[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w przypadku wszystkich krajów, które wchodziły do Unii. Bardzo różne było jednak
tempo tego zbliżania się do średniej. Wystarczy porównać drogi, jakie pokonały Grecja
i Irlandia. Oba kraje dostały od Unii w ramach wsparcia o wiele więcej, niż dostanie
Polska. Ale choć Irlandia dostała dużo już w latach siedemdziesiątych, naprawdę przy-
śpieszyła, zbliżając się do unijnej średniej, a potem znacznie ją wyprzedzając, dopiero
w latach dziewięćdziesiątych. W Irlandii spadała inflacja. Panowała tam też stabilna sy-
tuacja finansowa. Ale sukces osiągnięto dopiero po obcięciu wydatków o dziesięć pro-
cent. I dopiero po radykalnym ograniczeniu roli państwa w gospodarce. W Grecji stały
wzrost gospodarczy okazał się niemożliwy. W latach osiemdziesiątych, jakby robiąc
sobie na złość, kraj ten dokonał częściowej renacjonalizacji. Renacjonalizację obieca-
161
li Grekom populiści. Na nieszczęście Grecji i greckiego społeczeństwa, danego słowa
dotrzymali.
Grecja albo Irlandia. Polska jest na rozdrożu i może pójść szlakiem wyznaczonym
przez każdy z tych krajów. Odważne reformy, ograniczenie roli państwa w gospodarce,
cięcia wydatków i podatków, a w efekcie szansa na dynamiczny rozwój, jak zrobiła Ir-
landia, albo podwyższanie podatków, wstrzymanie prywatyzacji, renacjonalizacja tego,
co już sprywatyzowano, wzrost inflacji i ograniczenie niezależności banku centralne-
go, jak uczyniła Grecja. Wybór jest prosty. Albo za jakiś czas zostaniemy Irlandią, albo
zostaniemy Grecją minus słońce (słońce zostanie u nas zastąpione przez samoopalacz,
z którego tak chętnie korzysta przewodniczący Samoobrony, chyba nieświadomie pro-
ponujący nam grecką drogę do dobrobytu). Tą drogą za żadne skarby pójść nie możemy,
bo oznaczałoby to, że wysiłek całego pokolenia Polaków legnie w gruzach, a pokolenie
następne musiałoby nadganiać utracony czas i nadrabiać straty jeszcze większe niż te,
które mamy do nadrobienia dzisiaj.
Po latach szybkiego rozwoju nasza gospodarka wyczerpała już wszystkie proste re-
zerwy. Bez dalszych reform nie będzie dalszego wzrostu. Trudów i wyrzeczeń było
162
wiele, ale  nic na to się nie poradzi  to wciąż dopiero początek drogi. Musimy
ciężko pracować, a na dodatek tego, co uda nam się wypracować, nie można przejeść.
Tyle, ile się da, trzeba zainwestować w przyszłość. Pewnych praw rynkowej i społecz-
nej natury żadną miarą się nie zmieni. Już John Stuart Mill twierdził, że dla rozwoju
kraju kluczowa jest kultura, która sprawia, że ludzie rezygnują z konsumpcji na rzecz
oszczędzania, akumulowania kapitału i inwestowania w przyszłość. Spośród narodów
osiągających jednakową produkcję niektóre oszczędzają na bieżącej konsumpcji wię-
cej niż inne. Jedne żyją dniem dzisiejszym, wierne zasadzie carpe diem. Inne inwestują
w przyszłość. Na dłuższą metę wygrywają te drugie.
Co zrobić, by wygrać przyszłość? To nie jest czarna magia. Wystarczy zajrzeć do
wielu raportów sporządzonych przez tych, którzy tworzą nowe miejsca pracy. Wystar-
czy choćby zerknąć na Czarną listę barier dla Przedsiębiorczości opracowaną przez
Polską Konfederację Pracodawców Prywatnych. Zawarte na tej liście postulaty są oczy-
wiste. Trzeba ograniczyć fiskalizm, czyli zmniejszyć podatki, bo politycy myślący
głównie o wygraniu następnych wyborów zwiększają podatki, by zgromadzone w ten
sposób pieniądze wydać na świadczenia socjalne, a więc by w ten sposób kupić gło-
163
sy. Trzeba ograniczyć, a najlepiej wyeliminować wyłudzanie rent i zasiłków. Trzeba
zliberalizować prawo pracy, zaostrzyć kryteria przyznawania rent, świadczeń przed-
emerytalnych, zasiłków chorobowych i zwolnień lekarskich. Trzeba odpolitycznić rady
nadzorcze spółek Skarbu Państwa, trzeba ograniczyć uprawnienia urzędników i dyskre-
cjonalność ich decyzji, trzeba obniżyć koszt rozpoczęcia działalności gospodarczej, i to
ostatnie wcale nie jest drobiazgiem. W Ameryce firmÄ™ rejestruje siÄ™ w kilka godzin.
U nas w kilka tygodni. Skoro na takie marnotrawstwo ludzkiej energii nie może sobie
pozwolić najbogatszy kraj na świecie, to tym bardziej nie może sobie na nie pozwolić
Polska. To nie jest żaden liberalny program. To jest program racjonalny i uczciwy. Nie
ma innego, jeśli chce się naprawdę pomóc ludziom, a nie ich oszukiwać. Nie ma inne-
go, jeśli motywem działania jest rozwój, a nie zachowanie stołków przez zasiadających
w licznych spółkach Skarbu Państwa krewnych i znajomych królika oraz pilnujących
często wyłącznie swoich stołków związkowców. Nie ma innego, jeśli kiedyś chcemy
podzielić jakieś bogactwo, a nie wciąż dzielić to, co po latach marnotrawstwa i stagna-
cji jeszcze zostało do podzielenia. Albo zostawimy gospodarkę politykom i różnym ich
znajomkom, którzy  jak o swym PSL-owskim koledze powiedział były minister skar-
164
bu Wiesław Kaczmarek  chcą  popróbować swych sił w biznesie , albo pozwolimy
spróbować sił ludziom, którzy naprawdę mają o niej pojęcie. Coś jest przecież nie tak,
skoro państwo jest w Polsce właścicielem pakietów kontrolnych lub większościowych
udziałów w blisko trzech tysiącach firm wartych siedemnaście procent PKB, podczas
gdy w Czechach jest to dwieście firm wartych pięć procent PKB, a na Węgrzech dwie-
ście firm wartych sześć procent. Polska jest większa niż oba te kraje, ale nie aż tak
wielka, by nie zauważyć tej chorej dysproporcji.
Za chwilę Polska zagra na wielkim boisku. Czterysta pięćdziesiąt milionów kibi-
ców-konsumentów. Albo wejdziemy na drogę szybkiego rozwoju, albo będziemy się
kręcić wokół własnego ogona. Albo Irlandia, albo Grecja. Minus słońce. Oczywiście.
MY I PACSTWO
Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które
ciÄ…gnÄ… Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie,
Tatarzy, elektor i kto żyw naokoło. A my z księciem
wojewodą wileńskim powiedzieliśmy sobie, że
z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku,
aby na płaszcz wystarczyło (. . . )
Bogusław Radziwiłł w Potopie Henryka Sienkiewicza
PACSTWO
Państwo. Nie, to słowo nie jest sexy. Słowo  Polska brzmi w naszych uszach do-
brze, ale  państwo ? Państwowa instytucja, państwowa telewizja, państwowa inspekcja,
upaństwowienie. Jakoś zle nam się to wszystko kojarzy. Może  państwowiec lepiej, ale
słowo wyszło z użycia. A przecież to, o co walczyły pokolenia Polaków, to właśnie wła-
sne państwo. To, co mamy i za co powinniśmy być wdzięczni, to nasze państwo. Tylko
jak ludzie mają być wdzięczni za coś, czego nie lubią? Owszem, czasem, a nawet często
je wykorzystują, ale przecież go nie lubią. Nie szanuje się czegoś, co się wykorzystuje.
Raczej siÄ™ tym czymÅ› gardzi.
168
Czymże jest państwo? Instrumentem realizacji dobra wspólnego, brzmiałaby mądra
definicja. A tak po prostu? Jest samo w sobie wspólnym dobrem. Czy Polska jest wspól-
nym dobrem? Jest, oczywiście. Czy za wspólne dobro jest uważana? Oczywiście, że
nie. Nie, bo nasze państwo wciąż jest jak sienkiewiczowski postaw czerwonego sukna,
z którego każdy wyrywa, ile chce i ile może. Urwać dla siebie przywileje, ulgi, dopłaty, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl