[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie tak dawno musieliśmy radzić sobie ze wszystkim sami i jesteśmy do tego
przyzwyczajeni. Oczywiście nie chciałabym, żeby to wróciło, ale nie ma też
powodu, żebyś! się czuła winna. Jasne?
 Tak. Dzięki, Bonnie. Dobranoc.
Ku jej uldze Owen był w sypialni. Szybko więc udała się do swojej i zaczęła
szykować się do snu. Pod gorącym prysznicem rozpamiętywała wydarzenia dnia.
Rozczesywała właśnie w pokoju mokre włosy, gdy rozległo się pukanie do
drzwi. Szybko włożyła szlafrok na nocną koszulę i dopiero wtedy otworzyła.
 Chciałem się tylko dowiedzieć, czy w klinice wszystko w porządku.
Owen miał na sobie ciemny szlafrok frotte. Spomiędzy rozchylonych klap
wyzierała opalona klatka piersiowa, porośnięta ciemnymi włosami. Alanna
uświadomiła sobie, że mimo woli obrzuca go taksującym spojrzeniem.
 Tak. Jak wiesz, sÄ… tam Nuna i Skip.
 Przepraszam, jeśli odniosłaś wrażenie, że cię poganiam, czy coś w tym
rodzaju. To takie przyzwyczajenie z przeszłości. Nie ma nic wspólnego z tobą.
Obiecuję, że wkrótce się go pozbędę. Dobranoc.  Niespodziewanie pocałował ją w
policzek i szybko przytulił, a ciepłe palce musnęły jej szyję.  Zpij smacznie.
Chwilę stał i przyglądał się jej tak, jak ona jemu.
 Dobranoc, Owen. Nie zapominaj o swoich własnych radach  szepnęła i
zamknęła drzwi.
Czuła się dziwnie zawstydzona. Chyba dlatego, że nie umiała wyciągnąć do
niego ręki i zaprosić go do łóżka. Tak bardzo tego chciała... i wiedziała, że on też,
choć może wbrew sobie. Z żalem musiała przyznać, że brak jej doświadczenia,
swobody, odwagi. Chwila minęła.
Wiatr to wzdychał, to targał budynkiem, jakby tam na zewnątrz zebrały się
duchy przyrody. Tak zapewne tłumaczyli to sobie kiedyś Inuici. Leżała,
nasłuchując znajomych już dzwięków. Gdzieś w wiosce zawył pies. Czekając na
sen, myślała o pacjentach, o Jodłującym Joe, o Timie... i o Owenie Bentallu.
Rozdział 8
Mijały dni, potem tygodnie. W Chalmers Bay i w okolicach powoli topniał
śnieg. Blade wysepki lodu lśniły na tle odsłoniętego przez odwilż błota i żwiru;
wyglądało to jak jakiś dziwaczny bruk. Temperatura wzrosła i w połowie czerwca
ustaliła się na poziomie między trzema a czterema stopniami. Powietrze było
przejrzyste, rozkoszne. Z dachów stale kapała woda, a w nocy nie padał już śnieg.
Dni się wydłużyły, potem nastał okres, gdy zamiast nocy zapadał zmierzch, aż
wreszcie zapanowała jasność przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Nartosanie ustąpiły teraz miejsca trójkołowcom i rowerom terenowym na
niesamowicie grubych oponach, zdolnych utrzymać pojazd na nie brukowanej
drodze i amortyzować wstrząsy. Dzieci jezdziły na nich, śmiejąc się i nawołując,
ciesząc się zapowiedzią lata. Alanna też nauczyła się na nich jezdzić, jak również
prowadzić należącą do stacji ciężarówkę. Znajdowała upodobanie w spacerach
wokół Chalmers Bay i dalej, po tundrze. Zawsze brała strzelbę i zanadto się nie
oddalała. Owen zorganizował kilka wycieczek helikopterem i cessną. Lądowali
gdzieÅ› w odpowiednim miejscu i spacerowali.
W czasie tych wypraw magia Północy zaczęła stopniowo przybierać formy
realne i żywe. Widzieli wędrujące karibu, stada śnieżnych gęsi, niedzwiedzie
polarne, a raz nawet czarnego, wilki. Owen pokazywał jej rośliny: jałowiec,
żurawinę, bażynę, malinę. Fioletowa skalnica, jeszcze nie rozkwitła, rosła dzielnie
między skałami pokrytymi liliowymi, pomarańczowymi, srebrzystymi i złotymi
porostami.
Przelatując nad zatoką, widzieli białe wieloryby, jak pląsają w lodowatej
wodzie, i tajemnicze narwale, których cętkowane ciała i długie zakręcone kły
mąciły powierzchnię morza. Owen obserwował ją, objaśniał tylko to, o co zapytała,
nie starał się zaimponować jej wiedzą ani doświadczeniem. Wzbudzało to jej
szacunek.
Od tego wieczoru w połowie maja, kiedy pocałował ją w policzek, nieczęsto
spędzali wieczory we dwójkę. Skoro ciemność ustąpiła miejsca wiecznemu światłu,
nie było powodu, by siedzieć w zamknięciu. Ale od czasu do czasu uprzytamniała
sobie, że tęskni za tym, by być z nim sam na sam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl