[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niestety, mieli dla siebie tylko tydzień.
- Napiłbym się kawy - stwierdził Simon, kiedy już znaleźli
się w domu. - Ty też?
- Ja ją zaparzę, a ty przynieś walizki - odparła Tira i poszła
do kuchni.
Otworzyła szafkę - i stanęła oko w oko z potężnym wężem.
Wydała zduszony okrzyk i zemdlała.
Simon usłyszał jej krzyk i natychmiast popędził do kuchni.
Jego żona leżała bez czucia na podłodze, a nad nią czaił się wąż.
- Kwiatuszku, słyszysz mnie? Proszę, powiedz coś. Nic ci
się nie stało? Otwórz oczy! Wszystko będzie dobrze.
Gdy Tira doszła do siebie, natychmiast znów wrzasnęła:
- Wąż! Tam jest wąż! Ratunku!
- Tak, kochanie, ale to tylko zwierzątko domowe Callagha-
na. Ten wąż miał pokonać twoją mysz. I na pewno to zrobił, bo
węże pasjami uwielbiają myszy. Więc nie będzie już gryzonia.
Cieszysz się, prawda?
- Tak, cieszę się. - Ale tak naprawdę Tira wcale się nie
cieszyła. - Nienawidzę węży - mruknęła na koniec.
Gdy w chwilę potem Callaghan pojawił się po swoje ulubio-
153
154
UKOCHANY
ne stworzonko, został zbesztany przez Simona i Tirę, która za­
rzuciła mu, że wymyślił bardzo okrutny sposób na zabicie małej,
niewinnej myszki.
- Źle się czujesz? - spytał Simon, kiedy już zostali sami.
- Nie, dlaczego?
- Przecież zemdlałaś.
- To ze strachu - odparła. - Okropnie się wystraszyłam.
- Wciąż jesteś zmęczona, chociaż dużo śpisz - mówił dalej.
- Ostatnio nie jesz śniadań. Wydaje mi się... może byś tak
poszła do lekarza?
- Dobrze - odparła, całując go. - Tylko nie rób sobie zbyt
wielkich nadziei.
Wracali od lekarza szczęśliwi jak dzieci, gdyż potwierdziły
się przypuszczenia Simona. W domu gosposia przygotowała im
coś do zjedzenia i bezkofeinową kawę dla przyszłej matki. Pani
Lester promieniała, bo miała jechać razem z nimi do Austin.
Niedługo awansuje z gosposi na nianię.
- Niczego już mi nie potrzeba do szczęścia - mówiła Tira
rozmarzona. - Kochający mąż, dziecko, wspaniała gospodyni
i dom, w którym nie ma myszy. Choć myszy jednak szkoda...
Ale nie można mieć wszystkiego.
- Dom, w którym nie ma myszy? - powtórzyła pani Lester.
- Nie pamięta pani? Kiedy byliśmy w podróży poślubnej,
a pani pojechała do siostry, brat Simona nasłał na nią węża.
- Węża, a jakże. - Pani Lester pokiwała głową, a potem
poszła do kuchni, otworzyła jedną z szafek, wzięła coś do ręki
i zaniosła do pokoju.
Zobaczyli, że na jej dłoni siedzi mysz i najspokojniej w świe­
cie gryzie kawałeczek chleba.
UKOCHANY
155
- To specjalna, domowa mysz - oznajmiła z dumą. - Tak
podejrzewałam od dawna, więc kiedyś zaniosłam ją do wetery­
narza. Powiedział, że pewnie poprzedni właściciel hodował ją
tu i tak już zostało. Pomyślałam, że jeśli państwo nie będą mieli
nic przeciwko temu, to ją sobie zatrzymam. Mogłaby pojechać
z nami do Austin.
Tira i Simon spojrzeli po sobie i parsknęli śmiechem, a tym­
czasem mysz siedziała sobie na ręce swej nowej pani, zaś jej
pyszczek promieniał radością.
Była to bowiem najszczęśliwsza mysz pod słońcem.
___________________________ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl