[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie mogła nic zrozumieć.
Chcę wrócić do domu, powiedziała w myśli. Chcę znalezć się w domu i chcę włożyć
buty. Daję głowę, że zabrał je ten facet. Założę się, że są w jego samochodzie. Nigdy
ich już nie zobaczę.
Powlokła się z trudem dalej, krzywiąc się z bólu. Myślała o tym, że bardzo by chciała
kogoś spotkać, zastanawiała się nad dziwnym kolorem nieba i z każdą mijającą
chwilą była coraz bardziej samotna.
Rozdział szósty
Odjeżdżając volkswagenem furgonetką, Andrew Gill spojrzał po raz ostatni na
ubraną w sweter i zaplamione farbą spodnie kobietę, którą właśnie wysadził z
samochodu; patrzył, jak wlecze się na bosaka drogą, aż wreszcie stracił ją z oczu,
kiedy samochód minął zakręt. Nie wiedział, jak się nazywa, ale był przekonany, że
rudowłosa nieznajoma o delikatnych stopach to najpiękniejsza kobieta, jaką w życiu
widział, a potem pomyślał ze zdumieniem, że przecież dopiero co kochał się z nią z
tyłu volkswagena.
Wydawało mu się, że jest świadkiem parady cudownych zdarzeń: teraz ta kobieta, a
przedtem potężne eksplozje na południu, które rozdarły krajobraz i zakryły niebo
szarą zasłoną. Zdawał sobie sprawę, że to wojna albo przynajmniej jakaś katastrofa,
której świat jeszcze nigdy nie widział i której on sam nie potrafił zrozumieć.
Tego ranka wyruszył ze swojego sklepu w Petalumie w kierunku West Marin, żeby
dostarczyć do drugstore u w Point Reyes Station importowane z Anglii wrzoścowe
fajki. Andrew Gill handlował tytoniem i napojami alkoholowymi wysokiej jakości 
przede wszystkim winem. Miał na składzie wszystko, czego potrzebują palacze,
nawet małe niklowane urządzonka do czyszczenia fajek i ubijania tytoniu. Teraz,
siedząc w samochodzie, zastanawiał się, czy to, co się stało, sięgnęło aż po okolice
Petalumy.
Cholera, powinienem chyba tam pojechać i zorientować się na miejscu, pomyślał, a
potem znów przypomniał sobie niewysoką rudowłosą kobietę w dżinsach, która
wsiadła do jego furgonetki  czy może raczej pozwoliła, by ją do niej wciągnął; sam
nie był już pewien, jak to było naprawdę  i przyszło mu do głowy, że powinien za nią
pojechać, żeby sprawdzić, czy nic się jej nie stało. Ciekawe, czy mieszka w tej
okolicy?  zastanowił się. Jak mógłbym ją odnalezć? Chciał być blisko niej. Nigdy
przedtem nie poznał ani nawet nie widział nikogo takiego jak ona. Czy zrobiła to
dlatego, że była w szoku?  pomyślał. Czy miała wtedy wszystkie klepki na swoim
miejscu? Czy robiła takie rzeczy już przedtem& i  co najważniejsze  czy miałaby
ochotę zrobić to jeszcze raz?
Nie zawrócił jednak, lecz jechał dalej przed siebie. Ręce mu zdrętwiały, jakby uciekło
z nich życie. Był wykończony. Wiem, że wybuchną jeszcze następne bomby,
pomyślał. Pierwszą zrzucili na miasta nad zatoką, następne spadną na nas. Na niebie
zobaczył serię następujących po sobie w krótkich odstępach błysków, a potem
odległe dudnienie sprawiło, że furgonetka się zakołysała. To wybuchy bomb w
atmosferze, uzmysłowił sobie. Może to nasz system obronny. Ale bomb będzie
więcej i niektóre przedrą się przez obronę.
A poza tym było jeszcze promieniowanie.
Przesuwające się nad głową chmury, o których wiedział, że są zródłem
śmiercionośnego promieniowania, odpływały na północ. Były na tyle wysoko, że nie
wydawało się, aby mogły wpłynąć na życie na ziemi  na jego życie i na życie
rosnących wzdłuż drogi krzewów i drzew. Może zaczniemy obumierać i za kilka dni
już nas nie będzie, pomyślał. Może to już tylko sprawa czasu. Czy warto w ogóle się
kryć? Czy powinienem uciekać na północ? Przecież chmury przesuwają się w
tamtym kierunku. Lepiej będzie, jeśli zostanę tutaj i poszukam w pobliżu jakiegoś
schronienia, uznał. Czytałem gdzieś kiedyś, że to bezpieczna okolica. Wiatry omijają
West Marin i wieją w głąb lądu, w kierunku Sacramento.
Wciąż nie było nikogo widać. Od pierwszego wielkiego wybuchu, od chwili, kiedy
zdał sobie sprawę, co on oznacza, spotkał tylko tę kobietę. %7ładnych samochodów.
%7ładnych pieszych. Pewnie zaraz zaczną wychodzić z doliny, pomyślał. Tysiącami. I
będą umierali w drodze. Uchodzcy. Może powinienem coś zrobić, żeby im pomóc. Ale
w furgonetce były tylko fajki, puszki z tytoniem i butelki kalifornijskiego wina z
małych winnic; nie miał lekarstw i nie znał się na medycynie. Sam miał już ponad
pięćdziesiąt lat i chroniczną chorobę serca zwaną tachykardią napadową. To
właściwie cud, że nie dostał ataku, kiedy kochał się z tą kobietą.
Moja żona i dwoje dzieci, pomyślał. Może już nie żyją. Muszę wracać do Petalumy.
Telefon? Nonsens. Telefony z pewnością nie działają. Jechał bez celu przed siebie,
nie wiedząc, dokąd się skierować i co robić. Nie wiedział, na jakie niebezpieczeństwo
się naraża, nie wiedział, czy atak przeciwnika już się skończył, czy to dopiero
początek. W każdej chwili mogę zginąć, pomyślał.
Mimo wszystko czuł się bezpiecznie w znajomej furgonetce, którą miał od sześciu
lat. Samochód nie zmienił się przez to, co się stało  był solidny i można było na nim
polegać, w przeciwieństwie do świata, do wszystkich innych rzeczy, które uległy
nieodwracalnej, straszliwej metamorfozie.
Nie chciał nic widzieć.
A jeśli Barbara i chłopcy nie żyją?  zastanowił się. Co dziwne, ta myśl niosła ze
sobą ulgę. Nowe życie zaczęło się od chwili, kiedy spotkał tę kobietę. Stare się
skończyło. Może tytoń i wino nabiorą teraz wielkiej wartości. Może mam w
furgonetce prawdziwą fortunę. Nie muszę już wracać do Petalumy. Mogę zniknąć, a
Barbara nigdy mnie nie znajdzie. Teraz poczuł się razniej i weselej.
Ale to by oznaczało  co nie daj Boże  że będzie musiał zrezygnować ze sklepu, i ta
przerażająca myśl przepełniła go uczuciem zagrożenia i samotności. Przez
dwadzieścia lat stopniowo nawiązywał kontakty z klientami, uczył się, czego ludzie
potrzebują, i zaspokajał te potrzeby.
Z drugiej strony, pomyślał, oni wszyscy pewnie nie żyją, podobnie jak moja rodzina.
Muszę spojrzeć prawdzie w oczy: wszystko uległo zmianie, a nie tylko to, co nic mnie
nie obchodzi.
Jadąc wolno drogą, próbował rozważyć w myślach wszystkie możliwości, lecz im
dłużej się zastanawiał, tym bardziej czuł się skonfundowany i niepewny. Nie sądzę,
żeby ktokolwiek z nas mógł przeżyć, uznał. Najprawdopodobniej wszyscy zostaliśmy
wystawieni na działanie promieniowania, a ta historia z rudowłosą kobietą była
ostatnim ważnym wydarzeniem w moim życiu; również w jej życiu  ona także na
pewno jest skazana na śmierć.
Chryste, pomyślał z goryczą, za to wszystko jest odpowiedzialny jakiś zakuty łeb w
Pentagonie. Powinniśmy byli zostać ostrzeżeni dwie do trzech godzin przed faktem,
a dano nam pięć minut. Najwyżej!
Teraz nie odczuwał już nienawiści do wroga, lecz tylko wstyd i rozczarowanie. Ci
głupcy w mundurach siedzą pewnie zdrowi i cali w betonowych bunkrach, jak Adolf
Hitler pod koniec wojny, pomyślał. A nas wystawili na pewną śmierć. Na myśl o tym
poczuł zakłopotanie. Przecież to okropne.
Nagłe spostrzegł, że na siedzeniu obok leży para butów  dwa znoszone pantofle.
To tej kobiety. Poczuł znużenie i westchnął. Niezłe memento, pomyślał z
przygnębieniem, a potem ożywił się: to nie memento, lecz znak, znak, że powinienem
zostać w West Marin i zacząć na nowo. Jeśli tu zostanę, na pewno ją spotkam. Na
pewno. Wystarczy uzbroić się w cierpliwość. To, dlatego zostawiła buty w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl