[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Usłyszał jej słabiutkie westchnienie i zastanawiał
się, jak wiele niepożądanych emocji mógł wywołać
w nim ów zwiewny, pełen rezygnacji dzwięk.
 Powiem ci.
Hunter zastanawiał się, dlaczego odpowiedz, którą
na niej wymógł, nie sprawiła mu satysfakcji. Myślał
nad tym, co powiedzieć, by naprawić swój błąd, by
przywrócić ich stosunki do stanu takiego, jak podczas
przejażdżki saniami. Kiedy pocałował ją pod rozgwież-
dżonym nieboskłonem, i kiedy zdawało mu się, że
posiada moc zdolną zatrzymać wirujący świat.
Musiał być idiotą, że do tego doprowadził, ale nawet
on wiedział, że żadne ze słów, które przychodziły mu
do głowy  wypowiadanych automatycznie, ładnie
brzmiących, bezpiecznych sloganów, jakimi karmił
inne kobiety  nie było godne tej chwili.
Czuł się jak nędzny tchórz, ale wybrał najprostsze
rozwiązanie i nie powiedział nic.
Rozdział czternasty
Gillian nie była specjalnie zdziwiona tym, że Hunter
nie odezwał się już do niej do końca drogi powrotnej do
domu. Rozumiała nawet, dlaczego wolał spędzić tę noc
zamknięty w swym gabinecie, niż z nią, w ogromnym,
zbyt zimnym łożu. Było dla niej niemal oczywiste, że
dotychczas nikt nigdy go nie kochał. Potrzebował trochę
czasu, by przyzwyczaić się do tej myśli. Gillian była
kobietą cierpliwą. W głębi duszy wiedziała, że nie jest
osamotniona w swych uczuciach i była gotowa czekać.
Po męczącej i w większości nieprzespanej nocy,
nadal przemawiała do siebie tymi słowami, kiedy
wchodząc rano do kuchni, zobaczyła uderzająco zmys-
Å‚owÄ… kobietÄ™, siedzÄ…cÄ… przy stole naprzeciw Huntera,
popijającą kawę z filiżanki i wyglądającą tak, jakby
była tu od zawsze.
Jej zmierzwione włosy i fakt, że jedyną rzeczą, jaką
na sobie miała, była flanelowa, sięgająca po kolana jej
bardzo zgrabnych nóg koszula Huntera sugerowały, że
nie przyjechała przed chwilą.
212 JoAnn Ross
Ból pojawił się nagle, był dojmujący i zmierzał
prosto do serca Gillian.
 Dzień dobry  powiedziała tonem tak chłodnym,
na jaki tylko było ją stać.
 Witaj.  Kobieta uśmiechnęła się do niej. Miała
oczy czarne jak jelonek Bambi, ale daleko bardziej
seksowne. Gillian dostrzegła w nich tę samą sympatię,
co w spojrzeniu Dylana.  Ty musisz być Gillian. Ja
jestem Toni Maggione. Jestem...  zawahała się tylko
ułamek sekundy, ale wystarczająco długo, by Gillian
zorientowała się, jak ostrożnie dobiera słowa  ...kole-
żanką Huntera z fabryki mózgów.
 Jakie to miłe.
Wiedząc, że Hunter tę scenę zaaranżował, i rozumie-
jąc nawet powody, Gillian uznała, że sytuacja nie
wymaga od niej dobrych manier. Odwróciła się do niego.
 NaprawdÄ™ jesteÅ› idiotÄ….
Przybrał nieprzeniknioną maskę, której nie cier-
piała. Kiedy jego brwi wygięły się w łuk, w sposób
wymowny i przewrotny, który zdążyła już poznać,
Gillian z trudem powstrzymała się przed wylaniem mu
na głowę kawy z karafki.
 Nie musisz organizować od razu całej farsy, jeśli
chcesz, żebym wyjechała. Wystarczyło poprosić.
W końcu  przypomniała mu  zgodnie z umową, mam
robić, co mi polecisz.
Inaczej niż ubiegłej nocy, kiedy Hunter czuł się zbyt
nieswojo by spojrzeć na Gillian, teraz z kamiennym
spokojem patrzył prosto w jej zranione, pełne złości oczy.
 Zatem mam nadzieję, że spełnisz swoją obietnicę.
Poproś Bena, żeby jeszcze tego ranka odwiózł cię na
stały ląd.
Trzydzieści nocy 213
Gillian wyjrzała przez okno i zauważyła samochód
Bena, zaparkowany przy drzwiach do kuchni. Siedział
na miejscu dla kierowcy. Silnik pracował, a z rury
wydechowej wydobywały się niebieskie obłoki.
Zdecydowała dać Hunterowi ostatnią szansę, licząc,
że pójdzie wreszcie po rozum do głowy.
 Naprawdę tego właśnie chcesz?
Jego granitowa szczęka nie zdradzała żadnych emo-
cji.
 Tak.
 Idiota  powtórzyła i wyszła z kuchni.
 Nie da się zaprzeczyć  odezwała się Toni,
unosząc filiżankę.  Zawsze chętnie pomagam przyja-
ciołom nawet, jeżeli oznacza to wywleczenie mojego
umęczonego lotem ciała o świcie z ciepłego łóżka
i przywiezienie mnie tutaj. Ale ta inscenizacja rodem
z opery mydlanej, ani przez chwilę nie miała szans
zwiedzenia jakiejkolwiek inteligentnej kobiety. To
najgłupszy pomysł, na jaki wpadłeś, kochanie.
 Wiem.  Hunter przesunął sprawną dłonią po
twarzy. Ale nie wyszedł za Gillian, nie mógł.
Powoli zaczynał odchodzić od zmysłów. Mimo
zapewnienia Toni, że Gillian nie uwierzyła w ich
wspólnie spędzoną noc, intryga zadziałała tak, jak się
spodziewał.
Gillian odeszła. Tak, jak tego chciał.
Była bezpieczna. Tak, jak zaplanował.
W dwa tygodnie od chwili, kiedy pozwolił Gillian
wyjść ze swego domu, Hunter dostał telefon od
generała. Informowano go, że FBI, we współpracy
z CIA, zidentyfikowało napastnika jako członka
214 JoAnn Ross
radykalnej grupy separatystycznej z powiÄ…zaniami na
Bałkanach, działającej w Nowym Jorku,.
Schwytano pozostałych jej członków i umieszczono
w areszcie federalnym tak, że Hunter mógł w spokoju
kontynuować swoje prace, nie obawiając się następ-
nych ataków. Nie obyło się bez pytania o termin
zakończenia prac.
 Zawiadomię, kiedy nadejdzie czas  odpowiedział
Hunter. Odłożył słuchawkę, wcisnął przycisk auto-
matycznego wybierania numeru i zadzwonił do Bena
Adamsa.
Nie był zdziwiony, gdy dowiedział się, że Gillian od
razu zaczęła się rozglądać za pracą. Małe dochodzenie
wykazało, że zgodziła się zastąpić pewnego artystę,
który rozchorował się w trakcie świątecznej trasy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl