[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tak go
wyczuł. Zwietnie potrafił odczytywać jej nastroje. Zresztą nie trzeba było być specjalnie bystrym, by
domyślić się, że ciągle planuje ucieczkę. I tak też było. Ruszyli w stronę budynku.
- Miejmy to już z głowy - powiedziała, popychając go, by szedł szybciej. - Nie obawiasz się, że ktoś
może nabrać podejrzeń, widząc, jak razem wchodzimy do toalety? - zagadnęła po chwili.
- Może jesteśmy świeżo poślubioną parą. Takie pa-pużki-nierozłączki często trzymają się za ręce.
- A może jesteśmy z tych, co to lubią wpaść na szybki numerek do damskiej toalety? Fuj!
96
KERRY CONNOR
- Trzymamy się za ręce - powiedział z naciskiem.
- Przecież nie.
- Tu jest ciemnawo, więc wystarczy, że idziemy obok siebie. Nikt się nie zorientuje.
- Myślisz o wszystkim, prawda?
- Tak. Nie zapominaj o tym.
Toaleta znajdowała się po wschodniej stronie budynku, od strony rozległego placu parkingowego. Za
nią wznosiła się ściana lasu. Kiedy zbliżyli się do drzwi, Ross wysforował się przed Allie. Gdy sięgnął
klamki, drzwi otworzyły się z rozmachem przed samą jego twarzą.
Kobieta w znoszonych dżinsach i flanelowej koszuli, z kędziorami bujnych włosów, wystającymi
spod bejs-bolówki, która właśnie wyszła z przybytku, spojrzała na nich zaskoczona. Musiała być
kierowcą ciężarówki stojącej w drugim końcu parkingu.
Należało szybko myśleć, bo moment wahania przedłużał się niebezpiecznie. Allie mocniej przylgnęła
do Rossa, ukrywając ich złączone kajdankami przeguby. Otworzyła szeroko oczy na widok kobiety i
zamrugała nerwowo.
- Boże, pani weszła tu sama? - wyjąkała z podziwem. - A ja tak się boję, że wzięłam ze sobą swojego
Supermana!
Kobieta uśmiechnęła się nieznacznie.
- Umiem sobie radzić.
Ross uspokajająco poklepał dłoń Allie.
- Może powinniśmy poprosić tę miłą parną, aby zechciała ci przez chwilę towarzyszyć, to będziesz
czuła się razniej.
Allie zmusiła się do uśmiechu, choć w duchu zamarła z napięcia. Akurat trzeba jej było asysty, kiedy
zamierzała uciec!
UCIECZKA W MROK
97
- Daj spokój, kochanie, nie będziemy zatrzymywać pani. Skoro pani tam była, ja też nie będę się bała.
~ Mówiąc to, znacząco szarpnęła kajdankami, co miało oznaczać: Chyba nie będziesz tłumaczył tej
miłej kobiecie, dlaczego jestem skuta?
Wyczuła, że zrozumiał i przyjął ostrzeżenie, ale jednocześnie jest zawiedziony.
- Jednym słowem lokal jest bezpieczny? - zażartował, zwracając się do kobiety, a drugą ręką zręcznie
otwierając kajdanki, aby jego słowa zagłuszyły kliknięcie zamka. Nie wydawało się, by nieznajoma
coś zauważyła.
- Tak, oczywiście - odparła. - Może pani śmiało wchodzić.
- Zwietnie. Dziękujemy bardzo - rzuciła Allie i szybko wślizgnęła się do środka, natychmiast
zamykając drzwi za sobą. Słyszała jeszcze, jak Ross żegna się z kobietą, życząc jej szerokiej drogi.
Ale już myślała o czymś innym.
W tylnej ścianie toalety było okno. Idealnie.
Dopadła go jednym skokiem i otworzyła. Następnie odwróciła się i rozejrzała gorączkowo w
poszukiwaniu czegoś, co mogłoby posłużyć za broń. Nadawał się do tego jedynie metalowy wysoki
kosz na śmieci. Wyszarpnęła z niego plastykowy worek i oceniła wagę. Kosz był na tyle ciężki, by
uczynić komuś szkodę i na tyle lekki, by mogła go unieść. Chwyciła go obiema rękami i wniosła za
drzwi kabiny.
Zaledwie zamknęła je za sobą, uchyliły się na cal.
- Allie?
Ross. Uniosła kosz nad głową i wstrzymała oddech. Szczelina poszerzyła się.
98
KERRY CONNOR
- Allie, odpowiedz mi. Z otwartego okna nadciągnął powiew. Musiał go poczuć, bo jednym ruchem
otworzył drzwi na oścież.
Zamachnęła się.
Kosz z głuchym łomotem opadł na głowę Rossa. Mężczyzna upadł twarzą na podłogę. Koszula
odchyliła się z tyłu, odsłaniając pistolet.
Allie odstawiła kosz i wyszarpnęła mu z kieszeni broń. Teraz, jeśli będzie próbował ją ścigać, nie
pójdzie mu już tak łatwo.
Nie sprawdziła, czy krwawi. Nie mogła dopuścić do głosu poczucia winy. Jeśli nie ucieknie, Ross i tak
wystawi ją na śmierć. Nie dał jej wyboru.
Zignorowała krótkie poczucie ulgi, gdy usłyszała, jak jęknął cicho. Wyszła z budynku i nie chcąc
zwrócić na siebie uwagi, zmusiła się, by nie pobiec do-samochodu. Szła szybko, drżąc, że w każdej
chwili może usłyszeć za sobą kroki Rossa.
Otworzyła drzwi pasażera i sięgnęła po torbę, żeby wstawić ją na przednie siedzenie.
Nagle silna dłoń zacisnęła się na ramieniu Allie, wyszarpując ją z wozu. Pistolet wypadł jej z palców i
ze stukiem uderzył o podłogę.
Ogarnęła ją dzika furia.
Nie! Tym razem jej nie zatrzyma!
Wyszarpnęła się gwałtownie i odwróciła ku niemu, gotowa rozorać mu twarz paznokciami, jeśli
będzie trzeba. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl