[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wściekłych gestapowców! Będą na pewno przesłuchiwani, bez względu na to, że tu siedzimy.
* Nie pękaj * powiedział Porta szczerząc zęby. * Legionista zna Paryż jak swoje pięć palców, a w
razie czego jest z nimi Gunther. Jego twarz jest sama w sobie ausweisem. Nawet gestapo nie
zatrzyma bez obaw Gunthera.
* Tyle tylko wiesz * powiedział gorzko Heide. Inni klienci zaczęli czynić wrzawę, aby zwrócić
uwagę Czerwonego Płaszcza. Kilku bardziej krzykliwych domagało się piosenek. Karczmarz
przepłynął na środek sali i ze spoconą twarzą, pełną dobrego humoru, zaczął przygotowywać się do
śpiewania. Odrzucił do tyłu głowę i przy akompaniamencie starych skrzypiec, na których grał
Porta, oraz akordeonu młodej dziewczyny zaczął śpiewać namiętnym
tenorem piosenkę o dumnym Paryżu. Miał dobry głos i większość z nas miała niezły
akompaniament do picia. Nawet Heide, zapominając się, przyłączył się do chóru ze dwa razy.
Bistro wkrótce wypełniła orgia dzwięków. Gruba czarna kucharka, Jeanet*te, która jak mi wiadomo
była aktywnym członkiem ruchu oporu, stała podśpiewując i klaszcząc u wejścia do kuchni.
Stukaliśmy stopami rytmicznie o podłogę, a szklanki i sztućce wybijały rytm melodii o blaty
stołów.
Pół godziny pózniej przeżyliśmy szok, gdy drzwi baru ktoś otworzył kopnięciem i poprzez mrok
zauważyliśmy błyszczące odznaki żandarmerii. Wtargnęli do środka z typowym dla siebie brakiem
manier, z bronią nieustannie przygotowaną do strzału ciężkimi butami niszcząc podłogę. Atmosfera
zmieniła się natychmiast. Jeanette szybciutko wycofała się do kuchni i słyszeliśmy, jak dochodzą
stamtąd odgłosy szaleńczej aktywności, rondle dzwięczały i strzelały korki. Reszta z nas popadła w
głębokie milczenie. Faceci zatopili twarze w szklankach lub zaczęli gwałtownie interesować się
paznokciami albo wytartymi kawałkami podłogi. Jeśli miałeś szansę uchwycić czyjeś spojrzenie,
było ono pełne strachu, podejrzliwości i nienawiści. Patrzyliśmy na siebie kompletnie zaskoczeni.
Porta stał jak grzesznik ze zwieszoną ręką trzymającą skrzypce. Dziewczyna z akordeonem
umknęła daleko do kąta, jak pająk spłoszony snopem światła.
Dowódca patrolu, StabsFeldwebel, stał przez chwilę przy drzwiach baru, omiatając lodowatym
spojrzeniem salę. W końcu jego wzrok zatrzymał się na Porcie.
* Ty! Obergefreiter!
Dumnie podszedł do Porty, a ten patrzył na niego z wyrazem zamyślenia na twarzy.
* Co tutaj robisz? Czy masz pozwolenie na przebywanie tutaj w nocy?
Porta wyprostował się wolno i pokazał przepustkę. Widzieliśmy jego niechęć. Nie było to w naturze
Porty i chyba nie chodziło o okazanie pogardy takiemu facetowi jak ten StabsFeldwebel. Widział
on, jak reszta z nas, że sytuacja była daleka od bezpieczeństwa. To nie były czasy, aby zwracać na
siebie uwagę, a Porta nie był głupcem. Poza tym StabsFeldwebel nie był byle kimś. Znaliśmy go z
widzenia i reputacji, jaką się cieszył. Przez cztery lata on i jego komandosi spędzali każdą noc
odwiedzając każdy bar, klub i burdel w Paryżu i nie było nocy, aby nie wywlekli przynajmniej
jednego biednego diabła na przesłuchanie. Być wyciągniętym przez Stabsfeldwebla
Ma*linowskiego, to prawie jak usłyszeć wyrok śmierci. Miarą jego sukcesów był Krzyż Rycerski
wiszÄ…cy na szyi.
* Z kim jesteś? * dopytywał się, wciskając Porcie
przepustkÄ™ z powrotem.
Porta machnął rękami w kierunku całej reszty klientów, a my usiedliśmy skromnie przy stołach,
starając się wyglądać jak wzorowi żołnierze. Ma*linowski spojrzał na nas pogardliwie, skinął
głową i przeszedł obok nas.
Przeszukiwali bistro z góry na dół. Młodą dziew
czynę, która siedziała w toalecie i nie wiedziała
o zaistniałej sytuacji, zmuszono do otwarcia drzwi
i okazania papierów. Kuchnia została splądrowana. Każdą puszkę i skrzynkę otwarto i sprawdzono.
Piec przeszedł szczególnie dokładne przeszukanie. Przynajmniej dziesięć minut zajęło im
wygrzebywanie popiołu z paleniska. Jeanette patrzyła na to wszystko podpierając się pod boki, a na
jej jowialnej twarzy czaiło się szyderstwo. Chłopakowi posłano jedno spojrzenie i zignorowano go.
Całe piętro powyżej zostało zrewidowane. Powyrzucano ubrania ze skrzyń i szaf, kredensy zostały
dokładnie przetrząśnięte, a ich zawartość znalazła się na podłodze. Zrywano koce i pościel z łóżek,
materace i kołdry rozpruwano, kłuto i dziurawiono. Ręce poszukiwaczy zanurzyły się w każdym
zbiorniku i pojemniku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl