[ Pobierz całość w formacie PDF ]

a\ krzyknęła głośno i oparła się o ścianę, aby nie upaść.
 Hej, Meg, co się stało?  zawołała przera\ona Dancer.
 Nic, nic  odpowiedziała zduszonym głosem, masując napięty mięsień.  To
się zdarza koniom wyścigowym, głupstwo.
 Pewnie tak.  Red objął Meg w pasie, gdy pomagał jej usiąść.
 Powinnaś zawsze chronić nogi przed zimnem w czasie forsownych ćwiczeń 
mruknął. Usiadł  naprzeciwko Meg i poło\ył jej nogi na swoich kolanach. Jego
zwinne i mocne palce ugniatały skurczony mięsień. Westchnęła z bólu i próbowała
odsunąć jego ręce.
 Przestań, to jest okropne.
 Wiem.
Zacisnęła wargi, aby się nie rozpłakać. Zdjął jej buty, a potem zaczął masować
taliÄ™ i biodra.
 No widzisz, to przynosi ulgę. Gdzie jest twoja ciepła bielizna?  zapytał
niespodzianie.
 W... śmietniku  szepnęła, czyniąc jeszcze jedną bezowocną próbę pozbycia
siÄ™ jego rÄ…k.
 A twoja?
 Noszę ją, nie zauwa\yłaś tego?
Kiedy indziej byłaby zakłopotana, poniewa\ rzeczywiście tego nie zauwa\yła.
 Mo\e powinienem przynieść ci gorący ręcznik?
 zapytał.
 Nie.
Poło\yła nogi na jego udach, a Red nadal delikatnie masował jej talię.
 Powinnaś się wstydzić. Jak mo\na wyjść na zewnątrz w takim ubraniu?
Generał byłby niezadowolony z ciebie.
Skurcz powoli ustępował i Meg z ulgą przymknęła oczy. Sprawne ręce Reda
przyniosły wreszcie uczucie ulgi.
 Generał byłby niezadowolony z wielu rzeczy  odpowiedziała.
 A jak tam palce?  ZdjÄ…Å‚ jej skarpetkÄ™.  Odmro\one?
Trzymał jej stopę w dłoniach i powoli rozcierał.
 Do licha! Masz najzimniejsze nogi ze wszystkich kobiet, które znałem.
Po chwili zaczął masować równie\ drugą stopę Meg. Chciała zaprotestować, ale
nie mogła. To było takie niezwykłe.
Masował jej kostki, gładził palce. Nigdy przedtem nie zaznała podobnego
uczucia. Przyjemność spłynęła na nią jak ciepła fala. Musiała walczyć ze sobą, aby
powstrzymać jęk rozkoszy.
 Czuję się winna  szepnęła po chwili.  Powinieneś poświęcić swój czas
bardziej potrzebujÄ…cym.
 Dziecinko, nie chciałabyś chyba wynająć mnie, abym masował stopy tym
wszystkim facetom.
Rozśmieszył ją; nagle poczuła, \e jest im dobrze razem i wydawało się jej, \e
zawsze tak było.
Przymknęła oczy, myśląc, \e wszystko, co było dobre między nimi, zdarzało się
w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Wspomnienie niemiłego poranka
zatarło się ju\ w jej pamięci.
Szkoda byłoby zniszczyć ich związek.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Reda.
 Ktoś musi stąd wyruszyć po zapasy. To, co mamy, nie wystarczy na długo.
 Byle nie ty!
Niespodziewana twardość w jej głosie nie zaskoczyła go. Patrzył cierpliwie.
 Więc kto? Kogo chcesz posłać?
 Nie wiem, kto mógłby pójść, ale... nie ty. Zrobiłeś ju\ wystarczająco du\o.
Ten upór był dziecinny i naiwny, nie potrafiła się jednak pohamować.
 Nie pójdziesz stąd nigdzie  powtórzyła stanowczo.
Spuścił oczy.
 Myślę, \e mo\emy zaczekać jeszcze trochę. Nikt nie będzie głodny tej nocy, a
rano mo\e wiatr siÄ™ uspokoi.
Ponownie spróbowała się odprę\yć.
 Jakie są ostatnie wiadomości radiowe?  spytała.
Wcią\ trzymał w dłoniach jej stopy. Czuła przyjemne ciepło.
 Burza uszkodziła połączenia. Lewisowi jakiś czas temu udało się wywołać
Chicago, ale nie mógł złapać Brownsville.
 Masz potargane włosy. Powinnaś się uczesać.  Uśmiechnął się do niej.
 Ty te\ nie wyglÄ…dasz najlepiej, zuchu.
Chciałaby pozostać z nim na zawsze, szczęśliwa, uspokojona i rozgrzana
ciepłem jego ciała.
Cieszę się, \e tu jesteś, Red, pomyślała. Co ja bym bez ciebie zrobiła?
Nie mogła się zmusić, aby mu to powiedzieć.
Otworzyła oczy i delikatnie wysunęła stopy z jego rąk.
 Będzie lepiej, je\eli zajrzę do urządzeń kontrolnych. Temperatura jest bardzo
wysoka, a nie \yczylibyśmy sobie chyba wybuchu bezpieczników.
 Zmień skarpetki  powiedział wstając.
 Tak, mamusiu.
 Meg...
Pogładził delikatnie jej brzuch. Zarumieniła się i odwróciła twarz. Chciała
odczytać w jego oczach ukrytą intencję tego gestu.
Potrząsnął tylko głową i posłał Meg obojętny uśmiech.
 Wracaj do pracy.
Zgromadzeni we wspólnym pokoju zabrali się do kolacji. Jedzenie skutecznie
przytłumiało niepokój, a Meg najbardziej bała się paniki. Ktoś znalazł kasetowy
magnetofon i dookoła słychać było dzwięki muzyki heavy metal. Ten hałas dra\nił
jej nerwy, ale pozostałych chyba uspokajał.
Usiadła na sofie obok Joego i próbowała go nakarmić. Bardzo cierpiał, a na
dodatek martwił się o swój nadajnik radiowy.
 Ktoś tam jest cały czas  uspokajała go.
 Oczywiście, jesteś niezastąpiony, ale mimo to...
 Co za pró\niak ze mnie  mruknął i wtulił się znów w poduszki.  Naprawdę
mi przykro, pani Worthington  wymamrotał.
Jego skóra była zbyt chłodna, a przecie\ zrobili dla niego wszystko, co było
mo\liwe... Był taki młody. Powinien znajdować się teraz w domu z rodziną. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl