[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeszcze się tlił.
Poszedł do kuchni i nalał sobie wody. Wziął latarkę,
by poszukać inhalatora z salbutamolem. Później, jakby
kierowany jakąś niewidzialną siłą, skierował się do sy-
pialni. Wiedział, że nie powinien tego robić i że widok
Nicolette w jego łóżku wryje mu się w pamięć, ale
musiał ją zobaczyć. Wmówił sobie, że chce się tylko
upewnić, że wszystko jest w porządku. W końcu i ona
miała za sobą bardzo stresujący wieczór.
Wiedział jednak, że sam siebie oszukuje. W rzeczy-
wistości był ciekawy, jak wygląda w jego łóżku.
Drzwi były otwarte. Zdziwił się, że choć ciepło od
kominka rozchodzi się po mieszkaniu, w sypialni jest
znacznie zimniej niż w salonie.
Zerknął na latarkę i ostrożnie podszedł do łóżka.
W pierwszej chwili jej nie zauważył. W tym ogromnym
łożu niemal niknęła. Z jasnymi włosami rozrzuconymi
na poduszce wydawała się taka delikatna i dziewczęca,
jakby miała nie więcej niż osiemnaście lat. Oddychała
równo i spokojnie. Wiedział, że powinien odejść, ale nie
był w stanie.
Tkwił w miejscu i zastanawiał się, dlaczego ta kobie-
ta stała się dla niego taka ważna. Jego podświadomość
wysyłała sygnały alarmowe. Może nadejść dzień, gdy
DZIEWCZYNA Z OBRAZU
89
stanie się zbyt bliska, gdy przełamie wszystkie bariery,
jakimi się otoczył.
Ale czy to powstrzymało go od pocałowania jej? Nie.
Potrząsnął głową, nie posiadając się ze zdumienia, że
wywiera na niego tak hipnotyzujący wpływ. Chciał ją
pocałować jeszcze raz, i jeszcze raz, a za każdym ra-
zem, gdy odczuwał to pragnienie, zapalało się światełko
ostrzegawcze. Nicolette staje się zbyt bliska.
Musi natychmiast stąd wyjść. Zdawał sobie sprawę,
że powinien to zrobić niezwłocznie, a jednak nie mógł
się ruszyć. Nicolette wydawała się taka bezradna, taka
podatna na zranienia. Czy myślała to samo o nim, gdy
przyszła sprawdzić, jak się czuje?
Zerknął jeszcze na budzik. Czy nie zapomniała go
nastawić. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, było
spóźnienie do pracy. Osłupiał, zobaczywszy godzinę.
Zegarek był nastawiony na czwartą!
Domyślił się, że to godzina, o której Nicolette miała
pójść do niego i Steph, ale właśnie dochodziła czwarta
i nie było takiej potrzeby. Przestawił więc budzik na wpół
do siódmej. Będzie miała dość czasu, by się przygotować,
zjeść śniadanie i pojechać do Katoomby. Przynajmniej
czekają ją jeszcze trzy godziny nieprzerwanego snu.
Poruszyła się. Wstrzymał oddech, nie chcąc, by się
obudziła i zobaczyła go w sypialni. Nie tylko dlatego, że
mogłaby się przestraszyć, ale i dlatego, że wtedy nie
potrafiłby się jej oprzeć. Już zeszłej nocy z trudem się
opanował, ale powtarzał sobie, że teraz w jego życiu nie
ma miejsca na żaden romantyczny związek. Był w trak-
cie urzeczywistniania jednego ze swoich marzeń – wła-
snej praktyki lekarskiej – i nie potrzebował komplikacji.
A jednak nie mógł odwrócić od niej wzroku. Była
90
LUCY CLARK
piękna, to nie ulegało wątpliwości, i reagował na nią
tak, jak nie zdarzyło mu się jeszcze nigdy. Niezbadane
terytorium. Właśnie tam się znajdował i wcale nie był
tym zachwycony.
Na moment zamknął oczy i delikatnie dotknął jej
włosów, rozkoszując się delikatnym zapachem perfum
unoszącym się w sypialni. Nic by nie szkodziło, gdyby
się teraz pochylił i pocałował ją w policzek, ale wie-
dział, że jeśli to zrobi, nie poprzestanie na tym. To też
wcale mu się nie podobało.
Otworzył oczy i poszedł do drzwi, zadowolony, że
dywan tłumi odgłos kroków. W progu odwrócił się
jeszcze. Nie tylko zachowa w pamięci obraz Nicolette
śpiącej w jego łóżku, ale jego palce zapamiętają też
aksamitną miękkość jej włosów.
Zagłębiasz się coraz dalej na terytorium wroga, po-
myślał, wsuwając się pod koc na fotelu, wątpiąc jednak,
by Nicolette rzeczywiście była jego wrogiem. Miał za
sobą znacznie gorsze doświadczenie niż fascynacja ko-
leżanką, i zastanawiał się, czy tym razem mogłoby się to
też fatalnie skończyć.
Zadzwonił budzik, i Nicolette szybko go wyłączyła.
Usiadła, przez sekundę całkowicie zdezorientowana, by
po chwili uzmysłowić sobie, gdzie się znajduje i co ma
robić. Chwyciła latarkę i poszła do dużego pokoju spra-
wdzić, co dzieje się z jej pacjentami. Na progu stanęła
jak wryta.
W pokoju paliło się światło, a Stephanie siedziała
w fotelu, pijąc kawę. Drugi fotel był już złożony, a po-
ściel uprzątnięta.
– Gdzie Stephen? – spytała.
DZIEWCZYNA Z OBRAZU
91
– Na dworze, poszedł po drewno do kominka.
– Jak się czujesz? – Podeszła do przyjaciółki ze
słuchawkami.
– Znacznie lepiej – odparła Stephanie. – Mój nad-
opiekuńczy brat już mnie osłuchał.
– A więc zrób przyjemność swojej nadopiekuńczej
przyjaciółce i też pozwól jej się osłuchać. – Nicolette
przyłożyła słuchawkę do piersi Stephanie. – Dobrze.
Wszystko w porządku. – Popatrzyła na zadrapania i si-
niaki na rękach i nogach przyjaciółki. – Niezłe masz tu
kolory, całą gamę – zażartowała.
– Dobrze ci mówić.
– Nie masz innych obrażeń?
– Fizycznych nie.
Nicolette pokiwała ze zrozumieniem głową.
– Nie chodzi mi o ubrania, buty i różne rzeczy, ale
o moje fotografie, bibeloty, książki – tłumaczyła Ste- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl