[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pojechał do miasteczka, więc natychmiast skorzystała z okazji i znów zadzwoniła do Whita -
tym razem do jego domu w Wilmington. Koniecznie musiała powiedzieć, że będzie mogła
wybrać się do Canterbury i odebrać pieniądze, gdyby Whit - zgodnie z obietnicą - zdołał je
jakoś przesłać.
Pózniej rozmowa zeszła na tematy osobiste.
- Skontaktowałem się z Earlem Sutterem i z Allison - oznajmił Whit. - Już wiedzą, że
jesteś cała i zdrowa.
Celestine zamknęła oczy, a pod powiekami natychmiast pojawił się wizerunek tych
dwóch czy trzech osób, którym bezgranicznie ufała i na które zawsze mogła liczyć. Dziadek
Sutter nie był jej prawdziwym krewnym, lecz najlepszym przyjacielem jej dziadka i za jego
życia zarządzał wielką posiadłością Haven House. Obecnie miał siedemdziesiąt sześć lat i
nadal mieszkał na jej terenie, w małym ceglanym domku z długą werandą wychodzącą na
pola, o które dawniej tak dbał. Ciotka i wuj Celestine nie chcieli, aby Earl Sutter pozostał w
Haven House. Zawsze mieli starszemu panu za złe, że tak dobrze ją traktuje, chwali jej talenty
i wspiera pod każdym względem. Zwłaszcza wtedy, gdy oni usilnie starali się skrzywić jej
osobowość. Nie znosili Earla, ale nie byli w stanie się go pozbyć. W swoim testamencie
Alexander St. Gervais zapisał przyjacielowi domek i sporą działkę, toteż Millie i Roger
musieli się z tym pogodzić.
Celestine całym sercem kochała też Allison Freeman, swoją wspaniałą przyjaciółkę,
którą poznała jeszcze w szkole. Czarnowłosa Allie wzięła zbuntowaną Celestine pod swoje
skrzydełka i nauczyła ją trudnej sztuki przetrwania w internacie, gdzie panował iście
wojskowy reżim, a jego celem było złamanie ducha pełnych temperamentu cór Południa.
Celestine nie widziała ani dziadka Suttera, ani Allie od długich czterech lat. Rzadko
dzwoniła do swoich bliskich, ponieważ nie chciała narażać ich na niebezpieczeństwo.
Wolałaby też nie wciągać w swoje sprawy Whita, ale niestety nie miała wyboru.
Zresztą po śmierci Stephena, swojego najlepszego przyjaciela, Whit sam
zaproponował pomoc.
Norbert spod oka zerknął na Celie i stwierdził, że ona patrzy na niego lub raczej...
przez niego.
- Musimy ustalić pewne fakty - powiedział. - Jeżeli inne panie są pokroju Marian, to
zasypiÄ… nas pytaniami.
- Na jaki temat? - Celestine znów powróciła do swojego brytyjskiego akcentu. Nie
chciała pomylić się podczas wizyty.
- Nasz. Kim jesteśmy. Gdzie mieszkamy. Gdzie się poznaliśmy. Może coś o naszym
ślubie.
- Co proponujesz?
- Cóż, mogę wspomnieć o moim zawodzie konsultanta.
- Zwietnie. Może powiem, że byłam sekretarką, ale zrezygnowałam z pracy, żeby
towarzyszyć ci w podróżach?
- Gdzie do tej pory pracowałaś?
- Och, coś mi wpadnie do głowy. Nie masz pojęcia, jak dobrze umiem zmyślać.
- Mam - odparł, unosząc brew. - Podejrzewam, że połowa tego, co mówisz, jest
wyssana z palca.
- Gdzie mieszkamy?
- W Kensington. Ale przeprowadzamy siÄ™ do... do Nowego Jorku.
- Super. Zawsze chciałam zamieszkać w  Wielkim Jabłku .
- Na Park Avenue?
- Na Central Park West, albo się nie zgadzam. Norbert się uśmiechnął. Ostatnio robił
to coraz częściej i nawet niezle mu szło. Stopniowo zaczynała się do tego przyzwyczajać.
- Co jeszcze?
- Poznałam cię na przyjęciu. Przez wspólnych przyjaciół. Zaproponowałam, że pokażę
ci Londyn.
- Wzięliśmy ślub w małym wiejskim kościółku. W hrabstwie Yorkshire?
- Nie, lepiej w Stanach. Ktoś na tej herbatce może pochodzić z Yorkshire i spytać o
jakichś znajomych z tamtych stron. Wyznam, że jestem sierotą i oboje pragnęliśmy się pobrać
w katedrze, do której kiedyś chodziła twoja rodzina...
- W Filadelfii.
- Dobrze. Widzisz, jaka to radość od nowa wymyślać swoje życie?
- Już nigdy więcej nie powiem prawdy.
- Jeśli spytają cię o mnie, wyślij ich do zródła. Powiedz:  Celie pewnie wolałaby sama [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl