[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odnowy biologicznej. Masz ochotÄ™ na odnowÄ™ biologicznÄ… albo
tenisa? - zwrócił się do Nicole.
Uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- A może wybierzemy się na przejażdżkę po okolicy? - padła
kolejna propozycja. - Pokazałbym ci miejscowe atrakcje.
- Z przyjemnością - odparła Nicole, myśląc, że będzie musiała
się przebrać.
Prawdę mówiąc, nie miała ochoty ani siedzieć w domu u
Brannonów, ani też jechać na spotkanie z dawną klasą Joela. Z
75
RS
pewnością się tego domyślił, bo uśmiechnął się, słysząc jej
odpowiedz.
- To świetnie. Tato, czy mogę pożyczyć samochód?
- Jasne - odparł ojciec Joela. -I tak chciałem poświęcić dzisiejszy
dzień na prace w ogródku.
- A ja mam spotkanie w parafii - dodała Elaine. - Fay po mnie
przyjedzie, więc i tak będzie jedno wolne auto Może spotkamy się w
domu przed waszym przyjęciem? Powiedzmy o piątej. Przygotuję
koktajle.
- Pomogę pani posprzątać po śniadaniu. - Nicole sięgnęła po
pusty półmisek.
Elaine zdecydowanie pokręciła głową.
- Dziękuję za szczere chęci, ale wolę to zrobić sama
powiedziała. - Jedzcie z Joelem trochę pozwiedzać.
- Już dawno zrezygnowaliśmy z pomagania mamie - wyjaśnił
Joel. - Ma własny system i nie chce, żeby ktoś
kręcił się po kuchni.
- Ale Heather jej pomagała - zauważył Lou. - Tyle że Elaine
musiała ją nadzorować.
Joel wstał i odsunął krzesło zamaszystym ruchem.
- Skoro tak, to może pojedziemy od razu - zdecydował -
Proponuję zacząć od odnowionego rynku.
- Jasne. - Nicole też wstała. Już zapomniała, że chciała się
przebrać. - Z przyjemnością go obejrzę.
76
RS
W Danston nie było zbyt wiele do oglądania. Zwiedzanie zajęło
im godzinÄ™, przy czym dwa razy zajrzeli do gmachu dawnego sÄ…du.
Joel jezdził wolno uliczkami miasteczka i co jakiś czas
wskazywał ciekawsze miejsca związane z jego dzieciństwem i
wczesną młodością. Najpierw budynek szkoły a potem skwerek z
saturatorem, gdzie zbierali się po lekcjach. Saturator usunięto z tego
miejsca już jakiś czas temu i dzieciaki przeniosły się do sieci barów
szybkiej obsługi, położonych w nowszej części Danston.
Dawne kino, w którym w latach osiemdziesiątych oglądał filmy,
zastąpił multipleks z sześcioma salami, położony niedaleko autostrady
i obsługujący też inne pobliskie miejscowości. To samo stało się z
placem do jazdy na rolkach, który popadł w niełaskę po otwarciu
wielkiego placu zabaw w pobliżu centrum handlowego. Jednak starsza
część miasta została odnowiona i wyglądała naprawdę ładnie.
Znajdowały się tu sklepiki z pamiątkami, parę antykwariatów i sklepy
z miejscowym rękodziełem.
Nicole podobały się zwłaszcza staroświeckie latarnie, dawniej
gazowe, a teraz elektryczne, odnowione fasady budynków i przytulne
kafejki.
- Bardzo sympatycznie - zauważyła. - Założę się, że kwitnie tu
życie towarzyskie.
Joel skinął głową.
- Zwłaszcza w czasie Bożego Narodzenia i innych świąt. Część
ulic zamyka się wtedy dla samochodów, a sklepy prześcigają się w
świątecznych dekoracjach.
77
RS
Zadał sobie w duchu pytanie, czy Nicole przyjedzie tu
kiedykolwiek w czasie świąt, i uznał, że jest to mało prawdopodobne.
Zwłaszcza po powitaniu, jakie zgotowała jego rodzina.
- Tak, wiadomo - bąknęła Nicole.
Jechali przez jakiś czas w milczeniu. Minęli bank i kilka
sklepów, w tym niewielką staroświecką aptekę.
- Jeśli chcesz spędzić więcej czasu z rodziną, mogę poczytać
sobie w swoim pokoju - podjęła Nicole.- To żaden problem.
- Nie, dzięki. Bardzo kocham rodzinę, ale, jak zauważyłaś,
potrafi być dosyć męcząca.
Nicole zmarszczyła lekko brwi.
- Naprawdę tak uważasz?
Wyjechali właśnie za miasteczko i Joel nieco przyspieszył.
- Do tej pory nie pogodzili się z tym, że się stąd wyprowadziłem.
Rodzice nie rozumieją, dlaczego chciałem to zrobić. Nasze drogi
zaczęły się rozchodzić jakieś sześć lat temu.
Czyli po śmierci Heather, pomyślała Nicole. Tak to już się
dzieje, że tragedie albo zbliżały rodziny, albo też powodowały, że ich
członkowie zaczynali żyć własnym życiem. Wyglądało na to, że
Brannonowie zbliżyli się do siebie po wypadku Kyle'a, ale śmierć
Heather podziałała na nich destrukcyjne. Joel miał rację; w czasie tej
krótkiej wizyty doświadczyła tego na własnej skórze.
- Gdzie teraz jedziemy? - spytała, żeby uniknąć rozmowy o
problemach Brannonów.
78
RS
- Chcę ci pokazać dom Ethana - odparł. - Leży w górze rzeki, za
tamą, którą zbudowano w latach pięćdziesiątych. Powstało tam wtedy
sztuczne jezioro, które nazywa się Parnell.
- Chyba ktoś o nim wspominał - przypomniała sobie jedną z
rozmów.
Joel skinął głową.
- Dzisiejsze przyjęcie odbędzie się w ośrodku nad jeziorem
Parnell - odparł. - Leży trochę dalej na południe. Jest tam centrum
konferencyjne, chociaż oczywiście nie odbywa się w nim zbyt wiele
konferencji. Zwykle tylko zebrania miejscowych organizacji i
wszystkie okoliczne wesela.
Chciała spytać, czy również jego wesele z Heather, ale się
powstrzymała. Wyglądało na to, że cień jego nieżyjącej żony ściga ich
wszędzie, gdzie tylko pojadą.
Odniosła wrażenie, że Joel szuka pretekstu, by opóznić powrót
do domu. Nie skomentowała tego jednak, tylko usadowiła się
wygodniej w fotelu i obserwowała mijane krajobrazy.
Dom Ethana nie wyglądał na rezydencję bogatego biznesmena,
ale Nicole doskonale rozumiała, dlaczego zdecydował się w nim
zamieszkać. Był to budynek z cedrowego drewna, z dużymi oknami,
położony tuż przy rzece. W niewielkiej przystani stała łódz rybacka, a
nieco dalej również zrobiona z cedrowego drewna altanka, w której
można było schronić się przed słońcem lub zapewne rzadkim w tej
okolicy deszczem. Oczywiście nie zbrakło grilla. Całość wyglądała
bardziej na miejsce przeznaczone na pobyty weekendowe niż stałego
79
RS
zamieszkania, ale mogło się podobać komuś spragnionemu ciszy i
spokoju.
- Bardzo tu ładnie - zauważyła.
- Tak. Chętnie tu przyjeżdżam. Aowimy z Ethanem ryby, a
potem pieczemy je na grillu. SÄ… naprawdÄ™ smaczne.
-I pewnie prowadzicie długie rozmowy.
Joel zaśmiał się.
- Ethan nie jest zbyt rozmowny. Dlatego właśnie się tu przeniósł.
-I nigdy nie był żonaty? Joel pokręcił głową.
- Twierdzi, że żadna kobieta by z nim dłużej nie wytrzymała.
Ale tak naprawdę, nie lubi zmieniać nawyków.
- Doskonale go rozumiem.
Joel obrzucił ją przeciągłym spojrzeniem.
- Jasne. Popatrz, jego terenówka stoi na podjezdzie. Chcesz do
niego zajrzeć?
- Nie będzie miał nic przeciwko temu?
- W tej okolicy ludzie nie umawiają się tydzień wcześniej na
wizytę. Poza tym, jeśli Ethan będzie chciał z nami pogadać, zaprosi
nas do środka. A jak nie, powie, że jest zajęty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl