[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pedycja geograficzna bez kapelana? Kto nowy lÄ…d skropi, w imiÄ™ Machrusa w po-
siadanie obejmie, pierwszych dzikusów nawracać zacznie? A może mamy popa
na pokładzie, co? Przez ścianę mojej kajuty słychać jakieś mamrotanie niewyraz-
ne, modlitwÄ™ jakby. . . Vensuelli?
 To nie kapłan  stwierdził oględnie admirał. Widać było, że nie chce o tym
mówić.  Nie potrzebujemy fachowca od pokropku, bo nasz cel poświęcony już
został.
 A jaki to cel? Legendarnej Kariatynii szukamy? Tu, w Kanale Anvaskim,
przez Marimalczyków Gardzielą zwanym? Gdzie od statków, łodzi i pomyleń-
ców, chcących wpław cieśninę pokonać, gęsto jak od kaszy w krupniku? Co tu
96
można naukowo badać? Zwyczaje ryb chyba, o ile rybacy z Brechty ostatniej nie
wyłowili.
 Tu masz cel  dziabnÄ…Å‚ palcem w mapÄ™ Vensuelli.
 Cycek tej syreny?  zdziwił się magun.  Imponujący, faktycznie. Mie-
li fantazjÄ™ ci dawni kartografowie, oj, mieli. . . U ludzkiej baby trudno o takie
wdzięki, a cóż dopiero u panny wodnej, która ssakiem nie będąc. . .
 Debren, bo się zaczerwienię  ostrzegła zmysłowym głosem Lelicja Ze-
lgan. Przeciągnęła się przy tym jak rozbudzona kotka, napinając kaftanik i dowo-
dząc, że ma pod nim znacznie więcej niż prawdziwa syrena z krwi i ości, choć nie
aż tyle, co ta mapę zdobiąca.
 Oślepłeś, mistrzu, czy co? Patrz, gdzie pokazuję! Tu, na wyspę. Mała jest,
ale chyba widać, nie? O tu, na wschód od Archipelagu Drackiego.
 Mały Czyrak?  odczytał z mapy Debren.  A cóż to za nazwa? Tfu, i to
w Marimalu, z elegancji słynącym. . .
 To nie Marimal  stwierdził Venderk opp Gremk.
 Nie? Myślałem, że Archipelag i obie Brechty, południowy i północny pół-
wysep, księstwo Dracji tworzą. A ta lennem Marimalu jest, do Eileff daninę po-
syła.
 Status księstwa Dracji dyskusyjny jest, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym,
że wyspa Mały Czyrak, wbrew pozorom, nie przynależy do Archipelagu, a tym
samym nie jest włością księżnej Pompadryny Cnotliwej.
 Ach tak? Więc to już Anvash?
 Nie, panie Debren. To nie Anvash. Uprzedzając następne pytania wyja-
śniam, że także nie depholska kolonia ani owoc mocarstwowych zapędów nie-
boszczyka Bulby. Chyba nie wyobrażacie sobie, by jakikolwiek kraj mógł tu,
w Gardzieli, pod samym nosem Anvashu i Marimalu wbić w ziemię swą cho-
rągiew i choćby kawałek mielizny utrzymać? Nie, w ludzkiej mocy to nie jest.
 Aha  domyślił się Debren.  Już wiem. To klasztor. Kościół rękę na
wyspie położył. Pewnie bezpośrednio Zula, skoro królom nie podlega. . .
 Nie rękę, mistrzu. Pazur. Smok ową wyspą rządzi.
* * *
 Smok nie smok, kij mu w bok  błysnął zębami Zbrhl i podrzucił długą
na osiem, a grubą na ćwierć stopy belkę, zakończoną paskudnym zmechanizowa-
nym grotem.  Nie frasuj się, Debren, i bez twoich czarów pokrakę położymy.
Technika niewyobrażalnie naprzód poszła od czasów, gdy Helwim Zdobywca, ku
Anvashowi płynąc, zahaczył o te wyspy i w ramach manewrów bestię ubić próbo-
wał. Kusz jeszcze nawet tu, na Północy, nie znali; ponoć taranami chcieli Ziejacza
ubić.
97
 Ziejacza?
 Tak się smok nazywa. Nie wiadomo, czy on sam, czy cały gatunek. Ven-
suelli mówi, że zdania fachowców podzielone są.  Rotmistrz ułożył wielki bełt
w korytku katapulty, poklepał jak ulubionego psa.  Ech, istne cudo aż się czło-
wiekowi oczy świecą. Wehrleńska robota, z manufaktur Ruppa. Słyszałeś chyba:
 Rrrup  i trup . Najnowsza generacja, broń rozumna, bracie. Ten bełt, głowica
konkretnie, sam siÄ™ na smoka naprowadza. Starczy machinÄ™ z grubsza nakiero-
wać. Wiedzą Wehrlenowie, jak oręż robić, to im trzeba, psubratom, oddać. Nie
powiem ci, ile taki pocisk kosztuje, bo ta wasza galera śliska jakaś, jeszcze byś
z wrażenia przez ten wyłom w nadburciu wyleciał. Hej, Henza, a palnij w łeb tego
durnia! Ile razy mam mówić, że do napinania katapulty tam jest, a nie od grze-
bania brudnymi paluchami przy broni?! Urwie mu łapę albo, co gorsza, głowicę
głupek uszkodzi! To delikatna rzecz, nie dla ćwoków kołowrotem kręcących!
 Nie słyszałem o tej Helwima wyprawie.
 Bo się nią nie chełpił. Nie było czym. Smok jego drakleńskim zbójom man-
to sprawił, tarany połamał, a drakkarów połowę spalił, względnie ciężko uszko-
dził.
 A od tego czasu co się działo? To już będzie ze czterysta lat. Widział kto
tego całego Ziejacza?
 Ja tam szczegółów nie znam, Vensa pytaj. Coś wspominał o jakichś śmiał-
kach, rycerzach błędnych, najemnych czarownikach, co się tu łodziami zapusz-
czali, ale że żaden nie powrócił i nic nowego do wiedzy taktycznej nie wniósł,
tom się i nimi nie interesował. A admirał też się zbytnio nie rozwodził. Co musia-
łem wiedzieć, usłyszałem, a reszta, zdaje się, nie dla mnie.
 Taa. . .  Magun, wsparty o reling, patrzył czas jakiś na rosnący w oczach
szary kopczyk lądu. Wyspa Mały Czyrak była coraz bliżej i szarość morskiego
horyzontu powolutku przechodziła w zieleń. Może łąk, a może drzew.  Nie
wiesz, o co w tym wszystkim chodzi? Nie domyślasz się?
 Nie słyszałeś?  Zbrhl podniósł jakąś klapkę w połowie długości gro-
ta, zajrzał do środka, zamruczał usatysfakcjonowany.  Ku chwale Machrusa,
a w drugim rzędzie i cesarza, obrońcy wiary, pogańskiego rodowodu bydlę utłuc
mamy. Zadanie proste jest jako ten bełt. A jego magią prostowano.
 Co cesarza, władającego resztkami cesarstwa gdzieś na drugim końcu kon-
tynentu, obchodzi jakiś wschodnioviplański smok? Panie Zbrhl, Bikopuliss nawet
w czasach największego rozkwitu nie wysłało na te wody ani jednego okrętu. Ba,
ani jednego statku kupieckiego. %7łeby nie księgozbiory, odziedziczone po Starym
Cesarstwie Zuli, w ogóle nie wiedzieliby, że istnieje coś takiego jak Gardziel. Nie
myślisz. . . ?
 Mistrzu Debren, ja od myślenia nie jestem, tylko od wojaczki. Płacą, po-
kazują, kogo lać, to leję. Zbędnych pytań nie zadaję i za to mnie, między innymi,
98
cenią. Wy to co innego, magunem jesteście, człowiek z was świata ciekawy. Za-
pytajcie Vensa.
 Nie złości się, że tak mu nazwisko zdrabniasz? Admirał on przecie. A i na-
zwisko samo. . . Czy Coloman Vensuelli, odkrywca Nowego Zwiata, i on. . . ?
 Nie poprzez prawe łoże, więc wolę nie pytać. A admirał z niego taki, jak
ze mnie marszałek. Rok temu jeszcze kaperstwem się parał. Z listem irbijskim
anvaskie statki łupił, a z anvaskim irbijskie. Taki z niego był kaper. W końcu
obie strony się połapały i na Międzymorze musiał czmychać. Tam się w handel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl