[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W porządku, panno Henry. Odpowiem młodej damie. Jestem włóczęgą, ponieważ chcę
nim być. Nie mam nikogo, kim musiałbym się zajmować, prócz siebie samego. Ciągnie
mnie do włóczęgi. Przewędrowałem kraj od wybrzeża do wybrzeża, od granicy do
granicy. Dowiedziałem się takich rzeczy, jakich nigdy bym się nie dowiedział, gdybym
został w jednym miejscu. I... nigdy nie prosiłem o nic, nie proponując wpierw, że na to
zapracujÄ™.
Nie mówisz jak włóczęga.
A jak powinien mówić włóczęga?
Nie wiem. Ale nie tak jak ty.
Dokąd pan się stąd udaje, panie Gifford? - zapytała Henry Ann.
Miałem nadzieję przez jakiś czas zostać w pobliżu Red Rock.
Dobra. Może pomóc odchwaszczać bawełnę - powiedziała Isabel jakby decyzja należała
do niej.
Grant spojrzał na Henry Ann.
49
- Mogę to zrobić, proszę pani. Za posiłki i miejsce do spania.
Na polu został nam tydzień pracy.
Nie, jeśli będziecie pracowali w trójkę.
Zamknij się, Isabel! - cierpliwość Johnny'ego w końcu się wyczerpała. - Już byśmy
skończyli, gdybyś zrobiła swoją działkę.
Będzie pan musiał spać w stodole albo w szopie. - Henry Ann zignorowała oboje
rodzeństwa.
Tam są węże - powiedziała Isabel.
WrzucÄ™ moje koce do furmanki.
Człowiek ten miał najbardziej niebieskie oczy, jakie Henry Ann w życiu widziała, i
najsmutniejsze. Zdawała też sobie sprawę, że jej tata nie pozwoliłby nikomu
nietutejszemu pozostać dłużej niż trzeba, by odpracować posiłek albo dwa. W tym
mężczyznie dostrzegła coś odmiennego. Jego ubranie było wprawdzie obszarpane, ale
dosyć czyste i w dobrym gatunku. Nie mogła nic zarzucić jego manierom i wyglądało na
to, że potrafi dobrze pracować.
Może to przestępca? Może się ukrywa?
Henry Ann zwróciła wzrok na Johnny'ego, chcąc się zorientować, co o tym sądzi. On
jednak patrzył wyczekująco na nią.
Boże drogi! - Isabel przełamała milczenie. - Nie ma nad czym się zastanawiać. -
Spojrzała na Grant a. - Zostałeś przyjęty. Do mnie należy jedna trzecia tej farmy i...
Zamknij siÄ™!
Henry Ann podskoczyła. Pierwszy raz usłyszała, jak Johnny krzyczy. Zerwał się na równe
nogi, chwycił Isabel za ramię i ściągnął z krzesła. Zanim zdążyła zaprotestować,
wypchnął ją przez drzwi na ganek od podwórza. Zaczęła piszczeć.
- Przestań! Ty... głupi... tłuku! Nie masz zamiaru upomnieć się o swoje? Będziesz kłaniał
się i lizał jej buty, aż...  reszta słów została stłumiona, kiedy Johnny zasłonił jej usta
dłonią.
Henry Ann poczerwieniała z zażenowania.
- Moja... przyrodnia siostra to niezłe ziółko  wyjaśniła łamiącym się głosem.
- Właśnie widzę. Ale chłopak jest łebski. To też widać -w jego oczach znowu pojawił się
cień smutku.
Jestem jedyną właścicielką farmy.
Chłopak powiedział mi to w stodole, kiedy zapytałem, czy będzie tu można zostać na
jakiś czas. Mówił, że niedawno umarł pani ojciec.
Tak - przytaknęła cicho. A po chwili: - Stać mnie, by zapłacić panu niewielką pensję.
Będę pracował za posiłki. Jak dotąd nigdzie nie zostawałem dłużej niż tydzień. Może się
zdarzyć, że obudzi się pani któregoś ranka i zobaczy, że mnie już nie ma.
Mężczyzna, który pracuje, zasługuje na zarobek - powiedziała. - Zapłacę panu
tygodniówkę.
Bladożółtawe chmury gromadziły się na zachodzie, a Henry Ann przyglądała się, jak
Johnny i Grant z motykami na ramionach i dzbankami wody studziennej pod pachÄ…
oddalają się od zabudowań. Dziwaczne półświatło ocieniło podwórze. Gdzieś w oddali, w
jakichś wyschłych korytach rzek, zbierała się burza piaskowa.
50
O świcie zapaliła pod kuchnią i przygotowała placki drożdżowe i sos. Kiedy Johnny i
nowy pracownik zeszli na śniadanie, obrządki były zakończone, a mleko stało na
werandzie.
- Zostanę dziś rano w domu, Johnny, i popracuję w ogrodzie. Trzeba zebrać zieloną
fasolę i wykopać młode ziemniaki - powiedziała.
Teraz, kiedy wstawiła w miedzianym garnku wodę na sterylizację weków, zapukała do
drzwi swojego dawnego pokoju, żeby obudzić Isabel.
- Isabel, wstawaj. Masz gorące placki drożdżowe w duchówce. Ja idę do ogrodu. Zjedz i
przyjdz do mnie.
Cisza. Isabel zwykle mruczała i przewracała się w łóżku, kiedy ją budziła.
- Isabel - Henry Ann nastawiła ucha, ale nie usłyszała skrzypienia sprężyn. Podniosła
rękę, żeby znów zapukać, ale zaraz opuściła ją na klamkę, bo nagłe przeczucie kazało
jej otworzyć drzwi.
Pokój był pusty.
Henry Ann przekroczyła próg i weszła, by zajrzeć do szafy na ubrania. Wiedziała, że
będzie pusta. I była. Spojrzała pod łóżko, gdzie Isabel trzymała walizkę. Walizki tam nie
było. Stała w cichym pokoju, w którym spała przez całe życie z wyjątkiem ostatniego
tygodnia, kiedy to przeniosła się do pokoju ojca. Omiotła oczami każdy szczegół. Isabel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl