielki. Jestem zdruzgotany, że
znalazłeś ją pierwszy.
123
RS
Ta kwiecista przemowa wywołała uśmiech na twarzy Rhysa.
Wyobrażał sobie wściekłość Angelique, gdyby usłyszała swój rysopis.
A jednak on się z nim całkowicie zgadzał.
- Gdyby ktoś mnie uszczęśliwił żoną i dziećmi, nie wiedziałbym
w ogóle, co mam z nimi robić.
- Po prostu byś je kochał-odparł Graham. Jego gburowaty głos
zabrzmiał nagle poważnie. - Z całą szlachetnością i oddaniem, jakie
cię zawsze cechowały, połączyłbyś swój los z nimi, ty przeklęty
głupku. I dałbyś im dużo szczęścia. Przemyśl to. Muszę kończyć.
Odezwę się pózniej.
- Poczekaj, Graham, ja... - Rhys sapnął ze złością, gdy
zorientował się, że mówi do buczącego sygnału.
Odłożył słuchawkę i poczuł tępy ból głowy. Raczej typowa
reakcja. Często po rozmowie z Grahamem czuł się podobnie
skołowany.
Tym razem dodatkowo ogarnął go jakiś niepokój. Przez pół
godziny wędrował bez celu po domu. Dopiero teraz zauważył, że
właściwie wcale go nie umeblował. Mieszkał w nim dopiero jakieś
cztery czy pięć lat i specjalnie nim się nie przejmował. Kupił go, bo
nie znosił wynajmowanych mieszkań - tyle ludzi razem pod jednym
dachem. Tutaj przywiózł meble, które już kiedyś zgromadził. A może
Angelique chciałaby mu pomóc w jakimś sensownym urządzeniu
wnętrza?
Zastanawiał się, czy nie pojechać do biura, ale zrezygnował z
tego pomysłu. Nie miał właściwie żadnej pilnej sprawy do
124
RS
załatwienia. Tylko by się nudził i tam też nie mógłby sobie znalezć
miejsca.
Znowu pomyślał o Angelique i natychmiast poczuł, jak przenika
go fala nowej siły witalnej. W zdumieniu pokręcił głową. Był za
bardzo zmieszany reakcją swojego ciała, żeby teraz zatelefonować do
Angelique. Musi trochę odczekać i wziąć się w garść przed
spotkaniem z nią z biurze w poniedziałek, postanowił z posępną miną.
Nie wiedział, dlaczego właśnie w tym momencie pomyślał o
ciotce Iris. Podniósł słuchawkę i nakręcił jej numer.
Głos starszej kobiety był słabszy niż podczas ostatniej rozmowy,
a przecież dzwonił do niej niedawno, zaledwie parę dni temu.
- Jak się miewasz? - zapytał dość szorstko, gdyż pragnął ukryć
dręczący go niepokój o jej zdrowie.
Przybrana matka nie przejęła się tym tonem, zbyt dobrze znała
Rhysa.
- U mnie dobrze, kochanie. A co u ciebie?
- W porzÄ…dku.
- Co oznacza, że za dużo pracujesz, odżywiasz się niewłaściwie i
nie masz czasu na wypoczynek - rozwinęła zwięzłą odpowiedz Rhysa.
Słyszał cichy śmiech w jej drżącym głosie.
Uśmiechnął się z czułością.
- Chyba mniej więcej tak.
- Przyszedł już czek, który mi wczoraj wysłałeś. Rhys, musisz
skończyć z tą rozrzutnością, naprawdę. Przecież wiesz, że mam
emeryturę. Zdobywasz pieniądze ciężką pracą i powinieneś...
125
RS
- ...wydawać je na swoje chol... zakichane - poprawił się szybko
- przyjemności. A mnie daje zadowolenie wysyłanie pieniędzy tobie.
Poproś Polly, żeby ci przyniosła twoje ulubione czekoladki. I kupiła
śliczną, nową lizeskę. Masz mnie w niej przyjąć, jak przyjadę z wizytą
w przyszłym miesiącu.
- Polly już mi kupiła czekoladki. Od rana je podjadam. Są
jeszcze lepsze niż zwykle.
- Cieszę się, że ci smakują. Czy Polly dobrze się tobą opiekuje?
- Tak, to bardzo miła dziewczyna. I ogromnie troskliwa. Nic
dziwnego, skoro tyle jej płacisz. Rhys, jesteś dla mnie za dobry.
- To, że los cię postawił na mojej drodze, było najlepszą rzeczą,
jaka mi się w życiu przydarzyła - odparł trochę burkliwie. -I tak
jestem ci winien coś więcej niż pieniądze. A poza tym mam ich za
dużo jak na moje potrzeby.
- To załóż rodzinę. Będziesz mógł ją rozpieszczać - pospieszyła
z poradą, już dobrze mu znaną. Ciotka Iris jeszcze bardziej od
Grahama martwiła się samotnością, którą Rhys dobrowolnie wybrał.
A on nie chciał być powodem nawet najmniejszego zmartwienia
przybranej matki.
Gdyby jej powiedział, zapewne lepiej by się poczuła. A może -
jeżeli ma być wobec siebie całkiem uczciwy - po to przede wszystkim
do niej zadzwonił.
- Ciociu - wyznał cicho - ja... mmm... zacząłem się z kimś
spotykać. Myślę, że ona by ci się podobała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plytydrogowe.keep.pl
Cabot Meg Pośredniczka 04 Najczarniejsza godzina
Noel Alyson Nieśmiertelni 02 Błękitna godzina
Howard Robert E. Conan. Godzina Smoka
James Axler Deathlands 046 Gemini Rising
141. Gina Wilkins Randka z sąsiadem
Jean Verdon_PrzyjemnośÂ›ci śÂ›redniowiecza
Anne McCaffrey Cykl Statki (4) Miasto, które walczyśÂ‚o