[ Pobierz całość w formacie PDF ]

temu byliśmy małżeństwem, pracowaliśmy jako
wyspecjalizowani okuliści i ty oczekiwałaś mojego dziecka...
- Naszego dziecka - poprawiła głosem przepełnionym bólem.
- To było również moje dziecko...
- Owszem, naszego dziecka - przyznał z niechęcią. - Dziecka,
którego nie chciałaś, bo przeszkodziłoby ci w karierze.
- Nie planowaliśmy go tak wcześnie... - powiedziała
nienaturalnym głosem, bo nagle osaczyły ją złe wspomnienia.
- Wiem, że nie. Zaszłaś w ciążę, bo dentysta przepisał ci
antybiotyki, nie uprzedzając, że pod ich wpływem pigułki
antykoncepcyjne przestaną działać. Niemniej.. . - Przeczesał
ręką włosy, jak zwykle wtedy, gdy był wzburzony. - Dlaczego
się go pozbyłaś?! - spytał takim tonem, jakby wreszcie wyrzucił
z siebie długo tłumione słowa. - Jakoś dalibyśmy sobie radę. Nie
musiałaś zabijać naszego dziecka, żeby robić karierę!
Wstał i zaczął nerwowo przemierzać pokój. Miała ochotę
rzucić się na niego z pięściami. Znowu fałszywie ją oskarża! Nie
zrobiła tego jednak, gdyż na jego twarzy malowało się
cierpienie.
- Kto ci powiedział, że je zabiłam? - zapytała ostro. Zatrzymał
się i spojrzał jej w oczy.
- Kto mi powiedział? - powtórzył, patrząc na nią jak na kogoś
nie całkiem normalnego. - Nikt mi nie musiał mówić. Przecież
nikt nie wiedział, że jesteś w ciąży, dopóki nie...
- Więc skąd wiedziałeś, co się stało z dzieckiem? Nie było cię
wtedy w Londynie, wyjechałeś na trzydniową konferencję do
Birmingham.
RS
90
Starała się mówić spokojnie, chociaż drżała z emocji, a serce
rozdzierał jej ból.
- Kiedy wróciłem, nie zastałem cię w domu. - Mówił z
namysłem, jakby chciał precyzyjnie odtworzyć ten fragment
przeszłości. - Pani Simpson usłyszała, że się kręcę po kuchni...
Gotowałem zupę, chciałem, żebyś zjadła, kiedy przyjdziesz...
- Och, Sam...
- Zapukała do drzwi i powiedziała, że nie wrócisz na noc, bo
jesteś w szpitalu. - Usiadł znów na krawędzi łóżka i oparł łokcie
na kolanach. - Byłem przerażony, natychmiast pojechałem do
ciebie. Nie miałem pojęcia, co się stało. Nie wiedziałem nawet,
gdzie leżysz. Musiałem wyglądać jak zaszczute zwierzę, kiedy
wreszcie wpadłem na oddział położniczy. - Spojrzał na nią
zimnym wzrokiem i dokończył: - Tam mi o tym powiedziano.
Zapadło długie milczenie, które w końcu Sian odważyła się
przerwać.
- Kto ci powiedział? I co ci właściwie powiedzieli?
- O, Boże...
- Nie, Sam. Ja ciebie wysłuchałam, a teraz muszę ci zadać
kilka pytań. Co ci powiedziano? - Ostatnie słowo wymówiła z
naciskiem.
- Boże, powinnaś być prawnikiem. Jak mogę to pamiętać
słowo w słowo? Minęły dwa lata. Przypominam sobie, że
pielęgniarka wprowadziła mnie do dyżurki. Bałem się, że mi
powie, że jesteś poważnie chora. Kiedy usłyszałem o zabiegu,
wpadłem w szał.
- Ja poroniłam, Sam.
- Co?!
- To było samoistne poronienie. - Po jej policzkach płynęły
łzy. - Straciłam nasze dz...dziecko, a ty oskarżyłeś mnie...
Odsunęła się od niego i ukryła twarz w dłoniach, żeby nie
patrzył na jej łzy.
Czuła, że materac się zapada. Sam położył się przy niej, ale
upłynęła długa chwila, zanim ją objął.
RS
91
- Uspokój się - szepnął, obejmując ją i tuląc do siebie. - Nie
płacz już, bo utoniemy we łzach.
- W ciągu ostatniej doby płakałam częściej niż przez... -
Powstrzymała siew porę, ale słowa zawisły gdzieś w próżni,
przypominając obojgu o długim rozstaniu.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- W jaki sposób? Kiedy? Przecież uznałeś mnie za egoistkę,
matkę, która zabija własne dziecko, bo myśli wyłącznie o sobie.
- Zapytałem, czy zrobiłaś to rozmyślnie, ale nie
odpowiedziałaś. Nie wyjaśniłaś mi, jak do tego doszło...
- Kiedy wyjechałeś na konferencję, dużo myślałam... o
naszych ambicjach i dążeniach. Nie chcieliśmy mieć dziecka tak
wcześnie. Właściwie w ogóle niewiele na ten temat
rozmawialiśmy. Oboje byliśmy zbyt pochłonięci pracą.
- Ale czy nie zdawałaś sobie sprawy...
- Och, proszę... - Spojrzała na niego błagalnie. - Pozwól, że
opowiem to po swojemu.
Oczy mu pociemniały. Sądziła, że nie dopuści jej do głosu,
ale skinął głową na znak zgody i delikatnie pogłaskał ją po
włosach.
- To zabawne, bo im więcej myślałam o tym, że będziemy
mieli dziecko, tym bardziej podobał mi się ten pomysł. Nie
wiedziałam jednak, co ty o tym sądzisz i czy podołamy
finansowo, gdybym musiała przerwać pracę, czy przetrwamy
razem, bo dziecko zaraz na początku małżeństwa powoduje
często napięcia. Nie zdążyliśmy się sobą nacieszyć, a już
rodzina się powiększa... - Urwała, najwyrazniej wahając się, czy
przejść do najgorszego. - Czekałam, aż wrócisz, chciałam o tym
wszystkim porozmawiać. Gdybyś uznał, że damy sobie radę,
chętnie bym przerwała pracę do czasu, kiedy dziecko będzie
mogło pójść do przedszkola, potem wzięłabym pół etatu, nawet
kosztem kariery. Może podświadomie wierzyłam, że uda mi się
cię przekonać i pozwolisz mi pracować tak długo, jak będę
mogła?
RS
92
- Więc jak doszło do nieporozumienia?
Z radością wyczuła w jego głosie raczej zachętę niż
oskarżenie.
- Przesadziłam...
- Z czym przesadziłaś? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl