[ Pobierz całość w formacie PDF ]

którzy z Anglikami nie mieli wiele wspólnego. Panna Solomon, mimo
że wychowywała się w Szanghaju, chodziła do brytyjskiej szkoły, a
jej rodzice pochodzili z Bliskiego Wschodu, podobnie jak Silas Aaron
Hardoon (%7Å‚yd urodzony w Bagdadzie; jeden z najbogatszych
biznesmenów w Szanghaju lat dwudziestych (przyp. tłum.).). Pan
Green, bezpośredni przełożony Luozhen, był rodowitym Anglikiem,
który skrócił i przerobił imię i nazwisko na  Ang Geluo". Jego
europejski nos też jakby stracił przy tym na długości: krótki nos, małe
oczy, ciemnobrązowe włosy - jego krew chyba coraz bardziej
mieszała się z tubylczą. Zdołał jednak dorobić się tylko pozycji
wicedyrektora. Pan Curry, należący do kasty prezesów, był za to
całkiem przystojny - pewnie dlatego pani Curry zdecydowała się
popełnić mezalians i wyjść za niego. Luozhen widziała ją kilka razy.
Wysoka jak tyczka: zewnętrzne kąciki jej niewielkich oczu opadały w
dół, wydatny nos sterczał dumnie w przód. Ubierała się w puchate
pulowery albo strój do jazdy konnej. Chodziła w lekkim rozkroku,
kołysząc się na boki - ta angielska panna z dobrego domu była
rozmiłowana w koniach, podobnie jak brytyjska królowa.
Ponieważ bezpośrednie przedstawianie się nie leżało w
angielskim zwyczaju, przy stole nie wymieniono nazwisk. Para
wyglądała na małżeństwo. Mężczyznę dało się bez trudu
zaklasyfikować, jego towarzyszka natomiast była nieco zbyt nijaka -
brakowało punktu zaczepienia. Musiała jednak także mieć swoją
tajemniczą historię, pominiętą przypadkiem w Dziełach wszystkich
Maughama.
Po posiłku Luozhen wyszła na pokład się przejść. Na dziobie
również było tyle miejsca co w kajucie. Gdy płynie się tak małym
stateczkiem, do morza jest bardzo blisko. Ludzie, którzy nie potrafią
nawet pływać, na morzu stają się zupełnie bezużyteczni i
nieodpowiedzialni - nic od nich nie zależy, czują się więc tym bardziej
zbędni. Oparta o balustradę, wpatrywała się w fale. W oddali,
równolegle do horyzontu, purpurowy grzbiet toczył się w prawo; w
przeciwnym kierunku zaś sunęła smuga barwy ciemnoniebieskiej. Być
może ten pierwszy to jakiś ciepły prąd morski - nie przypuszczała, że
prądy mogą przypominać rzeki. Ten drugi kolor został pewnie
wzbudzony przez pływy - nie była pewna, czy pozostałe fale toczą się
w podobnym kierunku - im dłużej się w nie wpatrywała, tym bardziej
kręciło jej się w głowie.
Wróciła do kajuty, otworzyła maszynę i zabrała się do pisania
listu w sprawie pracy. Podnosząc głowę, za okienkiem dostrzegła
blondwłosego młodzieniaszka, zwijającego linę wzdłuż relingu.
Marynarze z załogi byli Chińczykami - z Norwegii pochodził
zapewne tylko pierwszy, drugi i trzeci mat, o ile w ogóle był tu ktoś
taki jak trzeci mat. Słysząc stukot maszyny, młodzieniec odwrócił
głowę i spojrzał w jej stronę. Jasnowłosy dryblas o okrągłej twarzy
wyglądał jak z zachodnich ilustracji do przedwojennych bajek.
- Hello - powiedziała.
- Hello - odparł młodzieniec. - Dasz całusa? Zmiejąc się,
wyjrzała przez okienko; czuła się jak uczennica pozująca do
fotografii.
Miała wtedy na sobie takie samo krótkie wdzianko. Zdjęcie
pokolorowała sama - ustom nadała intensywnie czerwoną, prawie
czarną barwę, jakby pąsowa róża skurczyła się i wniknęła w zdjęcie.
Zabrała się z powrotem do pisania. Blondyn zwinął linę i odszedł.
Mówi się, że Skandynawowie bardzo swobodnie traktują sprawy
męsko - damskie - chyba nie ma w tym przesady.
Luozhen zaczęła wspominać panią Niu.
Pani Niu należała do rodziny męża jej starszej siostry. Wszystkie
kobiety z tamtej rodziny ją podziwiały. Zwieżo po powrocie do kraju
w trakcie jakiejś pogawędki siostra rzuciła półgłosem, tonem pełnym
szacunku:  Pani Niu to niezwykle mÄ…dra kobieta".
Pani Niu była z domu Fan, toteż zachodnie imię, które sobie
przybrała, brzmiało  Fanny". Imię pana Niu,  Eugene", wymyślił mu
przyjaciel, miłośnik literatury i sztuki, jak się zdaje - po chińsku
zapisywało się je bowiem Ai Jun, niczym pseudonim jakiegoś
lewicujÄ…cego pisarza. Trawa podniesiona do generalskiej rangi
(Pierwszy znak tego nazwiska oznacza roślinę, drugi - generała
(przyp. tłum.).) - brzmiało to jak jakieś proroctwo. Rodzina martwiła
się, jak też zniesie on trudy życia za granicą. Znalezli mu więc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl