[ Pobierz całość w formacie PDF ]

naturalnie były o wiele lepsze. Szczęśliwie (aczkolwiek do szczęścia już
zdążyliśmy się przyzwyczaić) sir Roger wyłudził od oficerów mapy i
dokumenty jeszcze przed opuszczeniem Tharixanu, a te dotyczyły zdobycznej
broni, jeszcze nie znanej sprzymierzeńcom. I tak mogliśmy pokazać jakąś
szczególnie skuteczną ręczną broń palną oraz bombę i chełpić się, że to
angielski oręż, pilnie przy tym dbając, by żaden z obserwatorów nie miał
okazji oglądać ich zbyt dokładnie. Tej nocy, gdy powrócił łącznikowy
statek Jarów z wieścią o przybyciu wrogiej armady na Tharixan, sir Roger
samotnie udał się do swej komnaty. Nie wiem, co tam zaszło, ale nazajutrz
miecz barona wymagał naostrzenia, a wszystkie meble leżały w drzazgach.
Bogu dzięki, że skończyło się oczekiwanie. Flota Bodavantu stała już
zgromadzona na orbicie. Przybyło jeszcze kilkadziesiąt smukłych
krążowników z Ashenku. Niebawem pojawiły się pudełkowate maszyny z
trującego Pr?+t. Ruszyliśmy do walki.
Po przedarciu siÄ™ przez wrogÄ… flotÄ™ i sforsowaniu atmosfery
spojrzałem na Tharixan. Pierwsze wrażenie zrodziło we mnie wątpliwości,
czy zostało tam jeszcze cokolwiek do uratowania. Setki mil lądu leżały
sczerniałe, porozrywane wybuchami i wyludnione. Tam, gdzie niedawno
uderzył pocisk, jeszcze płonęły stopione skały. Delikatna śmierć,
wyczuwalna tylko przez instrumenty, wyjałowiła cały kontynent i przez
całe lata miała tam pozostać.
Aliści Darova była tak zbudowana, że mogła się podobnym siłom oprzeć,
lady Katarzyna zaś dobrze ją zaopatrzyła. Ujrzałem wersgorską flotyllę
śmigającą nisko, tuż ponad polem siłowym twierdzy. Ich pociski wybuchały
w pobliżu, roztapiając zewnętrzne zabudowania, ale nie sięgając wnętrza.
Osmalona ziemia rozwarła się: armaty z szybkością języków żmii plunęły
błyskawicami i cofnęły się - a trzy statki wersgorskie obróciły się w
zgliszcza, powiększając rumowisko powstałe podczas szturmu z lądu.
Potem nie widziałem już osnutej dymami Darovy - walka przeniosła się
na powrót w przestrzeń, nad nami bowiem znajdowały się wszelkie siły
Wersgorów.
Dziwna to była bitwa. Toczyła się w niewyobrażalnym przestworzu przy
użyciu snopów energii, pocisków artyleryjskich i automatycznych rakiet.
Statkami dowodziły sztuczne mózgi; manewrowały nimi tak szybko, iż
jedynie sztucznie wytwarzana siła ciążenia chroniła załogi od rozmazania
się po grodziach. Kadłuby rozpadały się od wybuchów, ale nie mogły
zatonąć w bezwietrznej przestrzeni kosmicznej, więc uszkodzone segmenty
odcinało się od reszty kadłuba, która dalej brała udział w walce.
Tak wojna kosmiczna wyglądała zwykle, ale sir Roger wprowadził pewną
nowość. Przeraziła ona admirałów jarskich, ale i tak w pewnym sensie
było. W rzeczywistości zrobił to ze strachu, że jego ludzie mogą zdradzić
brak umiejętności w posługiwaniu się piekielną bronią.
Innowacja barona polegała na tym, że rozmieścił wszystkich zbrojnych
na dużej liczbie małych, bardzo szybkich i zwrotnych statków. Plan był
wysoce niekonwencjonalny i miał prowadzić do kompletnego ogłupienia
przeciwnika, tak by pozwolił sobie narzucić odpowiednie pozycje. Kiedy to
się stało, jednostki sir Rogera wcisnęły się w serce floty wersgorskiej.
Utraciliśmy kilka z nich, lecz pozostałe kontynuowały lot aż do okrętu
flagowego wroga. Było to monstrum długie bez mała na mile, tak wielkie,
że mogło pomieścić generatory pól siłowych. Anglicy podziurawili
pociskami kadłub, po czym wdarli się na pokład w pancernych kombinezonach
kosmicznych ozdobionych herbami rycerskimi. Uzbrojeni byli w miecze,
halabardy, topory i łuki oraz różne rodzaje broni palnej.
Nie zdołali opanowanie całego labiryntu korytarzy i kabin, ale
rozochocili się w boju, tutejsi żeglarze bowiem nie mieli doświadczenia w
walce wręcz, toteż straty zadali nam niewielkie. Nasi przy okazji
narobili takiego zamieszania, że niechcący znacznie pomogli w ostatecznym
zwycięstwie. Zresztą nie mam pewności, czy było to zwycięstwo. Załoga
okrętu porzuciła go; opuścił statek także oddział sir Rogera, na chwilę
przed tym, jak kadłub rozpadł się zaminowany, jak myślę, przez Wersgorów.
Tylko Bóg i bardziej wojowniczy spośród świętych wiedzą, czy ta akcja
zadecydowała. Nieprzyjacielska flota przeważała liczbą i uzbrojeniem,
toteż wszelkie zdobycze liczyły się podwójnie. Z drugiej strony nasz atak
był nieoczekiwany; złapaliśmy wroga między nami a Darovą, skąd szły w
przestrzeń największe pociski, niosąc śmierć i zniszczenie.
Nie mogę opisać wizji świętego Jerzego, jako że nie było mi dane jej
oglądać, lecz wielu statecznych i godnych zaufania rycerzy przysięgało, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl